Rasizm w Europie. "Tematy, z którymi musimy się zmierzyć"
13 czerwca 2020Jednym z zadań unijnego komisarza Margaritisa Schinasa jest ochrona „europejskiego sposobu życia”. Stąd ten grecki polityk czuje się odpowiedzialny także za temat rasizmu. – Mamy mniej problemów niż Stany Zjednoczone, nasze systemy socjalne są lepsze – oświadczył Schinas w czasie wideokonferencji organizacji „Delphi Economic Forum”. Przyznał jednak, że także w Europie pod względem równości szans jest jeszcze sporo do zrobienia – "mnóstwo tematów, z którymi musimy się jeszcze zmierzyć".
Francuska iluzja
Do takich tematów należy między innymi dyskryminacja w poszukiwaniu pracy. Dla Kesiah, paryskiej studentki prawa, to chleb powszedni. W poszukiwaniu praktyki w kancelarii adwokackiej wielokrotnie została odrzucona. Miejsce dla praktykantów były rzekomo już zajęte. – Chcą, żebyśmy wierzyli, że nas akceptują. Ale uważam, że jest w tym wiele hipokryzji. Nie jest tak jak w przypadku George'a Floyda w USA, gdzie rasizm widać na tysiąc kilometrów, u nas jest on ukryty. We Francji można to zauważyć na podstawie wielu małych rzeczy, w poszukiwaniu pracy albo na ulicy, kiedy jest się zatrzymywanym bez powodu – opowiada.
Razem z tysiącami Francuzów w ubiegły weekend Kesiah brała udział w ulicznych demonstracjach przeciwko rasizmowi i dyskryminacji. Przypominały one także o przypadkach przemocy policyjnej we Francji, ostatnio o śmierci Adama Traore w 2016 roku.
Chodzi nie tylko o brutalne traktowanie – na przedmieściach francuskich miast na porządku dziennym jest tzw. racial profiling. I tak jeden sondaży wykonany na zlecenie Rady Europy wśród 5000 młodych mężczyzn afrykańskiego czy arabskiego pochodzenia wykazał, że osoby te były kontrolowane przez policję 20 razy częściej niż inni mieszkańcy Francji.
Masowe protesty we Francji przyniosły już pierwsze efekty. Szef MSW Christophe Castaner zabronił policjantom stosowania chwytów za szyję w trakcie zatrzymywania podejrzanych. Zaprzecza on wprawdzie, że jego policja jest generalnie rasistowska, przyznaje jednak, że "niektórzy policjanci są rasistami".
Kolonializm i ludobójstwo
Demonstracje odbywają się nie tylko w Paryżu, ale i w Brukseli. – Przyjechaliśmy tu, ponieważ Bruksela jest stolicą Europy – powiedziała jedna z organizatorek. Brenda Auchimba jest poirytowana codzienną dyskryminacją i działaniami policjantów, którzy na każdym rogu zatrzymują afrykańską i arabską młodzież. Ponadto domaga się ona, by z cokołu zdjęto pomniki króla Belgów Leopolda II (1835 – 1909). Belgijskie panowanie w Kongo należy do wstydliwych rozdziałów historii Belgii. Dopiero w 1998 r. historyk Adam Hochschild przywrócił pamięć o ludobójstwie i wyzysku mieszkańców tego afrykańskiego kraju.
Podczas panowania Belgów w Kongo zginęło 10 mln osób. Do dziś belgijskie podręczniki szkolne milczą na ten temat. – Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją co czujemy, kiedy widzimy te pomniki – mówi Brenda. W Antwerpii tamtejszy burmistrz nakazał już przeniesienie pomnika dawnego monarchy do muzeum.
"Wielka Brytania nie jest niewinna"
Także w Wielkiej Brytanii po stronie demonstrantów obalających pomniki opowiedział się sam burmistrz Londynu. Sadiq Khan, syn pakistańskich imigrantów, nakazał zdjęcie z cokołu pomnika handlarza niewolnikami Roberta Milligana. – To smutna prawda, że spora część naszego bogactwa pochodzi z handlu niewolnikami, ale nie musimy publicznie świętować tego na naszych placach – powiedział polityk partii pracy.
