Sondaże: Nowy europarlament bez populistycznej rewolucji
24 maja 2019Ostatnie sondaże przed wyborami do Parlamentu Europejskiego dają - według średniej liczonej przez "Financial Times" - około 23 proc. mandatów europoselskich dla centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która obejmuje m.in. PO i niemieckie partie CDU i CSU. Około 20 proc. przypada centrolewicowym Socjalistom i Demokratom (S&D), do których należy m.in. niemiecka SPD i polski SLD (a do wejścia do tej grupy kuszona jest Wiosna). Centroprawicy i centrolewicy po raz pierwszy zabraknie głosów do "wielkiej kolacji", która dzięki kontroli nad ponad połową izby wystarczyłaby do zatwierdzenia nowej Komisji Europejskiej. Naturalnymi kandydatami do jej poszerzenia są jednak liberałowie wraz z europosłami Emmanuela Macrona (łącznie 13 proc. mandatów) oraz Zieloni (7 proc.).
Choć wielkim tematem tej kampanii eurowyborczej była siła partii spozagłównego nurtu, sondaże nie pokazują rewolucyjnych zmian. Bardzo niejednorodna mieszanka silnych eurosceptyków, populistów oraz skrajnej prawicy, do której wrzuca się partie od brytyjskich torysów poprzez PiS aż po niemiecką AfD, powinna wedle ostatnich prognoz urosnąć z obecnych około 20 proc. do 25 proc. miejsc w Parlamencie Europejskim. - Pamiętam, jak przy eurowyborach z 2014 r. żyliśmy wizjami "wielkiej antyunijnej frakcji". Nic z tego nie wyszło, ale teraz mamy powtórkę. Niewspółmierna uwaga mediów dla tych ugrupowań to stałe zjawisko - przekonuje holenderski ekspert od populizmu Cas Mudde z University of Georgia.
Przereklamowani populiści
Prawicowi populiści, eurosceptycy i partie skrajne w kończącej się kadencji zasiadały w trzech frakcjach, a w nowej - jak się teraz zanosi - mają szanse na pomieszczenie się w dwóch klubach. Jednym z nich byłby poszerzony klub konserwatystów EKR (m.in. z PiS, torysami i może z Fideszem po jego ewentualnej dezercji lub wyrzuceniu z centroprawicowej EPL). - Matteo Salvini i Marine Le Pen rozmawiają, wiecują z wciąż tymi samymi paroma innymi ugrupowaniami, namawiają nowych adeptów do swej międzynarodówki... I na razie nic. Milczy PiS, milczą inni wciąż nieprzekonani. I to jest naprawdę ciekawa historia! - twierdzi profesor Mudde.
Polityka antyimigracyjna, która scalała sojusz wielu eurosceptyków i sił antyunijnych, w ostatnich nadżarła od środka unijne międzynarodówki głównego nurtu (zaostrzyły kurs wobec migrantów) i przyspieszyła wyobcowanie Viktora Orbana. Wygasły kryzys migracyjny w wielu krajach jednak coraz trudniej wykorzystywać do rozgrywek politycznych. A ponadto brukselscy optymiści podkreślają, że także w ostatnich latach część mocno eurosceptycznych partii z bardzo lewicowej frakcji GUE/NGL złagodziła swój stosunek do UE i przesunęła się nieco ku centrum. Koronnym przykładem jest grecka Syriza pod przywództwem premiera Aleksisa Tsiprasa.
Bardzo możliwe, że głównym populistycznym wyzwaniem dla UE wcale nie będzie eurosceptyczna i skrajnie prawicowa grupa w Parlamencie Europejskim, lecz "nadreprezentacja" tych sił w niektórych krajach. Nowe unijne przepisy są zatwierdzane zarówno przez europosłów, jak i przez ministrów w Radzie UE. Choć zatem włoska Liga zapewne wypadnie dobrze w eurowyborach, to i tak jej wszyscy eurodeputowani razem wzięci będą politycznie ważyć mniej od wicepremiera i szefa MSW Mattea Salviniego w Radzie UE do Spraw Wewnętrznych.
Ugrupowanie Le Pen zdobyło najwięcej francuskich euromandatów już w 2014 r., ale powtórka tego wyniku w tym roku mogłaby - jak tłumaczy jeden z unijnych dyplomatów - podciąć skrzydła ludziom Emmanuela Macrona. - I pozostaje sprawa nowej Komisji Europejskiej. Polska, Węgry, Włochy... Jeśli trzy-cztery rządy będą obstawać przy tylko mocno eurosceptycznych kandydatach swych krajów na komisarzy UE, to może być dla Unii wyzwanie większe od wyników eurowyborów - przekonuje nasz brukselski rozmówca.
Timmermans goni Webera
Unijne międzynarodówki wystawiły w kampanii swych liderów (nazywanych z niemiecka Spitzenkandidatami), czyli kandydatów na nowego szefa Komisji Europejskiej po Jeanie-Claudzie Junckerze. Oddanie głosu na partię należącą do EPL teoretycznie oznacza poparcie dla Manfreda Webera, a głos na S&D to poparcie dla Fransa Timmermansa. W rzeczywistości liderzy ci to tylko kandydaci na kandydatów, bo żadna frakcja nie będzie mieć większości w Parlamencie Europejskim, a ceną za sklejenie koalicji może być rezygnacja z ambicji liderów. Ponadto przywódcy krajów UE są bardzo niechętni całemu pomysłowi ze Spitzenkandidatami.
Pomimo to spore emocje w Brukseli wywołuje wyścig Weber-Timmermans. Przez większość kampanii eurowyborczej zanosiło się, że Weber będzie mieć za sobą największą grupę europosłów, ale teraz to jest mniej pewne. Jeśli od głosów EPL odjąć europosłów Fideszu (Orban ostatnio zadeklarował swój sprzeciw wobec kandydatury Webera), a Timmermansowi - ponoć trwają takie rokowania - dodać głosy europosłów Syrizy (a także Wiosny), wychodzi remis. - Idziemy w EPL łeb w łeb - zapewniał Timmermans w tym tygodniu w Warszawie.
Wyniki eurowyborów będą tematem szczytu UE w najbliższych wtorek. Dyplomaci niektórych krajów spodziewają się, że już wtedy padnie deklaracja, że jedna z dwóch głównych posad w Unii (po Junckerze i po Tusku) musi przypaść kobiecie. To zwiększałoby szanse Dunki Margrethe Vestager (po Junckerze) i litewskiej prezydent Dalii Grybauskaite (po Tusku).