Trump i Erdogan. Turcja między frontami
19 kwietnia 2017Ledwo Turcy opowiedzieli się za zmianą systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki, ministerstwo spraw zagranicznych USA upomniało rząd Turcji, by przestrzegał zasad praworządności. – Wzywamy turecki rząd, by respektował podstawowe prawa i swobody wszystkich obywateli – oświadczył rzecznik ministerstwa Mark Toner. Stany Zjednoczone wspierają demokratyczny rozwój w Turcji i należy do niego też praworządność oraz zróżnicowany krajobraz medialny.
Krótko potem prezydent USA Donald Trump chwycił za słuchawkę i przyjął zupełnie inny ton: pogratulował prezydentowi Erdoganowi sukcesu w referendum. Szczegóły rozmowy nie zostały ujawnione. Jednak zdaniem "Washington Post" rozmowa ta pozwala przypuszczać, że wynik i kontrowersyjny przebieg referendum nie wpłynie na relacje między Turcją a USA. Międzynarodowi obserwatorzy ganili, że zwolennicy i przeciwnicy systemu prezydenckiego nie mieli w głosowaniu tych samych możliwości.
W Waszyngtonie te krytyczne głosy nie zdają się odgrywać istotnej roli. Strategiczne znaczenie Turcji jest zbyt duże, by Stany Zjednoczone zmieniły swój kurs, przypuszcza "Washington Post". – Nie sądzę, by rząd USA miał problemy z turecką demokracją – cytuje gazeta Gönül Tol z think tanku „Middle East Institute” w Waszyngtonie. Nowy amerykański rząd od początku sygnalizował, że będzie współpracował ze swoimi partnerami. – Ale nie będzie się wtrącał w ich sprawy wewnętrzne – zaznacza Tol.
Trump versus Putin
W rozmowie Trumpa i Erdogana wewnętrzne sprawy Turcji nie odgrywały najwyraźniej żadnej roli. Wiadomo natomiast, że obydwaj prezydenci omawiali dalsze postępowanie w Syrii. I tak Trump miał jeszcze raz podziękować Erdoganowi za wsparcie w przeprowadzonym na początku kwietnia amerykańskim ataku rakietowym na syryjską bazę lotniczą Szajrat.
Nadal nieznane jest natomiast przesłanie polityczne tego ataku. Zdaniem katarskiej stacji telewizyjnej Al-Jazeera jego właściwym adresatem był Władimir Putin. Trump chciał przetestować lojalność Putina wobec Asada – sądzi na swojej stronie internetowej stacja. Rząd USA chciał podbić moralne koszty rosyjskiego wsparcia: w jakim stopniu Putin byłby gotowy do konfrontacji z USA, by utrzymać przy władzy reżim Baszszara al-Asada?
Rysująca się konfrontacja może być jednak krótkotrwała, przypuszcza Al-Jazeera. – Putin chce pokazać się w domu jako silny przywódca. Wyzwanie rzucone Waszyngtonowi uchodzi za sport narodowy. Tymczasem Trump dba o to, by inscenizować się jako przeciwnik Putina. Ale dla obydwóch to przejściowe. W wywiadzie udzielonym 12 kwietnia Trump zapytany, czy z punktu widzenia jego rządu Asad powinien odejść, odpowiedział: „Upieramy się przy tym? Nie. Myślę jednak, że kiedyś to się stanie”.
Rozczarowana syryjska opozycja
Taka postawa jest ryzykowna – uważa Al-Jazeera. Wprowadza bowiem w błąd syryjską opozycję. Sam atak zachęcił przeciwników Asada do kontynuowania walki. Ale bez dalszego wsparcia oznacza to tylko przedłużenie wojny a tym samym dalszy przelew krwi. Przeciwnicy Asada zaczynają właśnie zdawać sobie z tego sprawę.
Ten niezdecydowany kurs przyjęty przez USA jest też ryzykowny dla Turcji. Bo także rząd w Ankarze porusza się zmiennym kursem. Z jednej strony, biorąc pod uwagę Syrię, współpracuje ściśle z Rosją. Pokazała to chociażby konferencja pokojowa w stolicy Kazachstanu Astanie, powołana do życia przez obydwa kraje w końcu stycznia. Jednocześnie jednak Ankara szuka zbliżenia z USA – i to bez względu na to, że obydwa mocarstwa mają dotąd przeciwstawne wyobrażenia o politycznej przyszłości Asada. Moskwa chce go zatrzymać, podczas gdy Waszyngton, przynajmniej do tej pory, domagał się jego ustąpienia.
Turcja między wszystkimi frontami?
Turcji grozi pozycja między frontami – pisze zajmujący się problematyką bliskowschodnią magazyn internetowy Al-Monitor. Obydwa mocarstwa – Rosja i USA mogą dojść do wniosku, że Turcja jest nieobliczalnym i dlatego niepewnym partnerem. „Polityka zagraniczna powinna się opierać na solidnych, dobrze przemyślanych zasadach – Nie na impulsywnych reakcjach“ – zauważa Al-Monitor. I tak kontrowersyjna kwestia przyszłości Asada może zepchnąć na margines wspólne interesy, które łączą USA, Rosję i Turcję: walka z tzw. Państwem Islamskim i innymi islamskimi organizacjami terrorystycznymi.
Ale wieloznaczna polityka bliskowschodnia Trumpa nie jest bez ryzyka także dla USA. Gdyby Stany Zjednoczone miały pójść kursem, jaki zasygnalizował w swojej rozmowie z Erdoganem Donald Trump, ryzykują, że całkowicie zaprzepaszczą w Turcji swoją reputację międzynarodowego gwaranta demokracji i praw człowieka – i przypuszczalnie nie tylko w Turcji. W ten sposób Stany Zjednoczone podkopałyby zaufanie w wartości, na które tradycyjnie powołują się w swojej polityce. A istniejąca na Bliskim Wschodzie tendencja do odwracania się od Zachodu jeszcze by się umocniła.
Kersten Knipp / Elżbieta Stasik