1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska i Niemcy w mijającym roku. Niespełnione oczekiwania

29 grudnia 2024

Po latach stagnacji w relacjach polsko-niemieckich oczekiwano, że wraz z nowym rządem w Polsce nadejdzie wielkie ożywienie. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej złożona.

https://p.dw.com/p/4oZdz
Donald Tusk i Olaf Scholz w Warszawie
Oczekiwania co do nowego otwarcia polsko-niemieckiego były ogromneZdjęcie: Michael Kappeler/dpa/picture alliance

To miał być rok nowego otwarcia w relacjach Warszawy i Berlina. Po latach polsko-niemieckiej smuty oba kraje liczyły na szybką poprawę atmosfery i konstruktywną współpracę.

Te cele udało się zrealizować tylko częściowo. Bo o ile klimat wzajemnych relacji szybko się poprawił, to próżno szukać konkretnych i ambitnych projektów Warszawy i Berlina, czy to stricte polsko-niemieckich, czy na arenie europejskiej.

– Oczekiwania były bardzo wysokie, nawet zbyt wysokie, dlatego nie można było ich spełnić  – mówi dr Agnieszka Łada-Konefał, wicedyrektorka Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt.

Wygląda na to, że hurraoptymizm przysłonił nieco spojrzenie na rzeczywistość. Teraz trzeba zejść na ziemię.

Olaf Scholz i Donald Tusk w Warszawie
Atmosfera relacji szybko się poprawiła, ale wyzwania pozostałyZdjęcie: Michael Kappeler/dpa/picture alliance

Koniec jątrzenia

Poprzeczka dla nowego otwarcia była zawieszono wyjątkowo nisko. Stosunki polsko-niemieckie w czasach rządów PiS szorowały po dnie. Dominowała nieufność, brakowało konstruktywnych impulsów do współdziałania, a klimat zatruwała populistyczna antyniemiecka nagonka i żądania wypłaty reparacji za straty wojenne.

To zmieniło się niemal z dnia na dzień. – Zdecydowanie poprawiły się atmosfera i sposób komunikowania. Po polskiej stronie nie ma już antyniemieckiej retoryki. Z kolei po stronie niemieckiej przycichła krytyka dotycząca sytuacji w Polsce, gdy Warszawie udało się pozytywnie wyjaśnić wiele spraw w relacjach z Unią Europejską – mówi Łada-Konefał.

Scholz czeka na Tuska

Zmianę rządu w Warszawie przyjęto w Berlinie z entuzjazmem. W dniu zaprzysiężenia gabinetu Donalda Tuska kanclerz Olaf Scholz mówił w Bundestagu, że „bardzo szybko i na wszystkich płaszczyznach będziemy teraz pogłębiać kontakty robocze z naszymi polskimi przyjaciółmi”. Scholz dodawał, że cieszy się na możliwość powitania nowego polskiego premiera w Berlinie w „nadchodzących tygodniach”.

Okazało się jednak, że Donald Tusk wcale nie spieszył się z przyjazdem do niemieckiej stolicy. Pierwszymi celami jego wizyt były Bruksela i Kijów. W Berlinie pojawił się dopiero 12 lutego i to wracając z Paryża, gdzie wcześniej tego samego dnia rozmawiał z prezydentem Emmanuelem Macronem.

Interpretowano to jako próbę ożywienia współpracy w ramach francusko-niemieckiego-polskiego Trójkąta Weimarskiego, ale także jako sygnał, że Tusk nie zamierza w polityce europejskiej orientować się wyłącznie na Berlin.

Pierwsza wspólna konferencja prasowa z Olafem Scholzem wieczorem 12 lutego pokazała zresztą, że Tusk nie będzie stosował wobec Niemiec taryfy ulgowej. W Urzędzie Kanclerskim polski premier mówił długo, z dużą pewnością siebie i nie omijając trudnych tematów. Najpóźniej wtedy Scholz i jego otoczenie zrozumieli zapewne, że Polska pod rządami Tuska może być dla nich nawet trudniejszym partnerem niż w czasach PiS.

