Instytut Pileckiego. „Wymaga znaczącej reformy”
5 listopada 2024DW: Przede wszystkim serdecznie gratuluję tej nominacji.
Krzysztof Ruchniewicz*: – Dziękuję.
Gdy Instytut Pileckiego powstawał, spotkał się z krytyką, że będzie duplikował to, do czego powołany jest Instytut Pamięci Narodowej. Zgadzasz się z tą opinią?
– Nie chcę z nią polemizować. Najpierw muszę lepiej go poznać, czemu chcę poświęcić najbliższe tygodnie. Informacje, które mam w tej chwili, podobnie jak twoje, pochodzą w większości z mediów, które śledziłem. Natomiast wydaje mi się, że jest sporo ciekawych rzeczy, które można zrealizować nie tylko dzięki środkom, którymi dysponuje Instytut Pileckiego, ale i jego ciekawej infrastrukturze. To jest bowiem nie tylko siedziba w Warszawie i oddziały w Polsce, ale także trzy filie za granicą - w Berlinie, Nowym Jorku i Rapperswilu, które stwarzają całkiem nowe możliwości rozwoju.
Z nimi, a konkretnie z jedną z nich, jest też związany wielki problem. Mam na myśli inwestycję w nową siedzibę Muzeum Polskiego w Rapperswilu w Szwajcarii.
– Nie mogę się na razie wypowiadać na ten temat, ponieważ najpierw muszę poznać związaną z tym dokumentację, a zwłaszcza podpisane umowy. Zobaczyć, czego dotyczyły, jakie działania już podjęto.
Chciałbyś, żeby to muzeum przetrwało?
– Muzeum Polskie w Rapperswilu jest z jedną z ważniejszych instytucji kultury polskiej działających za granicą, a wcześniej na emigracji. Przyznaję od razu, że nie miałem jak dotąd sposobności zapoznać się z jego zbiorami i przy najbliższej nadarzającej się okazji będę chciał to nadrobić. A także porozmawiać z jego dyrekcją.
Oczywiście każdy historyk wie, że jest to ważna instytucja, która ma za sobą bardzo ciekawą historię. Nie tylko to, że zostało założone w XIX wieku, ale i to, że to już jest kolejna odsłona tego muzeum. Myślę przede wszystkim o pierwszym, bardzo tragicznym okresie, ponieważ część zbiorów spaliła się. Potem, w 1952 roku jego zbiory zostały przeniesione do PRL-u. No i wreszcie jest ta odsłona trzecia, rozpoczęta w latach 70., kiedy to dzięki staraniom Polaków na emigracji udało się ponownie stworzyć bardzo ważną instytucję kultury na emigracji, zebrać różnego rodzaju pamiątki z przeszłości, a zakończona w 2022 roku wypowiedzeniem gościny w rapperswillskim zamku i zawieszeniem działalności. Wydaje mi się, że w tej placówce jest to bardzo duży potencjał, o którym można po prostu dyskutować.
Bardzo aktywnie działa prowadzona przez Hannę Radziejowską filia Instytutu Pileckiego w Berlinie. Jak ma wyglądać jej przyszłość?
– Także i w tym wypadku zachowam ostrożność, bo i tu moja wiedza opiera się przede wszystkim na przekazach medialnych. Chciałbym więc najpierw zapoznać się z dokumentacją, porozmawiać z pracownikami, zapytać, jakie mają plany, jeżeli chodzi o rozwój tej filii Instytutu.
Przypomnę, że na początku przyszłego roku niedaleko od niej, w prestiżowym miejscu w centrum Berlina, przy alei Unter den Linden, zostanie otwarta nowa polska ambasada. Liczę więc też na bardzo dobrą współpracę z panem ambasadorem, ale także z innymi instytucjami polskimi w Berlinie, jak Instytut Polski, czy też Centrum Badań Historycznych PAN.
Także sam Instytut Pileckiego w Berlinie ma znakomite położenie, bo przy Bramie Brandendurskiej.
– Tak, to prawda. Chyba można nawet powiedzieć, że to jest to okno Polski nie tylko na Berlin, nie tylko na Niemcy, ale i na świat.
