Nowy budżet UE. Cięcia, składki i pytania o praworządność
10 stycznia 2018Projekt nowego budżetu wieloletniego zostanie przedstawiony w połowie maja przez Komisję Europejską, której członkowie w środę odbyli swą pierwszą „debatę orientacyjną” na ten temat. Komisarz UE ds. budżetu Günther Oettinger potwierdził, że Bruksela zamierza do maja przedstawić pomysły, jak w prawnie wiążący sposób zdefiniować nowe warunki dla wypłat funduszy w poszczególnych krajów UE od 2021 r. – Pomysł ich uzależnienia od praworządności nie wyszedł ode mnie, lecz od niektórych krajów członkowskich. Różni komisarze mówili dziś o różnych sposobach, jak to zrobić – powiedział Oettinger na konferencji prasowej.
Jednym ze rozpatrywanych pomysłów jest związanie, współfinansowanych przez budżet UE, inwestycji z corocznymi zaleceniami gospodarczymi Rady UE dla poszczególnych krajów Unii. Ich wypełnianie jest weryfikowane przez Brukselę w ramach „semestru europejskiego”. Już zeszłego lata ministrowie finansów krajów UE przegłosowali w przypadku Polski tekst z „poważnymi kwestiami co do praworządności i niezależnego sądownictwa”. Zdaniem części unijnych ekspertów w przyszłości tego typu zastrzeżenia mogą prowadzić do zawieszania wypłat unijnych funduszy dla krajów z zagrożoną praworządnością. – Ale możliwy byłby także instrument odrębny od semestru europejskiego – powiedział Oettinger.
„Pieniądze za praworządność”
Dyplomaci z krajów, które najwięcej wpłacają do budżetu UE, przekonują, że praworządnościowy warunek dla wypłat da się wprowadzić na drodze unijnych rozporządzeń zatwierdzanych w większościowych głosowaniach Rady UE oraz Parlamentu Europejskiego. Jednak Oettinger przekonywał w środę, że nowe rozwiązania powinny być elementem pakietu budżetowego wymagającego jednomyślności krajów Unii, czyli oddającego prawo weta m.in. w ręce Polski. – Kompromis nie będzie łatwy – tłumaczył Oettinger. Część komisarzy UE, łącznie z szefem KE Jeanem-Claude’em Junckerem, jest niechętna wiązaniu funduszy z praworządnością, ale w tej sprawie ostateczny głos należy do krajów Unii.
– Warunkowość to brzydkie słowo, ale potrzebujemy jej przy funduszach w kontekście polityki podatkowej, socjalnej, praworządności. Unijne pieniądze nie mogą służyć krajom UE do realizacji celów sprzecznych z celami UE – powiedziała w poniedziałek w Brukseli francuska minister ds. europejskich Nathalie Loiseau. Zasada „pieniądze za praworządność” pojawiła się już w maju 2017 r. w dokumencie niemieckiego rządu o budżecie UE, który przygotowano dla Bundesratu.
Komisja Europejska chce, by przyszły budżet wieloletni Unii („wieloletnie ramy finansowe”) obejmował okres 2021-27, czyli - podobnie jak obecny - był siedmioletni. Bruksela szacuje, że średnia roczna pobrexitowa dziura po wkładzie Londynu do wspólnej kasy to 12-14 mld euro. A jednocześnie nowe priorytety, w tym polityka obronna i migracyjna, pochłoną około 10 mld euro rocznie (dla porównania płatności z budżetu UE na 2018 r. zaplanowano na 145 mld euro). – Odpowiedzią musi być wzrost wpływów od pozostałych 27 krajów Unii i zarazem ograniczenie wydatków w obecnych dziedzinach budżetowych – powiedział Oettinger.
Pisaliśmy już o tym: Komisja Europejska szykuje się na wielkie cięcia funduszy UE
Odchudzona polityka spójności
Dlatego komisarze UE już w środę zgodzili się, że zaproponują w maju budżet na poziomie 1,1-1,2 proc. unijnego dochodu narodowego brutto (to wskaźnik tylko nieco różny od PKB), czyli trochę więcej niż obecny 1 proc. Natomiast z cięć zostanie wyłączony tylko program Erasmus, polityka na rzecz innowacji i wspierania zatrudnienia młodych. – Redukcje w polityce spójności powinny być tak umiarkowane, jak to tylko możliwe. Nie o 30 proc. I nie o 15 proc. – przekonywał Oettineger. Przed kilkoma tygodniami pisaliśmy o wewnętrznych analizach KE na temat scenariuszy cięć właśnie o 15 proc. i o 30 proc. Ale jednym z warunków ich uniknięcia jest – dziś zupełnie niepewna - zgoda krajów UE na podniesienie ich wpłat do budżetu.
Polska w 2016 r. dostała na czysto 7,1 mld euro z unijnej kasy i jest największym beneficjentem budżetu 2014-20, w którym ma do wykorzystania łącznie 86 mld euro z „funduszy unijnych”, czyli funduszy spójnościowych i inwestycyjnych. Ponadto Warszawa dostaje spore pieniądze na bezpośrednie dopłaty rolne. Szkopuł w tym, że – jak wynika z naszych informacji – komisarze UE (i oczywiście kraje Unii) - są obecnie bardzo mocno podzieleni co do kształtu przyszłej polityki spójności. Istnieje groźba, że Polsce od 2021 r. będzie znacznie trudniej sięgać po pieniądze w tradycyjnych dziedzinach – jak np. budowa dróg.
Paryż już nie broni funduszy rolnych przed zmianami?
W kwestii funduszy rolnych Polska zwykle zdawała się na Francję, która zwykła bronić wspólnej polityki rolnej UE przed cięciami. Szkopuł w tym, że – jak w tym tygodniu wskazywałyby przecieki we francuski mediach – prezydent Emmanuel Macron jest gotowy do złamania francuskiego tabu, czyli do cięć funduszy rolnych, by przesunąć je na wspólna politykę obronną od 2021 r. Polska straciłaby finansowo na tej zmianie.
Przyszły budżet UE będzie jednym z tematów szczytu UE w lutym, ale ostateczna ugoda przywódców krajów Unii jest przewidywana na drugą połowę 2019 r. Szczyt z lutego 2013 r., na którym uzgodniono budżet 2014-20, trwał ponad 30 godzin, łącznie z bezpośrednio poprzedzającymi go spotkaniami w mniejszych grupach.
Czytaj także: Nowe zmartwienia Polski i innych krajów „drugiej prędkości” w UE
Tomasz Bielecki, Bruksela