Dr Kai Olaf Lang, analityk z berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka (SWP), ocenia, że Polska i sam Donald Tusk występują wobec Niemiec z pewnym poczuciem siły. Jak mówi, polski premier roztacza wokół siebie aurę polityka będącego nadzieją europejskich liberałów, który ciągle rozwija sieć dobrych kontaktów, także na północy Europy, i widzi Polskę jako nowego lidera na wschodniej flance. – Polska boksuje powyżej swojej kategorii wagowej, a z drugiej strony mamy te niezdecydowane Niemcy, nękane problemami wewnętrznymi – zauważa.

Szorstki Scholz

O tym, że stosunki polsko-niemieckie w nowej konstelacji nie będą usłane różami, przekonano się w połowie roku, gdy między Warszawą a Berlinem mocno zgrzytnęło w sprawie finansowania z budżetu UE europejskich inicjatyw obronnych. Na unijnym szczycie Olaf Scholz odrzucił postulaty w tej sprawie zgłaszane m.in. przez Polskę. Niemiecka prasa pisała nawet, że Scholz szorstko potraktował Polaków i Bałtów.

– Wszyscy myśleli, że po zmianie rządu w Warszawie od razu pojawi się zupełnie nowa jakość wzajemnych relacji. Ale nie doceniono, że co prawda wymieniono aktorów działań rządowych w Polsce, ale problemy i strukturalne wyzwania w stosunkach polsko-niemieckich w kontekście europejskim i polityki bezpieczeństwa pozostają te same – mówi Lang.

Scholz, Tusk i Macron
Tusk nie chciał orientować się tylko na Niemcy. Tu spotkanie w ramach Trójkąta Weimarskiego Zdjęcie: Christoph Soeder/dpa/picture alliance

Konsultacje bez przełomu

Niedosyt pozostawiły także polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe, które odbyły się w Warszawie na początku lipca. Fakt, że do konsultacji w ogóle doszło, należy wprawdzie uznać za bardzo pozytywny znak powrotu do politycznej normalności (przez ostatnie sześć lat rządów PiS konsultacji nie było wcale), to jednak spodziewano się po nich więcej.

Rozczarowujące było to, że Tuskowi i Scholzowi nie udało się znaleźć oczekiwanego przez Warszawę „kreatywnego rozwiązania” sprawy zadośćuczynienie dla żyjących wciąż polskich ofiar niemieckiego terroru podczas drugiej wojny światowej. Nieoficjalnie mówi się, że Olaf Scholz przywiózł do Warszawy propozycję przekazania na ten cel 200 milionów euro, ale dla Donalda Tuska było to za mało. Strona polska oczekiwała rzekomo szerszego pakietu, który obejmowałby także poważne niemieckie zobowiązania dotyczące zwiększenia bezpieczeństwa Polski, a tego nie udało się dopiąć. Pewnie także ze względu na fakt, że rząd w Berlinie wpadł w duże finansowe tarapaty po tym, jak Trybunał Konstytucyjny zabronił mu żonglowania pieniędzmi przeznaczonymi na inne cele i z dnia na dzień odchudził budżet Niemiec o 60 miliardów euro.

Podczas wspólnej konferencji prasowej Tuska i Scholza po konsultacjach wyczuwalne było napięcie. Sprawa zadośćuczynienia przysłoniła też medialnie fakt, że oba kraje przyjęły ambitny, czterdziestostronicowy plan działania, w którym nazwano wspólne obszary do zacieśniania współpracy w najróżniejszych dziedzinach.

Agnieszka Łada-Konefał mówi, iż sam fakt, że konsultacje się odbyły, jest już plusem. – Te konsultacje, a także plan działania, wymusiły na ministerstwach pozostawanie w kontaktach na różnym szczeblu, zarówno roboczym, jak i na najwyższym szczeblu, ale co do efektów tych konsultacji, to nie jestem przekonana, że były szczególnie owocne merytorycznie, nie doprowadziły do konkretów. Poza tym odbyły się w chłodnej atmosferze – mówi.

Tusk skreślił Scholza?

