Walka z gruźlicą: Koronawirus niweczy lata postępów
26 marca 2021W 2010 roku Phumeza Tisile, wówczas studentka pierwszego roku na Uniwersytecie Kapsztadzkim w RPA, zauważyła, że nie może już wchodzić po schodach z taką łatwością jak jej koledzy. Szybko się męczyła i bardzo schudła.
– Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak – mówi w rozmowie z DW Tisile. – Ale nigdy nie sądziłem, że to może być gruźlica – przyznaje.
Po wykluczeniu innych chorób, badanie rentgenowskie klatki piersiowej wykazało, że Tisile rzeczywiście choruje na gruźlicę. Jej powrót do zdrowia miał trwać trzy lata i osiem miesięcy.
Mimo że jest to choroba, której można zapobiegać i którą można wyleczyć, według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w 2019 roku z powodu gruźlicy zmarło 1,4 mln osób. To sprawia, że gruźlica jest najczęściej występującą chorobą zakaźną na świecie, wyprzedzając tym samym HIV i malarię.
Około połowa wszystkich osób chorych na gruźlicę znajduje się w ośmiu krajach półkuli południowej, ale przypadki gruźlicy wciąż występują niemal na całym świecie. Na początku marca miasto Krefeld poinformowało, że 17-letnia uczennica zmarła właśnie na gruźlicę.
Według Instytutu Roberta Kocha (RKI) w 2019 roku w Niemczech odnotowano 4 791 przypadków gruźlicy, a 129 osób zmarło z powodu tej choroby.
Co to jest gruźlica?
Gruźlica jest wywoływana przez bakterię Mycobacterium tuberculosis i zwykle atakuje płuca, ale może również występować w innych narządach. Choroba przenosi się poprzez powietrze, gdy osoby z aktywną gruźlicą w płucach kaszlą lub kichają. Dzieje się tak również poprzez dzielenie się naczyniami do jedzenia, podawanie ręki, przytulanie, dotykanie pościeli lub desek klozetowych. Nie można jednak zarazić się poprzez seks lub wymianę śliny podczas pocałunku.
Na ogół do zakażenia niezbędny jest bliski lub długotrwały kontakt. Według WHO, jedna czwarta ludności świata jest zakażona bakteriami gruźlicy, ale tylko u 5 do 15 procent z nich rozwija się czynna choroba. Większość osób, które były leczone przez kilka tygodni, nie jest już zakaźna.
Zatłoczone mieszkania, niedożywienie, HIV, nadużywanie narkotyków i cukrzyca to niektóre z czynników zwiększających ryzyko zakażenia się gruźlicą. Ludzie mogą również mieć utajoną gruźlicę, która może uaktywnić się wiele lat później, kiedy ich układ odpornościowy będzie osłabiony.
COVID-19 niweczy lata postępów w zakresie walki z gruźlicą
Podczas gdy naukowcy od początku pandemii praktycznie bez ustanku pracują nad opracowaniem szczepionki przeciwko Sars-CoV-2, istnieje już skuteczna szczepionka przeciwko gruźlicy: Bacille Calmette-Guérin (BCG). Po raz pierwszy przetestowano ją na ludziach w 1921 roku. Szczepionka BCG jest dość skuteczna u dzieci, ale niestety mniej u dorosłych.
Szacuje się, że w 2020 roku 1,4 mln mniej osób było leczonych na gruźlicę niż w 2019 r., podała WHO, powołując się na wstępne dane z ponad 80 krajów.
Kraje, które w tym zestawieniu wypadły najgorzej to Indonezja (42 proc. mniej pacjentów z gruźlicą otrzymało opiekę niż w poprzednim roku), Republika Południowej Afryki (41 proc.), Filipiny (37 proc.) i Indie (25 proc.).
WHO obawia się, że w 2020 roku ponad pół miliona osób dodatkowo mogła umrzeć na gruźlicę, ponieważ nigdy nie mieli postawionej diagnozy.
Dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus podkreślił, że wpływ COVID-19 daleko wykracza poza zgony i choroby spowodowane przez samego wirusa.
– Przerwanie podstawowych usług dla osób chorych na gruźlicę jest tylko jednym z tragicznych przykładów tego, jak nieproporcjonalnie pandemia wpływa na najbiedniejszych ludzi na świecie, którzy i tak już wcześniej byli bardziej narażeni na gruźlicę – powiedział Ghebreyesus.
Na początku marca grupa organizacji „Stop TB Partnership”, zajmująca się wyeliminowaniem gruźlicy, opublikowała opracowanie, w którym stwierdziła, że 12 miesięcy z COVID-em zniweczyło około 12 lat postępu w walce z gruźlicą.
W dziewięciu krajach, w których występuje 60 proc. wszystkich zakażeń gruźlicą, liczba osób, u których zdiagnozowano gruźlicę, a następnie poddano leczeniu, spadła do poziomu z 2008 roku, podaje „Stop TB Partnership”.
