Nowa komisja ds. molestowania dzieci. "Wyraźny sygnał"
4 maja 2016Podczas konferencji w Berlinie inaugurującej społeczny projekt "Niezależna komisja do zbadania nadużyć seksualnych wobec dzieci" członkowie gremium wyjaśniali, jakie czeka ich zadanie: w jaki sposób chcą się zająć tym niezwykle trudnym problemem oraz gdzie przebiegają granice ich działań.
Celem jest poznanie źródeł zła
– Jesteśmy zdani na to, że poszkodowani sami będą się do nas zgłaszali – mówiła Sabine Andresen, przewodnicząca komisji.
Celem prac nie jest opracowywanie statystyk, lecz dojście do źródeł zjawiska, by poznać jego przyczyny i mechanizmy. Wprawdzie poszkodowani nie dostaną bezpośredniej pomocy psychologicznej, ale zostaną skontaktowani z odpowiednimi ludźmi.
Pozycja komisji jest wyjątkowa: to pierwsza tego rodzaju inicjatywa, która oprócz badania przypadków molestowania w szkołach i Kościele, zajmie się podobnymi dramatami w gronie rodziny. Na świecie nie ma podobnego przykładu, co podkreśliła przewodnicząca. Ta nowość "zasługuje na uwagę" i stanowi "wyraźny sygnał ze strony rządu", co z zadowoleniem zaznaczyła Tamara Luding, szefowa Schutzhöhle, związku zajmującego się wyjaśnianiem takich spraw oraz - jak sama przyznaje - ofiara kazirodztwa ze strony rodzeństwa.
7-osobowa komisja nie stanowi dochodzeniowego organu państwa - tłumaczy Johannes-Wilhelm Rörig, "niezależny pełnomocnik do spraw seksualnego wykorzystywania dzieci", działający z ramienia władz federalnych, który będzie współpracować z komisją. Jak mówi, ochrona danych jest zapewniona: "Historie poszkodowanych wciąż będą do nich należeć". Jeśli ofiary sobie tego zażyczą, do sprawy włączą się policja i prokuratura.
Liczba przypadków nie spada
Johannes-Wilhelm Rörig dodaje, że praca w komisji jest bezpłatna i społeczna, członkowie nie mają prawa wglądu do akt, instytucje nie mają obowiązku współpracy. Rządowy pełnomocnik nie jest z tego powodu zadowolony. Według niego, podczas rozpoczynającego się w przyszłym roku nowej kadencji Bundestagu zostanie podjęta próba polepszenia statusu komisji. Johannes-Wilhelm Rörig mimo tego porównał założenie komisji do wydarzenia o randze powołanego w roku 2010 przez rząd okrągłego stołu do spraw molestowania seksualnego dzieci w instytucjach edukacyjnych i kościelnych.
Według danych pełnomocnika, liczba doniesień o przestępstwach seksualnych wobec dzieci od lat wynosi około 12 tysięcy. Liczba niezgłoszonych przypadków jest jeszcze większa, szacuje się ją na 100 tysięcy. Johannes-Wilhelm Rörig dokonał własnych obliczeń, opierając się na informacjach Światowej Organizacji Zdrowia, z których wynika, że w Niemczech sprawa dotyczy około miliona osób.
Milion ofiar w Niemczech
– Bycie ofiarą wykorzystywania nie jest losem pojedynczej osoby, a społecznym skandalem – twierdzi Mathias Katsch, także ofiara takiego dramatu, a obecnie działacz zajmujący się taki przypadkami od czasów uczestnictwa w okrągłym stole sprzed sześciu lat. – Tym razem chcemy naprawdę posiąść głęboką wiedzę na ten temat i zbadać najciemniejsze obszary tego procederu – dodaje.
Wiele ofiar wciąż czeka na rozpoznanie ich sprawy, ponieważ przez lata bały się zignorowania. Bierność, niewiara, przemilczanie, tabu i niemożność opowiedzenia o tym muszą zostać w końcu przełamane.
Kościół obiecał współpracę
Komisja będzie współpracować z odpowiednimi projektami badawczymi oraz z obydwoma największymi Kościołami w Niemczech – poinformował Johannes-Wilhelm Rörig. Zarówno Kościół ewangelicki, jak i katolicki zapowiedziały swoje "oczywiste" wsparcie. Kościoły powołały własne komisje i projekty zajmujące się nadużyciami wobec dzieci. Współpraca z obecną komisją jest możliwa, a nawet pożądana - dodał pełnomocnik.
Pierwszy raport o wynikach, gremium ma przedstawić w przyszłym roku. Jego działalność będzie finansowana przez resorty rodziny i sprawiedliwości kwotą wynoszącą milion 400 tysięcy euro rocznie. Komisja ma pracować trzy lata.
– To dziś naprawdę ważny krok – uważa Christine Bergmann. Polityk CDU i była minister do spraw rodziny w roku 2010 rozpoczęła prace nad politycznym aspektem sprawy. Wówczas – jak wspomina – pomyślała "tak nie może być". Walka w Bundestagu o tę komisję musiała jednak jeszcze długo potrwać.
Kay-Alexander Scholz / Dagmara Jakubczak