Polscy chuligani z pociągu w Brandenburgii oddali się w ręce policji
25 września 2014Trzej mężczyźni, którzy w regionalnym pociągu w Brandenburgii pobili polską rodzinę, sami zgłosili się na policję.
Policja szukała sprawców pobicia przy pomocy listu gończego z fotografiami z monitoringu kolejowego. Powołano także specjalną komisję.
Jak w rozmowie z Deutsche Welle poinformował rzecznik policji federalnej w Poczdamie Meik Gauer, jeden z domniemanych sprawców jest Polakiem, dwaj pozostali mają polskie pochodzenie. Przeciwko nim wdrożone zostało obecnie śledztwo pod zarzutem spowodowania uszkodzenia ciała. Obecnie przesłuchiwani są jeszcze świadkowie zajścia i analizowany jest materiał wideo z monitoringu kolejowego. Domniemani sprawcy przedstawiają inny przebieg zajścia niż poszkodowana rodzina.
Przeklinali po polsku
Incydent miał miejsce w sobotę wieczorem (20.09) ok. godz. 21.00 w pociągu regionalnym w Brandenburgii w pobliżu stacji Strausberg. 29-letni ojciec polskiej rodziny, mieszkającej od 5 lat w Berlinie, zwrócił uwagę trzem mężczyznom, przeklinającym po polsku, aby przestali się tak zachowywać, bo w ich otoczeniu jest dziecko. Doszło wtedy do rękoczynów, w trakcie których ojciec rodziny został poważnie pobity. Pobita została także jego 32-letnia żona i 6-letni synek. Rodzina wylądowała w szpitalu.
Pracownicy kolei zaznaczają, że incydenty tego rodzaju mają bardzo często miejsce w pociągach regionalnych. Są wręcz regiony i trasy nazwane przez obsługę kolei "Strefą Gazy". Pisze o tym "Spiegel Online", przytaczając relacje konduktora jeżdżącego na trasach w Brandenburgii. Jak twierdzi on, nasilają się akty przemocy w pociągach regionalnych, i to zarówno bijatyki jak i potyczki słowne.
Sprawcami są zazwyczaj młodzi Niemcy
"Kiedy w 1990 roku zacząłem pracować na kolei było jeszcze zupełnie inaczej. Dzisiaj szczególnie młodzi ludzie nie mają żadnego respektu wobec konduktorów. Obrzucają nas obelgami. Rzucają się na nas z pięściami. Sprawcami aktów przemocy są zazwyczaj Niemcy, mężczyźni w wieku od 18 do 30 lat, którzy w grupie jadą na jakąś zabawę i są już podpici. Werbalna agresja pochodzi czasami także od starszych wiekiem pasażerów, którzy są zdenerwowani np. opóźnieniem pociągu i faktem, że ucieknie im połączenie.
Problemów przysparzają także neonaziści. Przed dwoma laty ich grupa doszczętnie zdemolowała cały przedział w pociągu regionalnym. "Wybili szyby, rozrywali siedzenia, cały wagon był do remontu" - opowiada 50-letni konduktor, który jako jedyny zachowując anonimowość był gotowy opowiedzieć reporterce "Spiegla" o swej uciążliwej pracy na trasach w Brandenburgii.
Mają wsparcie psychologiczne
Po traumatycznych przeżyciach podczas pracy konduktorzy mogą zgłosić się po wsparcie do interwenta psychologicznego i mogą iść na tygodniowe zwolnienie lekarskie. „Ale pierwszy dzień pracy po takim zajściu jest bardzo trudny” - przyznaje konduktor.
Jak zaznacza "Spiegel", konduktorzy na trasach np. w Bawarii nie mają tak dramatycznych przeżyć.
Magazyn pisze także, że Niemiecka Kolej wie o tej "Strefie Gazy" w regionie Brandenburgii. Konduktorzy przygotowywani są na konflikty z pasażerami na specjalnych szkoleniach deeskalacyjnych. Ale w praktyce niewiele to pomoga, opowiada konduktor. "Mimo tego nie czuję się bezpiecznie. Jeszcze trzy lata temu w pociągach jeździli także ochroniarze, dzisiaj już ich nie ma. W pociągu jest tylko konduktor i maszynista. Nie rozumiem tego, bo wciąż dochodzi do pobicia personelu w pociągach, coraz więcej jest także bijatyk między pasażerami - i dobrze byłoby gdybyśmy mieli jakieś wsparcie. Ale my, konduktorzy, jesteśmy pozostawieni samym sobie".
Małgorzata Matzke