„Pielgrzymka do źródeł demokracji”
4 czerwca 2014Pomimo, że aż 50 głów państwa i reprezentantów europejskich monarchii świętowało w Warszawie 25-lecie czerwcowych wyborów roku 1989, kamery i reflektory skierowane były przede wszystkim na Baracka Obamę, a głównym tematem wystąpień, rozmów i spotkań była nie tylko Polska lecz także Ukraina. Z prezydentem-elektem tego kraju Petro Poroszenką odbyli osobne rozmowy prezydenci Polski, USA, Niemiec i Francji. Wszyscy oni zapewniali gościa z Kijowa o wsparciu dla wolnej Ukrainy.
Barack Obama przedstawił mu szkic długofalowych gwarancji finansowych. Patrząc na sprawę w szerszym aspekcie, zapowiedział, że wystąpi do Kongresu USA o miliard dolarów na wzmocnienie bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Unikał jednak konkretów, mówił ogólnie, że te środki byłyby przeznaczone na szkolenia wojsk z tych krajów, wspólne ćwiczenia i rotację oddziałów amerykańskich w tym regionie. Dziennikarze z Waszyngtonu byli wszakże sceptyczni, gdy komentowali tę ideę. Wkrótce wybory trzeciej części członków Kongresu, a to nie sprzyja układaniu się w sprawach finansowych.
Pielgrzymka Gaucka do źródeł demokracji
To było święto bogate w symbole. Taką wartość miało już samo spotkanie głów państwa Grupy Wyszehradzkiej i Niemiec z 25-latkami z tych państw. Przesłanie prezydenta Bronisława Komorowskiego było następujące: „O wolność trzeba stale walczyć, ona nie jest dana raz na zawsze. Moje pokolenie ją zdobyło, wasze powinno lepiej zarządzać wolnością”. Być może, była to zawoalowana aluzja do sytuacji w ojczyźnie. Przemawiając bowiem w Sejmie, Komorowski stwierdził mianowicie, że dzięki wolności nastąpiło pojednanie Polski z Niemcami i Ukrainą, dobrze byłoby, aby nastał też kres wojny polsko–polskiej…
Prezydent RFN Joachim Gauck podzielił się natomiast z młodymi ludźmi przemyśleniami, które poruszyły wielu obecnych na tym spotkaniu. „Czuję się tak, jakbym odbywał pielgrzymkę do źródeł demokracji – mówił prezydent Niemiec. – Jestem szczęśliwy. Kiedy patrzę na moje życie, na doświadczenia mojego pokolenia, to nasuwa mi się myśl, że językiem wolności jest język polski. Jestem pełen wdzięczności i emocji nie tylko dlatego, że świętujemy 4 czerwca. Przepełnia mnie szacunek dla tych kobiet i mężczyzn, dla ludzi, którzy 25 lat temu tak odważnie podnieśli głowy i dali przykład mieszkańcom bliższych i dalszych krajów europejskich, że otaczającą ich rzeczywistość można zmienić! A przecież powszechnie dominowało przekonanie, że status quo ante zapanował na zawsze”.
Kolejnym aktem symbolicznym było nadanie autostradzie A2 nazwy Autostrady Wolności. Uczynili to prezydenci Polski i Niemiec. Nowoczesna droga prowadzi z Warszawy do Berlina i dalej aż do Atlantyku, przez granice, które są otwarte. Obaj politycy wyrazili nadzieję, że w niezbyt odległym czasie Autostrada Wolności poprowadzi również w przeciwnym kierunku – na wschód.
Obama tchnął nowego ducha
Głównym wydarzeniem uroczystości 25-lecia wolności było wystąpienie prezydentów Polski i USA na warszawskim Placu Zamkowym. Z różnych powodów, ze szczególnym zainteresowaniem oczekiwano mowy Baracka Obamy. Oto jak została przyjęta przez świat polityki w Warszawie.
„Wystąpienie prezydenta USA miało dwie płaszczyzny” – dzieli się z Deutsche Welle refleksją Jacek Kucharczyk, dyrektor Instytutu Spraw Publicznych. - Obama powiedział to wszystko, czego Polacy oczekiwaliby od amerykańskiego prezydenta, a szczególnie od prezydenta Obamy. Stwierdzam to w kontekście polskich krytyk, że nie rozumie Europy Środkowej, że Polska to dla niego pełna abstrakcja, przyczyna gaf, poczynionych przy okazji 17 września czy mówienie o polskich obozach koncentracyjnych. Tym razem dał Polakom powód do satysfakcji, przerzucił pomost między Ameryką i Polską na różnych poziomach – od Polonii w Chicago aż po polską walkę o wolność. Silnie podkreślił, że od polskich wyborów częściowych rozpoczął się upadek komunizmu. Powiedziałbym, że intencją prezydenta Obamy było tchnąć nowego ducha w stosunki polsko–amerykańskie i to nawet w wymiarze ponadpolitycznym. Takie były w latach dziewięćdziesiątych, na początku nowego wieku, a później ten duch – już za Busha – zaczął się ulatniać.
Druga płaszczyzna wystąpienia prezydenta jest ściśle polityczna, zapewne bardziej znacząca. Ilustrują to słowa na temat Ukrainy, Rosji, kategoryczne odrzucenie aneksji Krymu i ta paralela między Polską, walczącą 25 lat temu o wolność, i dzisiejszą, cieszącą się wolnością, a Ukrainą, która teraz walczy o wolność. To przesłanie skierowane było głównie do Ukraińców. Myślę, że nigdy przedtem ukraińska tożsamość polityczna nie wybrzmiała tak mocno w żadnym wystąpieniu amerykańskiego przywódcy. W ostatnich latach, w Polsce wiara w NATO słabła aż do czasu kryzysu, wywołanego przez Rosję. Pojawiła się obawa, czy Polska nie zostanie sama, tak jak Ukraina została sama mimo Memorandum Budapeszteńskiego. W tej sytuacji padły mocne słowa prezydenta USA, że Polska nigdy nie zostanie sama, a Stany Zjednoczone są gwarantem piątego artykułu umowy NATO. Ale zarazem padły słowa o tym, by Polska pamiętała o wkładzie we wspólne bezpieczeństwo. To może pomóc rządowi premiera Tuska w realizacji zobowiązania o podniesieniu wydatków na zbrojenia”.
Michał Jaranowski, Warszawa
red.odp.: Małgorzata Matzke