Końcówka roku nie przyniosła poprawy w relacjach na najwyższym politycznym szczeblu. W Polsce bardzo krytycznie odebrano brak zaproszenia dla przedstawiciela Polski na rozmowy na temat Ukrainy, w których uczestniczyli w Berlinie przywódcy Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, a także prezydent USA Joe Biden.

– Polska jest bardzo wyczulona na takie sprawy, jak traktowanie na równi i okazywanie szacunku. I choć merytorycznie było to przeszacowane, to bardzo źle odebrano w Polsce sygnał, który popłynął z Berlina, gdy nie zaproszono nikogo na pożegnalne spotkanie z Bidenem – mówi Kai Olaf Lang. – W Polsce odebrano to jako sygnał, że Niemcy wciąż nas nie akceptują i nie traktują poważnie – dodaje.

Emmanuel Macron, Joe Biden, Keir Starmer i Olaf Scholz w Berlinie
Bardzo źle odebrano w Polsce sygnał, który popłynął z Berlina, gdy nie zaproszono nikogo na pożegnalne spotkanie z BidenemZdjęcie: Christoph Soeder/dpa/picture alliance

Duże niezadowolenie, i to nie tylko w Polsce, wywołała też rozmowa telefoniczna Olafa Scholza z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Z drugiej strony wygląda na to, że w sprawach bezpieczeństwa Europy Donald Tusk spisał już Olafa Scholza na straty i czeka na nowy rząd Niemiec, który wyłonią wybory 23 lutego. Mogą o tym świadczyć ostatnie rozmowy polskiego premiera z prezydentem Francji, które odbyły się w grudniu Warszawie, a także udział Polski w szczycie państw nordyckich i bałtyckich w Szwecji pod koniec listopada. I w jednym i w drugim przypadku Niemcy pozostawiono na uboczu.

Bolesne zderzenie z rzeczywistością

– Gdybyśmy szukali hasła przewodniego na ocenę relacji polsko-niemieckiech w mijającym roku to można by powiedzieć: od nadziei do otrzeźwienia, od wielkich ambicji do nowego realizmu – mówi Kai Olaf Lang.

Jego zdaniem doszło do pewnej trudnej normalizacji. – Oba kraje znowu są w stanie ze sobą rozmawiać. W niektórych obszarach istnieją też możliwości współpracy, także z udziałem innych państw. Ale stare tematy, jak migracja, Ukraina, polityka bezpieczeństwa, różne kultury strategiczne i sprawa pieniędzy nie zniknęły – zauważa niemiecki ekspert.

Pytana o pozytywne zjawiska w relacjach dwustronnych Agnieszka Łada-Konefał zwraca uwagę na współpracę na innych szczeblach niż tylko najwyższy polityczny.  – Myślę, że społeczeństwo obywatelskie, różne organizacje, samorządy, gospodarka, przedsiębiorstwa, czyli bardzo ważni aktorzy tych relacji polsko-niemieckich, czują się swobodniej, tworząc projekty polsko-niemieckie, bo nie idzie z góry taki negatywny przekaz, że z Niemcami lepiej nie współpracować, bo to podejrzane. A w Niemczech nie ma obawy co do tego, co się dzieje w Polsce, więc ta gotowość do współpracy w różnych obszarach jest na pewno większa – ocenia.

Kalendarz wyborczy nie sprzyja

Nadchodzące miesiące raczej nie przyniosą wielu konkretnych wspólnych inicjatyw polsko-niemieckich. W Berlinie własnie upadł rząd Olafa Scholza, 23 lutego odbędą się przyspieszone wybory, a potem przez długie tygodnie układać się będzie nowa koalicja. W Polsce zaś zbliżają się wybory prezydenckie, a w kampanii opozycja może wrócić do antyniemieckich chwytów. Donald Tusk nie będzie zaś chciał dać oponentom okazji do przylepienia mu łatki polityka działającego „für Deutschland”.

Dlatego okno dla pogłębienia współpracy otworzy się zapewne dopiero w drugiej połowie roku, gdy Niemcy będą miały nowego kanclerza, a Polska nowego prezydenta. Choć nauka płynąca z ostatnich dwunastu miesięcy każe temperować oczekiwania co do polsko-niemieckiego motoru, żeby znowu nie było zawodu.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>