Z kolei konserwatywnej, choć również pochodzącej z pakistańskiej rodziny szefowej brytyjskiego MSW Priti Patel nie podobają się tego typu protesty. Zapowiedziała, że demonstranci, którzy w Bristolu wrzucili do portowego basenu posąg handlarza niewolnikami Edwarda Colstona, będą musieli odpowiedzieć przed sądem za swoje „haniebne czyny”.
– Wielka Brytania nie jest niewinna. Rząd i policja nigdy nie odpowiedziały za śmierć wielu ciemnoskórych osób – mówi jeden z demonstrantów na londyńskim Parliament Square. – Dobrze widzieć ten zbiorowy smutek i gotowość do zmiany tej sytuacji. I właśnie o to chodzi – mówi osoba obok.
Solidarność z George'm Floydem także w Wielkiej Brytanii wywołała poruszenie ze względu na rasizm dnia codziennego, socjalną dyskryminację i różnego rodzaju działania policji. Do tego dochodzi np. tzw. Windrush Scandal - funkcjonariusze deportowali migrantów, którzy od dziesięcioleci żyli w Wielkiej Brytanii. Musieli opuścić kraj tylko dlatego, że nigdy formalnie nie przyjęli brytyjskiego obywatelstwa.
Wiele przykładów rasizmu
- W Europie znaleźć można wiele przykładów indywidualnego i zinstytucjonalizowanego rasizmu - mówi kryminolog Ben Bowling z londyńskiego Kings College. Zaznacza on jednak, że brutalność policji w USA ma o wiele większe rozmiary, tam z rąk policji ginie rocznie 1000 osób.
Problemem jest zdaniem Bowlinga to, w jaki sposób instytucje "obchodzą się z mniejszościami i grupami wykluczonymi. Widać to w Wielkiej Brytanii, w jaki sposób policja traktuje osoby ciemnoskóre lub pochodzące z Azji. Widać to także wyraźnie w Niemczech, we Francji i wszędzie tam w Europie, gdzie mamy do czynienia z wykluczaniem mniejszości, a policja uznaje je za sprawiające problemy”.
Ale chodzi o coś więcej – "dyskryminacja to nie tylko problem policji, ma ona wiele wspólnego z gospodarką, z edukacją i z rodziną". Państwa europejskie muszą pogodzić się z tym, że ich przyszłość będzie wielokulturowa i pluralistyczna, i każdy obywatel musi mieć takie same szanse życiowe.
"Wstydzę się"
Do takiej konstatacji Europie jeszcze daleko. Tylko 24 z 705 eurodeputowanych ma korzenie afrykańskie lub azjatyckie, chociaż osoby takiego pochodzenia stanowią 10 proc. ludności całej UE. Jedną z nich jest Szwedka Alice Kuhnke z frakcji Zielonych: – Wstydzę się, ponieważ nie odzwierciedlamy liczebności tej grupy. Musimy więc zadbać o to, żeby w przyszłości było więcej deputowanych, którzy wyglądają inaczej i mają różne korzenie.
Kuhnke jest posłem sprawozdawcą dyrektywy antydyskryminacyjnej Unii Europejskiej, która od 2008 r. znajduje się w europarlamentarnej zamrażarce. Propozycja regulacji prawnej, która zobowiązuje do równego traktowania wszystkich obywateli w sprawach socjalnych, jest blokowana przez wiele państw członkowskich. Połowa państw UE nie ma nawet planu działania, w jaki sposób przeciwstawiać się rasizmowi.
Szwedzka polityk liczy na to, że demonstracje w Europie dostarczą nowych impulsów. – Jestem przekonana, że możemy wykorzystać to zdenerwowanie i uświadomienie sobie problemu przez tak wielu ludzi. Ale nie może skończyć się jedynie na pięknych słowach o równości, musi to znaleźć wreszcie odzwierciedlenie w prawodawstwie UE.