Z tego, co mówisz, wnioskuję, że raczej jesteś za utrzymaniem Instytutu przy życiu. Czy w takim razie będziesz rozmawiać z IPN o podziale ról? Bo przecież, jakby nie patrzeć, obie instytucje działają jednak na bardzo podobnych obszarach.
– Pierwsza uwaga: To nie była moja decyzja, czy Instytut Pileckiego ma istnieć, czy też nie. Zapadła decyzja polityczna, że istnieć będzie, ale wymaga znaczącej reformy. W przyszłości ma zwracać większą uwagę na kwestie naukowe. Docelowo chciałbym, żeby tak jak inne instytuty badawcze także podlegał ewaluacji, bo działa według ustawy z 2010 roku o instytutach badawczych. Być może uda się też stworzyć w jego w ramach szkołę doktorską. Bardzo by mi na tym zależało.
Natomiast odnosząc się do drugiej części pytania powiem, że kluczową kwestią jest dla mnie zaproponowanie spójnego programu badawczego. Tak by można było powiedzieć, że Instytut Pileckiego zajmuje się takimi i takimi sprawami, i że w tym a tym się specjalizuje. Program, który zaproponowałem Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego będę chciał przedyskutować z pracownikami i zachęcić ich do jego realizacji. Być może w przyszłości będzie konieczna na przykład nowelizacja ustawy o Instytucie Pileckiego. Niezależnie od tego bardzo dokładnie przyglądam się temu, co robią inne instytucje. Tak, żeby, jak słusznie zauważyłeś, nie dublować pracy, a wręcz przeciwnie, tworzyć synergię, bo to przecież w końcu to jest najważniejsze
Myślisz o partnerstwie z innymi instytutami, że choćby wspomnę wrocławskie Centrum imienia Willy'ego Brandta, którym do niedawna kierowałeś?
– Na to jest na razie za wcześnie. Najpierw chciałbym poznać lepiej tę instytucję. Ale nie jest też tak, że Instytut nie posiada partnerów, bo w przeszłości stworzył już w ramach w narodowego programu humanistyki pierwsze zespoły badawcze i nawiązał współpracę z zagranicznymi partnerami. Przyjdzie czas, by zastanowić się, gdzie moglibyśmy taką współpracę pogłębić. Moja praktyka pokazuje, że najlepiej szukać partnerów do konkretnych zadań, konkretnych projektów, bo to przynosi najlepsze efekty. Zakładam też, że będzie okazja do skorzystania z doświadczenia i kompetencji partnerów do realizacji nie tylko projektów badawczych, ale być może także wspólnej działalności publicznej: wykładów, workshopów, wystaw czy promocji książek.
Ile dajesz sobie czasu na stworzenie nowej wizji czy też programu Instytutu Pileckiego?
– Taką wstępną wersję oczywiście już mam i ją przedstawiłem. Najbliższe tygodnie, a nawet miesiące będą poświęcone przede wszystkim na zapoznanie się z dokumentacją i rozmowy z pracownikami. Na tej podstawie będę chciał zaproponować różne zmiany, korekty, uzupełnienia. Trudno mi na razie mówić, czy to będą dwa, trzy miesiące, czy może pół roku. Myślę, że pośpiech nie jest tu właściwym doradcą.
Czyli, realnie patrząc, przyszły rok akademicki?
– Myślę, że w następnych miesiącach wypracujemy z ministerstwem pełną propozycję planu pracy i przedstawimy ją publicznie.
*Historyk i niemcoznawca, fotograf i podcaster, prof. Krzysztof Ruchniewicz (urodzony w 1967 roku) był w latach 2002-24 (z dwuletnią przerwą 2007-2009) dyrektorem Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich imienia Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego i kierownikiem katedry historii najnowszej tego Centrum. Od 13 czerwca jest pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej. 4 listopada 2024 roku minister kultury Hanna Wróblewska nominowała go na stanowisko dyrektora Instytutu Pileckiego. Jego pięcioletnia kadencja rozpoczęła się dzień później.
Prof. Ruchniewicz stał się w 2023 roku laureatem nagrody Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.