Rõivas przed szczytem: Atak przez Suwałki? Możliwy, ale…
7 lipca 2016Tuż przed rozpoczynającym się w piątek (8.07.16) w Warszawie szczytem NATO premier Estonii Taavi Rõivas udzielił wywiadu warszawskiemu korespondentowi „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Konradowi Schullerowi. Szefowie rządów i głowy państw NATO mają zaakceptować w Warszawie porozumienia o wzmocnieniu obecności Sojuszu w Europie Wschodniej poprzez rozmieszczenie czterech batalionów wojska i sprzętu na wschodniej flance.
Rõivas: Atak na nas czy Polskę to atak na NATO
Estoński premier podkreślał swoją pewność co do tego, że jako członek NATO jego kraj – w przeciwieństwie do zaatakowanych przez Rosję Ukrainy czy Gruzji – może czuć się bezpiecznie. "Estonia to członek NATO. Każdy pomysł, by mieszać się w nasze sprawy, pociągnie za sobą natychmiastową odpowiedź ze strony samej Estonii, ale i naszych sojuszników. Scenariusze, które ziściły się w krajach spoza NATO i UE, są u nas nierealne. Każda agresja wobec Estonii, naszych bałtyckich sąsiadów czy Polski oznacza atak na całe NATO" – mówił.
Niemiecki dziennikarz przypomniał jednak obawy Estończyków i obywateli pozostałych państw bałtyckich, że po Gruzji, Ukrainie i Mołdawii to ich ojczyzny mogą stać się kolejnym celem Putina. Zwłaszcza, że swoje interwencje Rosjanie lubią tłumaczyć obroną praw mniejszości rosyjskiej na cudzych terenach. "W Estonii 28 proc. ludności posługuje się na co dzień rosyjskim, w Narwie na granicy z Rosją – ponad 90 proc." – zauważył Schuller. "W Londynie też wielu ludzi mówi po rosyjsku, ale nikt nie postrzega tego jako usprawiedliwienie do inwazji" – stwierdził Rõivas.
Obywatele Rosji nawet nie marzą o tym, co ma Europa
Jak podkreślił, narodowość nie sprawia, że mieszający w Estonii Rosjanie są mniej lojalnymi wobec państwa obywatelami niż etniczni Estończycy: – Kto podważa ich lojalność, obraża ich.
Ocenił też, że obywatele Estonii należą to tej samej ligi społeczeństw, co Niemcy i reszta UE - wybrali demokrację i prawa człowieka. "W Rosji tego nie ma. Zawsze gdy są wybory, Putin pozostaje na szczycie. U nas ludzie cieszą się wolnością, o której w Rosji nie mogą nawet marzyć" - dodał polityk.
Przesmyk suwalski? Zagrożenie istnieje, ale…
Niemiecki dziennikarz spytał też o scenariusz, przed którym ostrzegają niektórzy eksperci: że Rosja mogłaby wkroczyć na terytoria państw bałtyckich przez obszar Polski - przesmyk suwalski („Suwalki Gap”). Zajęcie ich trzech stolic zajęłoby wtedy 36-60 godzin a Rosja mogłyby wtedy odciąć Litwę, Łotwę i Estonię od pomocy sojuszników.
- Musimy brać pod uwagę wszystkie scenariusze, także te mniej prawdopodobne. NATO na pewno dobrze przygląda się takim wyzwaniom geograficznym, jak właśnie przesmyk suwalski. Także kwestii dostępu do Morza Bałtyckiego czy faktowi, że rakiety z obwodu kaliningradzkiego mogą dotrzeć do większości krajów położonych nad Bałtykiem. Zagrożenie istnieje, ale NATO ma środki, by mu zapobiec. Takie analizy musimy wykorzystać teraz na szczycie do tego, by wzmocnić siłę odstraszania. A to wymaga rzeczywistej obecności w każdym regionie – dowodu na to, że sojusznicy trzymają się razem nie tylko na papierze, ale i realnie – mówił Rõivas.
Zgodnie z planami, które będą omawiane na warszawskim szczycie, jeden z czterech batalionów NATO na flance wschodniej ma stworzyć Wlk. Brytania. Jej obywatele właśnie zdecydowali o wystąpieniu z UE. Rõivas nie obawia się jednak, że wpłynie to na aktywność Brytyjczyków w Sojuszu: "Przecież mamy więcej sojuszników spoza UE, nie są to tylko Stany Zjednoczone" - przypomina.
Opr. Monika Margraf