Szef MSZ Ukrainy za sankcjami wobec Gerharda Schroedera
19 marca 2018„Sankcje powinny obejmować nie tylko członków rosyjskiego rządu i rosyjskich koncernów państwowych, lecz także tych, którzy za granicą forsują projekty Putina” – powiedział szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin w rozmowie z tabloidem „Bild". „Gerhard Schroeder jest najważniejszym zagranicznym lobbystą Putina. Należy zbadać możliwości podjęcia przez UE przeciwko niemu odpowiednich działań” – dodał.
Niemieccy politycy popierają Klimkina
Pomysł Klimkina poparło kilku niemieckich polityków. Eurodeputowany Elmar Brok powiedział, że postawa Schroedera, który reprezentuje interesy Putina, jest skandalem. „Zadziwiające jest to, że działalność byłego kanclerza nie była dotychczas przedmiotem publicznej debaty” – powiedział „Bildowi" Brok.
Polityk Zielonych Cem Oezdemir nazwał Schroedera „propagandystą Putina”. „Kto zaprasza Schroedera, musi zdawać sobie sprawę, że zaprasza tubę Putina” – podkreślił. „Bild" zaznacza, że Schroeder jest „najlepszym kumplem” wybranego na kolejną kadencję prezydenta Rosji, któremu „pomagał przy realizacji kontrowersyjnych projektów Nord Stream 1 i 2, i którego obejmował kilka dni po rosyjskiej interwencji na Krymie”. Schroeder zalecał też USA i UE złagodzenie sankcji wobec Rosji – dodaje „Bild".
Przeciwny sankcjom jest jednak rząd w Berlinie. - Rząd Niemiec i kanclerz nie widzą powodu do rozważenia takich postulatów - oświadczył rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert.
Liczne funkcje Schroedera
Od września Schroeder zajmuje stanowisko szefa rady dyrektorów rosyjskiego koncernu naftowego Rosnieft, w którym państwo rosyjskie ma 51 proc. udziałów. Były kanclerz zachował piastowane od lat stanowisko przewodniczącego komitetu akcjonariuszy spółek Nord Stream i Nord Stream 2.
Schroeder kierował niemieckim rządem w latach 1998-2005. W tym czasie nawiązał bliskie kontakty z Putinem, które z czasem przekształciły się w przyjaźń.
„Bild" zwraca uwagę, że rolą Schroedera i kwestią ewentualnych sankcji wobec niego zajął się renomowany dziennik „Wall Street Journal".
Jacek Lepiarz, Berlin