Prasa o Grecji: "Uratowane nie zostało wciąż nic. Ani nikt"
24 lipca 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ zapowiada:
"Tsipras wciąż nie uważa tych reform za swoje. Znów powiedział, że czuje się zmuszony wdrażać porozumienie, w które sam nie wierzy. Jeżeli jest jakaś nauka, która płynie z reform wprowadzonych już w wielu krajach, to brzmi ona tak: społeczeństwo może się trwale zmienić tylko wtedy, gdy sama klasa polityczna popycha je do modernizacji i z przekonaniem ją przeprowadza. Tsipras działa odwrotnie: tworzy atmosferę oblężonej twierdzy i przedstawia swój kraj jako ofiarę presji. Może i trafia to do wielu Greków, którzy odczuwają skutki pięcioletniego kryzysu. Ale nie wystarcza, by ten przegrany kraj postawić na nogi".
„Mitteldeutsche Zeitung“ ocenia:
"W europejskim domu znów słychać silniejsze łomotanie. Tylko dzięki głosom opozycji grecki premier był w stanie zebrać większość (do poparcia drugiego pakietu reform – red.). Choć główny punkt, czyli kwestię likwidacji wcześniejszych emerytur, i tak przy aprobacie wierzycieli zdjął z porządku obrad, by nie rozniecać złych nastrojów. Wyraźnie widać podział między Syrizą a samym Tsiprasem. Dlatego coraz bardziej prawdopodobne jest to, że jesienią będzie on musiał ogłosić nowe wybory. Poza tym jeszcze latem fundatorzy pomocy muszą przepchnąć trzeci pakiet. W przeciwnym razie Atenom znów grozi bankructwo".
„Frankfurter Rundschau“ się obawia:
"Tsipras będzie chyba musiał ogłosić jesienią nowe wybory. Dla reszty Europy też nie będzie to spokojny czas. Jeszcze w wakacje fundatorzy muszą zatwierdzić trzeci pakiet pomocowy, inaczej Atenom znów grozi bankructwo. Wznowią się ostre podziały – także u nas w kraju. Uzgodnienia w Atenach to tylko pierwszy krok na długiej i trudnej drodze do normalności. Unia walutowa jest jeszcze daleko od stabilności – zarówno politycznej, jak i ekonomicznej".
„Frankenpost“ ocenia:
"Unia walutowa potrzebuje ustanowienia prawa upadlościowego dla państw. Nie może być tak, że gospodarczo mało znacząca Grecja zagraża całej konstrukcji wspólnoty. Zamiarem Europy nie może być też to, by wspólnota zamieniła się w unię transferową, w której silne narody podejmują niechciane decyzje ws. państw pogrążonych w kryzysie. To tylko roznieci frustrację i bunt. Polityka oparta na presji z obu stron oznaczałaby koniec myśli europejskiej. Rynki finansowe nie chcą takiego planu dla bankrutujących państw. A Europejski Bank Centalny oraz podatnicy z innych krajów są w nagłych przypadkach gotowi do pomocy. Ale demokracja jest ważniejsza niż rynki. System finansowy, którego nie zaakceptują ludzie, jest skazany na porażkę".
„Nürnberger Nachrichten“ pisze:
"Jeszcze nic nie uratowano. Ani nikogo. Rządzącą Syrizę wkrótce czeka rozłam. I co wtedy? Choć ta lewicowa partia protestu jest w niektórych europejskich stolicach tak bardzo nielubiana, stanowi na razie jedyny polityczny czynnik stabilizacyjny, jaki Grecja może zapewnić. Nowe wybory w tej sytuacji nie pomogą. Najpewniej wzmocnią się partie na lewej i prawej flance sceny politycznej, trochę zyskają byłe ugrupowania rządzące – Pasok na lewicy i Nea Dimokratia na prawicy. Zatem dokładnie te partie, które przez dziesięciolecia spychały gospodarkę Grecji w przepaść i doprowadziły ten kraj do ruiny".
Opr. Monika Margraf