Sześć obrazków o śmierci. WYWIAD
28 listopada 2021DW: Natknął się Pan na ten komiks przypadkiem.
Prof. Kees Ribbens*: Tak, któregoś dnia, przeczesując internet w poszukiwaniu publikacji związanych z Holocaustem, znalazłem malutkie zdjęcie czegoś, co wyglądało jak fragment starego komiksu, czarno-białego, drukowanego na żółtym papierze. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Tym, co zwróciło moją uwagę, była scena z komory gazowej, co w literaturze popularnej było raczej niespotykanym obrazem. Postanowiłem dowiedzieć się więcej.
Z jakim skutkiem?
Udało mi się ustalić, że komiks został wydany w styczniu 1945 roku w Nowym Jorku i był częścią pamfletu politycznego pod tytułem „Krwawy zapis nazistowskich okrucieństw” (ang. Bloody record of Nazi atrocities). Zachowało się kilka egzemplarzy wydania, żadnego nie ma jednak w europejskich bibliotekach; najbliższy jest w Izraelu, kilka – w USA. Autorem komiksu był już dzisiaj zapomniany rysownik August M. Froehlich, zatytułował go „Nazistowska parada śmierci” (ang. Nazi death parade).
Kim był Froehlich?
Nie ma o nim wielu informacji, do dzisiaj nie znamy ani dokładnej daty jego urodzenia, ani śmierci. Miał korzenie czesko-austriackie, wyemigrował do Ameryki na początku XX w. Przez wiele lat pracował w przemyśle filmowym, był autorem plakatów dla Universal Studios. Komiksem zajął się późno, musiał być już po 60-tce.
To ciekawe, bo w USA w połowie lat 30., a zwłaszcza w czasie II wojny światowej, komiksy były bardzo popularne, ale ich rysowaniem zajmowali się raczej młodzi rysownicy. Nie wiadomo dlaczego to właśnie Froehlich dostał to zlecenie.
„Parada” to raptem sześć obrazków. Co jest w nich takiego specjalnego?
Na tych sześciu klatkach udało się zilustrować ostatnią fazę Holocaustu i pokazać niezwykle zorganizowany proces eksterminacji ludzi. Na pierwszym obrazku widać ludzi przywożonych do obozu pociągami towarowymi. Drugi przedstawia sortowanie dobytku odebranego więźniom, skrzynia z napisem „Berlin” sugeruje, że co użyteczniejsze rzeczy wysyłane są do Rzeszy. Trzecia klatka z pozoru jest niewinna: widać nagich mężczyzn biorących prysznic pod nadzorem strażników; do łaźni wprowadzani są mężczyzna z chłopcem, może ojciec i syn. Woda musi być ciepła, bo w powietrzu unosi się para. Dzisiaj wiemy, że kąpiel miała uspokoić więźniów i otworzyć pory ich skóry, żeby gaz mógł szybciej w nie wniknąć. Obrazek czwarty to komora gazowa. Widać nagie kobiety i dzieci, niektórzy stoją, inni kulą się, ktoś leży, nie widzimy ich twarzy, ofiary są od nas odwrócone. Ich śmierć przez szybę obserwują dwaj nazistowscy żołnierze. Piąta klatka przedstawia to, co działo się z ciałami po śmierci i to, że np. wyrywano im złote zęby. Niektóre ciała leżą na ziemi, co pokazuje jak niewiele były wtedy warte. Szósty rysunek pokazuje proces palenia zwłok w krematoriach. To rzadkość, wiemy, jak wyglądały piece krematoryjne, mamy zdjęcia, nie ma jednak obrazów ilustrujących ich działanie.
W latach 40. istnienie niemieckich obozów koncentracyjnych nie było już chyba dla nikogo tajemnicą? W 1942 roku rząd polski na uchodźstwie opublikował oficjalny raport na temat eksterminacji Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce.
Owszem, krążyły plotki o komorach gazowych, ale nie każdy chciał w nie wierzyć. Zwłaszcza, że to były tylko słowa, brakowało dowodów wizualnych. Zdjęcia z obozów koncentracyjnych były niezwykle rzadkie. Niemcy nie dokumentowali Holocaustu, przynajmniej nie na potrzeby publiczne. Wiedzieli, że to może kiedyś być wykorzystane przeciwko nim. Dlatego rysunki były dość logicznym pomysłem, by pokazać, co działo się w obozach.
Komiks to dobry pomysł? Pierwsze komiksy nazywano „funnies”, miały przedstawiać coś zabawnego.
Tematyka wcale nie musiała być zabawna. Charakterystyką komiksu jest to, że przedstawia historię sekwencyjnie, dzięki czemu artysta mógł pokazać los prześladowanych Żydów i ich ostatnie chwile – razem ze sceną z komory gazowej – tak, żeby czytelnicy mogli to sobie wyobrazić.
Froehlich nigdy nie był w obozie?
Nie był. Jego rysunki powstały na podstawie relacji świadków przekazanych mu przez rosyjskiego korespondenta wojennego Konstantina Simonowa, któremu pozwolono wejść do obozu po jego wyzwoleniu przez Armię Czerwoną.
Ale to, że autor czerpał wiedzę o Majdanku z opowieści osób trzecich sprawiło, że do komiksu wkradły się drobne przekłamania?
Na rysunku sortowaniem dobytku więźniów zajmują się niemieccy żołnierze; dzisiaj wiemy, że zmuszani byli do tego inni osadzeni. Myślę, że artyście taki poziom zorganizowania zła po prostu nie mieścił się w głowie.
Poza tym rysunki Froehlicha przedstawiają raczej niewielkie grupy osób, tymczasem w obozach i komorach gazowych ludzie ginęli masowo. To jednak mogło wynikać z ograniczeń formy, rysownik mógł się obawiać, że ilustracje będą nieczytelne. Warto jednak pamiętać, że w czasach, gdy ludzie mieli jedynie mgliste wyobrażenie o tym, co się działo za drutami obozów, Froehlich uwierzył w to, co usłyszał i świetnie to zobrazował.
Komiks powstał po wyzwoleniu Majdanka, ale inne obozy wciąż funkcjonowały. Czy rysunki Froehlicha przemówiły do opinii publicznej?
Raczej nie. Z jakiegoś powodu ludzie nie potrafili albo nie chcieli uwierzyć w to, co widzą i pewnie dlatego publikacja została niemal całkowicie zapomniana. Dopiero wyzwolenie Auschwitz i Dachau w 1945 roku sprawiło, że prawda o Zagładzie zaczęła się przebijać.
To najstarszy komiks, który ilustruje, co działo się w nazistowskich obozach zagłady?
Tak sądzę, choć zapewne nie do wszystkich dokumentów z II wojny światowej udało nam się dotrzeć. Mogę jedynie powiedzieć, że jak dotąd nie natknąłem się na starszy egzemplarz.
Rozmawiała Jowita Kiwnik Pargana
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
* Prof. Kees Ribbens – historyk z Instytutu Badania Wojny, Zagłady i Ludobójstwa (NIOD) w Amsterdamie, wykładowca na Uniwersytecie Erasmusa w Rotterdamie