TAZ: „Prawdziwy okrzyk przerażenia“
22 sierpnia 2015Słowo "azyl" jest dzisiaj w Polsce praktycznie nieznane, pisze korespondentka berlińskiej „Tageszeitung”. Dla wielu Polaków to nie do wyobrażenia, by uchodźcy polityczni mogli szukać w ich kraju schronienia. ”Wciąż panuje tu wyobrażenie, że jest się przecież samemu potencjalnym emigrantem”, konstatuje autorka. Zwraca też uwagę na fakt, że kiedy przed tygodniami Komisja Europejska zwróciła się do polskiego rządu z prośbą, by przyjął niecałe 4 tys. uchodźców z Erytrei i Syrii, w szeregach tak prawicowych jak i lewicowych polityków zawrzało z oburzenia.
Korespondentka przytacza wyniki ankiety przeprowadzonej przez "Rzeczpospolitą”. Jak wynika z niej, 70 procent Polaków jest przeciwnych przyjęciu uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Polski rząd „zgrzytając zębami” zgodził się ostatecznie na przyjęcie 2 tys. uchodźców - pisze TAZ. Przy tym, jak zapewniła premier Ewa Kopacz, koszty zakwaterowania, opieki i integracji w wysokości 70 mln euro przejmie Unia Europejska.
„W obliczu setek tysięcy imigrantów występujących o azyl w sąsiednich krajach ta grupa uchodźców w liczbie 4199 ubiegających się o azyl w Polsce w pierwszej połowie 2015 r. sprawia wrażenie, jakby pomyliła adres", komentuje Gabriele Lesser.
W Polsce, w jej opinii, "o azyl wnioskują ci pechowcy”, których złapały służby graniczne a byli to dotąd głównie Czeczeni. A ponieważ posiadają obywatelstwo rosyjskie muszą się liczyć z deportacją do Moskwy. O azyl wnioskowało też 1345 Ukraińców oraz 208 Gruzinów.
Jak informuje dalej korespondentka, w pierwszych 6 miesiącach 2015 azyl w Polsce otrzymało tylko 273 uchodźców z Syrii, Egiptu i Iraku. Ale nic nie zatrzymuje ich w Polsce, ponieważ „pół roku przewidziane na integrację to zbyt krótki okres a świadczenia są też niskie. Dlatego prawie wszyscy jadą dalej na Zachód”.
Na koniec TAZ przypomina znamienne w tym kontekście fakty z przeszłości Radosława Sikorskiego, do niedawna jeszcze szefa polskiej dyplomacji. Podczas stanu wojennego otrzymał on azyl polityczny w Wielkiej Brytanii i dzięki państwowemu stypendium studiował na Oksfordzie, zostając potem dziennikarzem i robiąc od 1989 r. karierę polityczną w wolnej Polsce. „Jednak teraz, kiedy dyskutowano nad tym, ilu kraj może przyjąć uchodźców, milczał”, zauważa korespondentka TAZ. Lesser przytacza też przykład eurodeputowanej Róży Thun, która „publicznie opowiadała się za przyjęciem uchodźców”. Również ona znalazła w 1981 r. schronienie za granicą, tyle że w Niemczech.
opr. Aleksandra Jarecka