Współpraca polsko-niemiecka. Antidotum na „szybką modę”
18 stycznia 2023„Reduce, reuse, reweare” – do tych trzech angielskich słów oznaczających „redukuj, użyj i załóż ponownie” sprowadzić można istotę zrównoważonego sektora modowego. To, co brzmi na pozór nieskomplikowanie, w praktyce okazuje się dużo trudniejsze. Zwłaszcza, gdy wciąż brakuje narzędzi wspomagających ten proces. Wskazywali na to przedstawiciele polskiego i niemieckiego zrównoważonego sektora modowego, którzy spotkali się we wtorek (17.01.2023) w Berlinie na marginesie trwającego w stolicy Niemiec Tygodnia Mody (Berliner Fashion Week).
- Klient już na etapie kupowania kurtki potrzebuje informacji nie tylko o tym, z jakiego materiału i gdzie została ona wykonana, ale także co stanie się z nią wtedy, kiedy przestanie już ją nosić – mówił Rolf Heimann, szef Fundacji Hessnatur, działającej na rzecz zrównoważonego rozwoju. – Wciąż brakuje jednak technicznych rozwiązań, żeby udało się wprowadzić nasze idee w życie.
Anna Jurkowska z Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, która była organizatorem spotkania w Berlinie, zwraca uwagę na brak regulacji prawnych ułatwiających działania na rzecz zrównoważonego rozwoju. Podkreśla też, że dbanie o przyjazność produkcji wobec środowiska jest wciąż domeną małych firm. W Polsce z dużych przedsiębiorstw odzieżowych duże zasługi na tym polu mają jedynie dwie firmy: 4F i LPP.
- Duże firmy mają dużo do zrobienia. Dane są przerażające. W Europie recyklinguje się na tę chwilę zaledwie 10 procent kupowanej odzieży. Czyli 90 proc. trafia na śmietnik – podkreśla w rozmowie z DW Anna Jurkowska. – Do tego dochodzi zjawisko „greenwashingu”, kreowania wizerunku przyjaznej środowisku przez firmę, która w rzeczywistości nie do końca taka jest.
Zielony marketing
W Stanach Zjednoczonych coraz częściej dochodzi z powodu „greenwashingu” do procesów sądowych. Zarzuty „greenwashingu” dotknęły w ostatnim roku także europejskie marki, m.in. takich gigantów odzieżowych jak H&M czy Decathlon. Obie firmy przedstawiały swoje kolekcje jako ekologiczne, a nie potrafiły przedstawić jasnych dowodów na to, że rzeczywiście tak jest. Urząd ochrony konsumenta w Holandii oskarżył więc obie firmy o składanie mylących obietnic reklamowych.
Ewa Krajewska, założycielka agencji marketingowej Fashion Project, uważa, że klucz do zrównoważonego rozwoju w sektorze modowym leży w edukacji.
- Dla większości osób to wciąż cena jest decydująca przy zakupie ubrania – twierdzi w rozmowie z DW Krajewska. Mimo to pozostaje optymistką, jeśli chodzi o polskie firmy modowe i ich działalność na rzecz zrównoważonego rozwoju w tej branży:
- Mamy dużo marek modowych, którymi możemy się pochwalić i które są zapraszane do najlepszych domów towarowych na świecie, typu Harrods, Antropologie czy Lafayette – mówi. – W tych miejscach zwraca się uwagę na jakość, z czego i jak te rzeczy są zrobione. Natomiast od niemieckich marek polskie firmy mogą uczyć się konsekwencji w realizacji celów, także w kontekście marketingowym i planowania przyszłości.
Polska punktuje jakością
Polskie marki uczestnicy spotkania chwalili m.in. za znakomite wykonanie i jakość.
- Jest wiele przedsiębiorców, którzy chcieliby produkować w Polsce, bo mają dość problemów z długimi albo spóźniającymi się dostawami towaru np. z Chin – mówi DW Matthias Boehme z firmy konsultingowej w Bremie, doradzającej przedsiębiorcom z branży tekstylnej. – Produkcja na miejscu, to jest to, czego potrzebujemy w Europie. W Polsce już teraz produkowane są dobrej jakości towary, które trafiają do Niemiec.
Wejście swojej firmy na niemiecki rynek zaplanował na ten rok Tomasz Bocian, współtwórca i szef marki Ubrania do Oddania (UDO). Działająca od 2018 roku w Polsce marka zbiera i wprowadza ponownie do biegu odzież i akcesoria, prowadzi sieć butików cyrkularnych w galeriach handlowych, a także pomaga wprowadzać duże marki modowe na rynek second hand. Na pytanie, czym UDO zamierza się wyróżnić od tego typu istniejących inicjatyw w Niemczech, Tomasz Bocian odpowiada: – Chcemy zacząć od dania alternatywy mieszkańcom Niemiec na bardziej transparentne i ekologiczne pozbywanie się niepotrzebnych ubrań.
– Głównymi metodami zbierania używanej odzieży w Niemczech są popularne kontenery. Mimo swojej dużej dostępności, to rozwiązanie ma wady: nie są transparentne. Nie wiemy, czy te rzeczy trafią do potrzebujących, czy zostaną sprzedane, czy pieniądze trafią do organizacji charytatywnych i w jakim wymiarze – zauważa. – My za każdy przekazany kilogram odzieży przekazujemy określoną sumę na fundację, którą wybiera darczyńca.
Alternatywa dla kontenerów
Drugim minusem kontenerów na używane ubrania są – według Tomasza Bociana – warunki, w jakich odzież jest przechowywana. Nierzadko bywa, że zanim się je odbierze, ubrania niszczeją – zwykle od nadmiaru wilgoci, a także różnego rodzaju zabrudzeń.
– Tylko 20 do 30 procent ubrań, które trafiły do kontenera, nadaje się do ponownego wprowadzenia na rynek. Reszta wymaga utylizacji – wyjaśnia Bocian. – Dzięki naszej metodzie, zebrane ubrania nie mają styczności z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. A to oznacza, że jesteśmy w stanie wprowadzić ponownie do obiegu ok. 95 proc. rzeczy. I tym chcemy się na początku naszej działalności w Niemczech wyróżnić. Warto pamiętać, że rynek second hand jest najszybciej rosnącym rynkiem w całej branży fashion.