Polsko-niemieckie pogranicze. Do lekarza za miedzę
21 marca 2024Formularze, kosztorysy, zgoda kasy chorych, a po wszystkim – rozliczenie kosztów i pokrycie ich części z własnej kieszeni; w transgranicznych usługach medycznych na polsko-niemieckim pograniczu wciąż króluje biurokracja.
– Od wielu lat zabiegamy o to, żeby polscy pacjenci mogli bez przeszkód leczyć się w niemieckim szpitalu w Guben – mówi Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina w rozmowie z DW. – Ale jest to trudne. Pacjent z polskim ubezpieczeniem musi zwykle pokryć różnicę w cenie zabiegu wykonywanego po niemieckiej stronie. Chciałbym, żeby było to finansowane w 100 procentach.
Bartłomiej Bartczak przyznaje, że pacjenci z Gubina i tej części województwa lubuskiego w przypadku problemów ze zdrowiem wielkiego wyboru nie mają. Najbliższy szpital znajduje się w Krośnie Odrzańskim i jest oddalony od przygranicznego miasteczka o ponad 30 km. W dodatku ma tylko cztery oddziały. Z poważniejszymi sprawami trzeba jeździć do kliniki w Zielonej Górze – to ok. 60 km. Tymczasem bezpośrednio po drugiej stronie granicznej Nysy, w bliźniaczym Guben, zlokalizowany jest szpital Naemi-Wilke-Stift. I czeka na pacjentów, także polskich.
Łatwiej zaufać w języku ojczystym
Od ponad dwóch lat w gubeńskim szpitalu działa Międzynarodowe Biuro Pacjenta, do którego zgłaszają się pacjenci z Polski. Część personelu mówi po polsku; w tym języku oznakowano też cały szpital.
Polacy korzystają w Naemi-Wilke-Stift zwykle z zabiegów ambulatoryjnych, np. operacji żylaków, przepukliny, nieskomplikowanych artroskopii, gastroskopii czy kolonoskopii. Za tego typu usługi pacjenci płacą sami, a dopiero później starają się w NFZ o refundację kosztów – maksymalnie do wysokości, w jakiej dana usługa refundowana jest w Polsce. Różnicę w cenie muszą ponieść sami.
– Już teraz wiele rzeczy stało się możliwych, ale leczenie polskich pacjentów wciąż związane jest z dużym biurokratycznym nakładem pracy – przyznaje w rozmowie z DW Beate-Victoria Ermisch, kierowniczka biura projektów w Naemi-Wilke-Stift. – Wielu Polaków, nawet tych z niemieckim ubezpieczeniem, nie szuka jednak u nas pomocy, ponieważ obawiają się, że nie poradzą sobie językowo. Zaufanie do lekarza najlepiej budować w języku ojczystym.
Przykładem inne pogranicza
Z tej sytuacji narodził się pomysł stworzenia Transgranicznego Centrum Zdrowia w Gubinie. Będzie to pierwsza tego typu placówka na polsko-niemieckim pograniczu. Celem tej inicjatywy jest zmiana przepisów prawno-administracyjnych, tak aby na równych zasadach możliwe było leczenie pacjentów z obu krajów. W Europie pierwsze takie centra już powstały, choćby w regionie Cerdanya na granicy hiszpańsko-francuskiej czy w Gmünd na pograniczu austriacko-czeskim.
Polsko-niemieckie centrum medyczne w Gubinie powstanie w ciągu najbliższych trzech lat w ramach unijnego programu Interreg VIA . UE przeznaczyła na ten cel ok. 1 mln euro. Pozostałą sumę parterzy inicjatywy wyłożą ze środków własnych. Są wśród nich, oprócz miast Guben i Gubin, Brandenburskie Zrzeszenie Kas Chorych oraz Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze. Także Narodowy Fundusz Zdrowia podpisał list intencyjny o współpracy. W 2024 roku mają zostać nakreślone przede wszystkim ramy prawne przyszłego centrum, trwają też poszukiwania odpowiedniego lokalu w Gubinie.
Skąd wziąć personel?
Wyzwań jednak nie brakuje. Jednym z nim jest coraz bardziej odczuwalny na pograniczu brak wykwalifikowanego personelu medycznego.
– Jeśli połączy się nawet niewielkie siły, już ma się więcej – przekonuje Beate-Victoria Ermisch i dodaje, że pod tym względem jest optymistką. Placówka chce przyciągnąć personel m.in. elastycznymi formami zatrudnienia tak, żeby pracę można było bez problemu łączyć z obowiązkami rodzinnymi.
Wtóruje jej burmistrz Gubina.
– Po obu stronach granicy brakuje fachowców, nie tylko w branży medycznej – mówi Bartłomiej Bartczak. – Dzisiaj ten, kto zaproponuje lepsze warunki, zdobędzie personel. Jestem dobrej myśli, że to się uda.
Kierowniczka biura projektów w Naemi-Wilke-Stift przyznaje, że wybór na Gubin padł nieprzypadkowo.
– Chcemy stworzyć równowagę w regionie pod względem dostępności do usług medycznych. Gdyby w Guben, obok istniejącego już szpitala, powstało jeszcze ambulatoryjne centrum, a po polskiej nie było żadnej placówki, byłaby to duża nierówność – przekonuje Beate-Victoria Ermisch.
Równe zasady dla wszystkich
Osobną kwestią pozostaje finansowanie usług medycznych. Inicjatorzy projektu chcą, aby były rozliczane na takich samych zasadach, zarówno dla pacjentów z Polski, jak i Niemiec.
– Aktualnie jednak nie wiemy, jak wysoka jest różnica między tym, co refunduje się w Polsce, a tym co w Niemczech. Dlatego chcemy na początek stworzyć listę z najczęstszymi usługami medycznymi wykonywanymi w regionie i zobaczyć, jak wygląda ich finansowanie w obu krajach – mówi Beate-Victoria Ermisch. – Tam, gdzie podobne centra medyczne już istnieją, często okazywało się, że różnica wcale nie jest taka duża, jak początkowo zakładano.
Jako przykład rozwiązania o nierównych refundacjach kierowniczka biura projektów podaje centrum w austriackim Gmünd, niedaleko granicy z Czechami. Czeski ubezpieczyciel zgodził się więcej dopłacać za usługi medyczne, ponieważ uznał, że korzyści z zapewnienia opieki medycznej Czechom mieszkającym na południu kraju, są przeważające.
Potwierdza to Manfred Mayer, dyrektor zarządzający placówki Healthacross MED GMÜND, z którym DW się skontaktowała. Tamtejsze centrum działa od października 2021 roku, a leczą w nim specjaliści z Austrii i Czech. „Jeśli spojrzeć na różne obszary zasięgu, można śmiało powiedzieć, że centrum jest podobnie dobrze odbierane po obu stronach (granicy)” – czytamy w przesłanej nam odpowiedzi.
Koszty opieki doraźnej są tu pokrywane i regulowane zgodnie z europejską umową rozliczeniową. Natomiast w przypadku dalszego leczenia, pacjenci z Czech muszą złożyć wniosek do swojej kasy chorych i otrzymać zgodę na leczenie planowane. „O ile mi wiadomo, do tej pory nie było żadnych odmów ze strony ubezpieczycieli czeskich” – informuje Mayer z centrum w Gmünd.