Kulturkampf Trumpa w imieniu białego elektoratu
14 października 2017"Frankfurter Rundschau" twierdzi, że Trump sam sobie strzela w stopę:
„Nawet, jeśli umowa najpierw pozostanie nienaruszona, konsekwencje dla niespokojnego regionu, jakim jest Bliski Wschód, już wkrótce będą odczuwalne. Obecnie USA nie mogą przeciwstawić prawie niczego konkurencyjnego do perskich wpływów w Syrii, Iraku, Jemenie i Libanie, chyba że to mocarstwo światowe zamierza tam wziąć sobie na głowę kolejną, ustawiczną przygodę militarną. Dzięki porozumieniu nuklearnemu Islamskiej Republice udało się wycofać embargo na ropę. Ten rodzimy surowiec znów można sprzedawać na światowych rynkach.
Rosja, Chiny i Europa nie zamierzają poświęcać swoich lukratywnych interesów dla reanimowanego amerykańskiego embarga. I tak Stany Zjednoczone w pierwszej kolejności zaszkodzą sobie, jeśli do końca roku wycofają się z porozumienia”.
Opiniotwórcza „Süddeutsche Zeitung" z Monachium dokonuje oceny funkcjonowania aparatu administracyjnego pod przywództwem Trumpa:
„Walka o przyszłość umowy nuklearnej jest dotychczas najbardziej pouczającą lekcją o pracy i funkcjonowaniu potężnego aparatu administracyjnego w Waszyngtonie w erze Trumpa. Nie ma tam nawet śladu jakiejkolwiek strategii. Wszystko podąża za impulsem człowieka stojącego na jego czele. A większość jego ludzi jest zajęta zapobieganiem lub ograniczaniem szkód, które wyrządza Trump. W przypadku Iranu doszło teraz do ponownego zakłócenia równowagi. Ryzyko jest wysokie: Czy Senat zachowa się rozsądnie i nie postawi Teheranowi zbyt wysokich barier? Które z ugrupowań w Iranie zechce zbić kapitał polityczny na tej nowej (pozornej) konfrontacji? Jak długo sojusznicy Waszyngtonu, akurat w Europie, zechcą brać udział w tej szaradzie? Trump nie udzieli odpowiedzi na te pytania. Zadba, aby mnożyły się nowe".
Dziennik "Nürnberger Nachrichten" stwierdza, że polityka Trumpa przyczynia się do wzrostu zagrożeń:
„To tragiczne: Świat bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje skoordynowanej polityki w celu ograniczenia kryzysów. Akurat niedawno światowy wskaźnik biedy ujawnił krytyczny punkt zwrotny. Konflikty a także zmiany klimatyczne były w 2016 r. przyczyną niespotykanego od dawna wzrostu liczby osób zagrożonych głodem – co jest przyczyną wzrostu migracji ludności.
Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić jeszcze na trzyletnią absencję w światowej polityce na rzecz polityki wewnętrznej. Nacjonalizm Trumpa przyczynia się do wzrostu globalnych zagrożeń. Dlatego pilnie potrzebna jest rozsądna dyplomacja innych podmiotów na scenie politycznej".
„Leipziger Volkszeitung" pisze o intencjach Trumpa:
„W rzeczywistości Iran nie jest aniołem pokoju, ale prowokacje nie są stosownym narzędziem do prowadzenia polityki na Bliskim Wschodzie. Trump nie walczy nawet dogmatycznie, nie prowadzi polityki zagranicznej. Chce on po prostu zniszczyć to, czego dokonał kiedyś czarnoskóry, prezydent, demokrata Obama. Jest to kulturkampf, który Trump prowadzi w imieniu swego białego elektoratu, który nigdy nie odnalazł się pod rządami Obamy”.
Opr. Barbara Cöllen