Polscy dziennikarze przekonują Europę do „dobrej zmiany”
14 listopada 2017- Jestem prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zaniepokojonym prezesem – rozpoczął spotkanie z niemieckimi kolegami szef SDP Krzysztof Skowroński. Jak tłumaczył, jego niepokój budzi to, co w Niemczech mówi się i pisze o Polsce. - Zdecydowana większość tekstów poświęconych naszemu krajowi ma negatywny wydźwięk, a to nie służy dobrym stosunkom, tylko wywołuje wrogość. Niemcy zaczynają bać się jechać do Polski – mówił.
Zmianie tego negatywnego obrazu Polski w niemieckich, a także innych europejskich mediach, ma służyć program finansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie. W jego ramach SDP wysyła do europejskich stolic grupę dziennikarzy, którzy na miejscu mają przekonywać, że wbrew rozpowszechnionym opiniom, nie trzeba martwić się o wolność słowa i kondycję mediów w Polsce. Program wywołuje konsternację w polskim środowisku dziennikarskim. Jerzy Haszczyński z dziennika „Rzeczpospolita”, którego nazwisko wymieniano wśród potencjalnych uczestników akcji, oświadczył w połowie roku, że nie weźmie w niej udziału, bo nie ma zamiaru zajmować się „obroną żadnych rządów i partii”. Ale nie brakuje dziennikarzy, którzy najwyraźniej nie mają z programem problemu. W Berlinie obok Skowrońskiego pojawili się Piotr Semka z tygodnika „Do Rzeczy”, Olga Doleśniak-Harczuk z Gazety Polskiej Codziennie, Cezary Gmyz z TVP, Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci”, a także Andrzej Iwicki z Radia Wnet.
- Polskę opisuje się w Niemczech bardzo jednostronnie – przekonywał podczas spotkania w Berlinie Cezary Gmyz. Piotr Semka oceniał, że niemieckie media zbyt łatwo przyjmują narrację dominującą w polskich mediach krytycznych rządowi. Olga Doleśniak-Harczuk zwracała uwagę na agresywny, jej zdaniem, język relacji o Polsce. To, że w składzie delegacji nie było żadnego dziennikarza z mediów nieuchodzących za przyjazne PiS-owi, nie umknęło uwadze niemieckich uczestników spotkania. – Dobrze, że jest takie spotkanie, ale gdzie są przedstawiciele innych redakcji, krytycznych wobec rządu? – pytał Thomas Dudek, piszący m.in. dla Spiegel Online. – Wystarczająco długo rozmawialiście z Gazetą Wyborczą, teraz możecie porozmawiać z Gazetą Polską Codziennie, to chyba sprawiedliwe – odpowiadała Doleśniak-Harczuk.
Obecna na spotkaniu przedstawicielka organizacji Reporterzy bez Granic Ulrike Gruska mówiła, że uważa tego typu rozmowy za bardzo ważne. – Ale życzyłabym sobie, aby zaproszono polskich dziennikarzy reprezentujących różne polityczne punkty widzenia, tak, aby naszkicować szerszy obraz sytuacji – powiedziała. Gruska dodawała, że jej organizacja jest bardzo zaniepokojona sytuacją mediów w Polsce. – Pokazuje to nasz ranking wolności prasy, w którym Polska znowu spadła o kilka miejsc – mówiła.
Krytyki sytuacji w Polsce nie rozumie Krzysztof Skowroński. Szef SDP przekonywał, że niedawna rezolucja Niemieckiego Stowarzyszenia Dziennikarzy DJV, w której piętnuje się presję ekonomiczną wywieraną przez rząd PiS na polskie media, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Skowroński przywiózł do Berlina kilka tygodników ukazujących się w Polsce, próbując zilustrować w ten sposób pluralizm poglądów w polskich mediach. Sam przyznał jednak, że Telewizja Polska rozwija się „w cieniu rządu”.
Poniedziałkowe (13.11.2017) spotkanie zorganizowane w Instytucie Polskim w Berlinie przebiegło w dość dobrej atmosferze. Ale polskim dziennikarzom raczej nie udało się przekonać niemieckich kolegów do „dobrej zmiany”. Thomas Dudek mówił, że nadal jest zaniepokojony sytuacją polskich mediów, zwłaszcza publicznych. – Niepokoi także to, że prywatne, liberalne media nie dostają reklam od państwowych spółek, albo urzędy nie mogą ich prenumerować. Tu nie pomoże pokazanie nam kilku tygodników – podsumował. Dudek odrzucił także oskarżenia o jednostronne relacjonowanie polskich spraw. Zauważył, że regularnym gościem w niemieckich programach telewizyjnych jest Aleksandra Rybińska z portalu wpolityce.pl, który trudno uznać za krytyczny wobec polskich władz.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich odwiedza także inne europejskie stolice. Spotkania zaplanowano w Brukseli, Londynie, Bratysławie, Budapeszcie i Pradze. Ministerstwo Spraw Zagranicznych przeznaczyło na program 268 tys. złotych.
Wojciech Szymański, Berlin