Polityka zagraniczna RFN: kiepskie dwa lata rządu Merkel
30 września 2019Do krytyki płynącej z ust Donalda Trumpa politycy w Berlinie zdążyli się już przyzwyczaić. Amerykański prezydent skarży się zazwyczaj na to, że Niemcy wydają zbyt mało pieniędzy na armię. Teraz, w rozmowie telefonicznej z prezydentem Ukrainy, zaczął jeszcze skarżyć się na politykę zagraniczną Angeli Merkel. „Niemcy nic nie robią w waszej sprawie” – mówił Wołodymyrowi Zełenskiemu. Oczywiście niemiecki rząd widzi to zupełnie inaczej. Ale to, co mówi Trump, i w jaki sposób to mówi, wskazuje na inne problemy.
Bliska przyjaźń miedzy Niemcami a USA stanowi, od końca drugiej wojny światowej, jeden z dwóch filarów niemieckiej polityki zagranicznej. Ale odkąd do Białego Domu wprowadził się Trump, filar ten coraz bardziej się chwieje. Amerykański prezydent nie złożył jak dotąd oficjalnej wizyty w Niemczech, zamiast tego często jątrzy przeciwko Berlinowi. Zapis rozmowy z Zełenskim uświadamia, co może się dziać za kulisami. Relacje transatlantyckie zostały poważnie zakłócone.
Co prawda rząd RFN stara sie rozwijać kanały komunikacji z USA omijające Trumpa, ale na samych szczytach wciąż coś nie gra. Dla opozycji w niemieckim parlamencie polityka Merkel wobec Trumpa to przejaw bezradności. – Brakuje impulsów, aby poprawić relacje z USA – narzeka szef liberalnej FDP Christian Lindner, który dostrzega „pewne wyczerpanie” niemieckiej polityki zagranicznej.
Merkel jako „kulawa kaczka"
Dwa lata temu Angela Merkel wygrała ze swoją CDU wybory parlamentarne i po długich negocjacjach, w lutym 2018 roku, mogła w końcu stworzyć rząd z socjaldemokratami. I choć od początku było wiadomo, że to ostatnia kadencja Merkel na stanowisku, to jednak nie było wiadomo, że już po dwóch latach Merkel stanie się na arenie międzynarodowej „kulawą kaczką” (lame duck).
Zwrotu tego używa się w Stanach Zjednoczonych w odniesieniu do amerykańskich prezydentów, którzy pod koniec swojej drugiej kadencji zaczynają tracić na znaczeniu. Jana Puglierin z Niemieckiego Towarszystwa Polityki Zagranicznej DGAP uważa, że Merkel jest już tak postrzegana na świecie. Puglierin jest rozczarowana tym, że Merkel nie postawiła sprawy jasno i nie powiedziała czegoś w rodzaju „może w polityce wewnętrznej wiele już nie mogę zdziałać, ale w zagranicznej wciąż mam jeszcze wpływy”.
Odpowiedź na Macrona: Unijny przełom odwołany
Możliwość wpływu Niemcy miałyby choćby w Unii Europejskiej. Unia, czyli drugi filar niemieckiej polityki zagranicznej, znalazła się pod wielką presją z powodu brexitu czy nacjonalizmów. Angeli Merkel udało się, po raz pierwszy od 50 lat, obsadzić niemieckim kandydatem stanowisko szef Komisji Europejskiej, a tym samym zwiększyć wpływ Berlina w Brukseli. Ale obiecywano znacznie więcej.
W traktacie koalicyjnym pomiędzy CDU/CSU i SPD znajdziemy rozdział pod tytułem „Nowy przełom dla Europy”, ale – jak mówi Jana Puglierin – od razu po podpisaniu umowy koalicyjnej przełom ten został odwołany. Długo oczekiwana odpowiedź na propozycje reformy UE przedstawione przez prezydenta Francji nadeszła nie od Merkel, ale od nowej przewodniczącej CDU Anngeret Kramp-Karrenbauer. Nie tylko to było rozczarowujące dla francuskiego przywódcy. Także treść odpowiedzi. Od tej pory Macron bierze losy Europy we własne ręce.
Macron spotyka się z Putinem i naradza w sprawie kryzysu na Ukrainie, niespodziewanie zaprasza irańskiego szefa dyplomacji na spotkanie krajów G7, to Macron buduje sojusze poza UE. To dyplomatyczne fajerwerki wystrzeliwane z Paryża, tymczasem w Berlinie cisza – mówi Puglierin. Ten brak pomysłów na Europę, ekspertka tłumaczy „zmęczeniem urzędem”, jakie jej zdaniem przejawia Merkel.
Bo nawet jeśli kanclerz, przemawiając do studentów Harvardu czy na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, uchodzi nadal za liderkę wolnego świata, to w Unii Europejskiej jej gwiazda coraz bardziej blednie. – W Europie, Niemcy dawno już oddały rolę przywódczą Francji – uważa Christian Lindner. Także polityk partii Lewica Fabio De Masi ocenia, że jupitery skupione są teraz bardziej na Macronie.
Wina wielkiej koalicji
Zdaniem De Masiego, pasywność niemieckiej polityki zagranicznej to wina wielkiej koalicji (chadeków i socjaldemokratów), która rządzi Niemcami. - Wielka koalicja jest słaba i zmęczona – mówi. Christoph Arend z macronowskiej partii ‘'En Marche'' jest podobnego zdania. Jak mówi, we Francji wszyscy ciągle się boją, że ta koalicja się rozpadnie.
Rzeczywiście, wielka koalicja od pierwszych dni była skłócona, a zwłaszcza polityka zagraniczna stała się trudnym, toksycznym tematem – ocenia Jana Puglierin. Ekspertka zwraca uwagę choćby na różne pozycje chadeków i socjaldemokratów w sprawie wydatków na obronność czy eksportu uzbrojenia.
Ostatnio spierano się o przedłużenie niemieckiej operacji wojskowej przeciwko tak zwanemu Państwu Islamskiemu, osiągając raczej marny kompromis. – Przepychanki wewnątrz wielkiej koalicji ograniczają pole działania kanclerz – uważa Puglierin. Próba wyprofilowania się w polityce wewnętrznej odbywa się kosztem pozycji lidera dla Niemiec – dodaje.
Ale są też sprawy, w których koalicjanci się zgadzają. Są za międzynarodową kooperacją w ramach UE czy NATO. Podczas niedawnej debaty na forum ONZ szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas zaproponował utworzenie „sojuszu na rzecz mulitlateralizmu”.
W zasadzie to Niemcy mogłyby obecnie prezentować naprawdę wysoką formę w polityce zagranicznej. Kraj zasiada przez najbliższe dwa lata w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a od połowy 2020 będzie przewodniczył pracom Rady Unii Europejskiej. Jeśli koalicja wytrzyma, to Angela Merkel będzie rządzić Niemcami jeszcze do 2021 roku. W publikacjach na temat jej ostatniej kadencji, polityka zagraniczna nie będzie, jak na razie, odgrywać większej roli.