Dane z Indii i RPA pokazują również, że wśród osób zakażonych zarówno gruźlicą, jak i COVID-19 odnotowuje się trzykrotnie wyższy wskaźnik śmiertelności niż u tych, które chorują tylko na gruźlicę, podała organizacja.
Uzma Khan, lekarz i dyrektor medyczna w IRD Global, organizacji zajmującej się badaniami w dziedzinie zdrowia, pracuje obecnie nad międzynarodowymi badaniami klinicznymi, których celem jest opracowanie krótszych, skuteczniejszych i mniej szkodliwych schematów leczenia wielolekoopornej gruźlicy.
Długa droga do wyzdrowienia
Gruźlica jest uleczalna, ale jej leczenie jest długotrwałe, może powodować poważne skutki uboczne i wymaga przyjmowania wielu leków, które muszą być aplikowane codziennie przez cały okres leczenia, nawet gdy pacjent czuje się lepiej.
Choroba ta występuje w kilku postaciach. „Zwykła gruźlica" potrzebuje około sześciu miesięcy leczenia. Jeśli pacjent przestanie przyjmować leki w trakcie leczenia, może rozwinąć się u niego gruźlica wielolekooporna, która wymaga stosowania innych leków o możliwych poważnych skutkach ubocznych. Ten typ gruźlicy wymaga 12 do 24 miesięcy leczenia, w zależności od szczepu. Tym typem gruźlicy można również zarazić się bezpośrednio od osoby nim zakażonej.
Po tym, jak zwykłe leki na gruźlicę nie przyniosły poprawy, studentka z RPA rozpoczęła leczenie gruźlicy wielolekoopornej, otrzymując codziennie tabletki i zastrzyk. Po czterech miesiącach leczenia ogłuchła na oboje uszu, co było skutkiem ubocznym stosowania kanamycyny, która nie jest już zalecana w leczeniu.
Mniej więcej rok po pierwszych objawach zdiagnozowano u niej w końcu gruźlicę lekooporną, najbardziej śmiertelną postać tej choroby. Tisile przekazano, że ma 20 procent szans na przeżycie.
Ale udało jej się. Po otrzymaniu implantów, które umożliwiły jej słyszenie, Tisile mogła kontynuować naukę. Pod koniec 2020 roku ukończyła Uniwersytet w Kapsztadzie na kierunku nauk społecznych. Dziś angażuje się na rzecz mniej niebezpiecznych metod leczenia gruźlicy i edukuje ludzi na temat tej choroby.
Poważnym problemem jest również ograniczony dostęp do leczenia bardziej skomplikowanych przypadków gruźlicy. Pacjent ze zwykłą gruźlicą może codziennie wysyłać członka rodziny do lokalnej kliniki, aby odbierał dla niego leki. Jednak dostęp do leków stosowanych w leczeniu bardziej złożonych typów choroby różni się w zależności od kraju, mówi Khan, która bada metody ich leczenia.
– Wciąż istnieje bardzo scentralizowany typ opieki. Wielu pacjentów nadal musi pokonywać duże odległości do ośrodków leczenia, aby uzyskać dostęp do terapii i badań laboratoryjnych. A potem muszą jeszcze ponieść tego koszty – tłumaczy Khan.
Koniec wstydu
Kiedy Tisile przebywała w szpitalu dla gruźlików, nie doświadczyła żadnej dyskryminacji. Inaczej było, kiedy przebywała w klinice ogólnej.
– Czułam, że ludzie są przeciwko mnie, choć nawet nic nie mówili – przypomina sobie Tisile.
Praca z chorymi na gruźlicę naraża również pracowników służby zdrowia na ryzyko zakażenia. Khan przeszła niedawno rzadką formę gruźlicy, która występuje poza płucami.
Uważa, że leczenie pomogło jej zrozumieć, przez co przechodzą pacjenci chorzy na gruźlicę. Przez rok codziennie brała leki, które powodowały bóle stawów.
Tisile twierdzi, że to, czego ludzie nauczyli się po roku pandemii koronawirusa, może znaleźć również zastosowanie w przypadku gruźlicy, zwłaszcza jeśli chodzi o noszenie maseczek.
– Pacjenci z gruźlicą wstydzili się nosić maski w szpitalach, ponieważ bali się, że zostaną osądzeni i napiętnowani – mówi Tisile.
Jej zdaniem jednak ludzie nie powinni wstydzić się tego, że mają gruźlicę. Każdy, kto otwarcie obchodzi się z chorobą, ułatwia życie kolejnym osobom dotkniętym tym problemem.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego ludzie uważają gruźlicę za niezbyt ważną chorobę – mówi Tisile. – Wiem, że nazywa się ją „chorobą biednych ludzi”, ale faktem jest, że każdy, kto oddycha, każdy, kto żyje, może zachorować na gruźlicę – pointuje.