Proces byłego strażnika ze Stutthoffu. Zapadnie wyrok
23 lipca 2020Przed sądem w Hamburgu stoi 93-letni były strażnik SS z obozu koncentracyjnego Stutthof. Jest oskarżony o współudział w zamordowaniu 5230 osób. Wyrok spodziewany jest w czwartek, 23 lipca.
To jeden z ostatnich procesów 75 lat po wojnie, w których chodzi o zbrodnie popełnione w niemieckich obozach koncentracyjnych i obozach zagłady. Rozprawienie się ze zbrodniami Trzeciej Rzeszy, które w ostatnich latach przybrało na sile, chyli się ku końcowi ze względu na wiek oskarżonych.
Proces 93-latka toczy się przed wydziałem karnym sądu dla nieletnich, bo oskarżony był strażnikiem w Stutthofie przed osiągnięciem pełnoletności. Prokuratura domaga się dla niego kary trzech lat pozbawienia wolności, obrona chce uniewinnienia.
Był częścią zbrodniczej machiny
Również w hamburskim procesie sędziowie muszą przede wszystkim wyjaśnić, w jaki sposób pod względem karnym należy uznać rolę oskarżonego w zbrodniczej machinie Holokaustu. Oskarżony nie zaprzecza, że w roku 1944 i 1945 był strażnikiem w Stutthofie. Miał wtedy 17-18 lat. Jednak opinie na temat jego współudziału w zbrodni są rozbieżne.
Dla prokuratury nie ma wątpliwości, że Bruno D., strzegąc wież wokół obozu koncentracyjnego, wspierał systematyczny masowy mord zainicjowany przez władze Trzeciej Rzeszy, przy tym zdawał sobie sprawę z rozmiarów zbrodni. Jednocześnie miał szansę zrezygnować ze służby.
W osobistej konfrontacji ze zbrodnią tego rodzaju „nie wystarczy odwrócić wzrok i czekać, aż się skończy” – powiedział w swojej mowie oskarżycielskiej prokurator generalny Lars Mahnke. Trzeba było „skończyć z lojalnością wobec zbrodniarzy”. Żołnierz miał natychmiast odmówić pełnienia służby.
Gdyby tylko mógł…
Oskarżony z kolei i jego obrońca domagają się zrozumienia położenia, w jakim był nieletni jeszcze wtedy oskarżony. Znalazł się w sytuacji odbieranej przez niego jako sytuacja bez wyjścia. „Z pewnością" – jak zapewniał Bruno D. w swojej ostatniej mowie przed sądem – złożyłby raport o przeniesienie go do innych zadań, gdyby tylko miał taką możliwość.
Również jego obrońca Stefan Waterkamp miał wątpliwości, że Bruno D. wiedział o możliwościach przeniesienia. Również ze względu na ówczesną uległość wobec rozkazów nie można było oczekiwać, że akurat nieletni strażnik „wyłamie się z szeregu”.
„Nie może się nigdy więcej powtórzyć”
W obozie Stutthof, 40 km od Gdańska, SS mordowało więźniów w komorach gazowych, skazywało ich na głód i zamarznięcie, strzelało im w potylicę, uśmiercało zastrzykiem z fenolu. Liczbę ofiar obozu szacuje się na 65 tys.
Bruno D. w ostatnim słowie powiedział: „Pragnę przeprosić tych, którzy przeszli przez to piekło szaleństwa oraz ich krewnych. Coś takiego nie może się nigdy więcej powtórzyć".
Ważnym argumentem obrony jest fakt, że rozmiar zbrodni w obozie oskarżony pojął dopiero przez relacje ofiar i rzeczoznawców podczas procesu. W czasie służby nie wolno mu było przebywać w wewnątrznej części obozu.
To z kolei wywołało oburzenie wśród ocalałych, którzy nie chcieli słyszeć o takich usprawiedliwieniach. Jeśli Bruno D. mówi, że nie zauważył, co się dzieje w obozie, „to po prostu kłamie” – podkreślił były polski więzień Marek Dunin-Wasowicz, jeden z oskarżycieli posiłkowych. – Bezpośrednio lub pośrednio uczestniczył w mordowaniu – powiedział Dunin-Wasowicz, który swój udział w procesie uznał za obowiązek. Nie chciał, żeby „ten czas powrócił”.
(AFP/dom)