Wybuch w Przewodowie. NATO uspokaja Polskę
16 listopada 2022Tragedia w Przewodowie była w środę (16.11.2022) tematem obrad Rady Północnoatlantyckiej (na poziomie ambasadorów krajów NATO) prowadzonych przez Jensa Stoltenberga, sekretarza generalnego NATO. – Według naszych wstępnych analiz eksplozję w Polsce spowodował ukraiński pocisk obrony powietrznej wystrzelony w celu obrony terytorium Ukrainy przed atakami rosyjskich rakiet manewrujących. Ale powiedzmy jasno, że pełna odpowiedzialność leży po stronie Rosji, która zaatakowała rakietowo Ukrainę – podkreślił Stoltenberg po obradach.
Rada Północnoatlantycka wysłuchała informacji generała Christophera Cavoli, dowódcy połączonych sił NATO w Europie, szefa pionu wywiadu NATO oraz polskiego ambasadora Tomasza Szatkowskiego. Stoltenberg chwalił wyważoną reakcję władz Polski wobec incydentu, który – co było wiadome na bardzo wczesnym etapie – nie miał „technicznych parametrów” zamierzonego ataku balistycznego Rosji na Polskę. – Siły NATO były w stanie śledzić wczorajsze wydarzenia w czasie rzeczywistym także dzięki wprowadzeniu stanu podwyższonej gotowości po 24 lutego – relacjonował Szatkowski. Generał Cavioli miał jeszcze ostatniej nocy dokonać doraźnego przeglądu planów obronnych Sojuszu na wypadek rosyjskiego ataku bądź prowokacji wobec Polski, ale dodatkowe narzędzia obronne NATO obecnie tylko „pozostają na podorędziu”.
Sojusz Północnoatlantycki na razie nie podjął dodatkowych decyzji o wzmocnieniu obrony powietrznej Polski. – Podjęliśmy ważne decyzje co do flanki wschodniej już na czerwcowym szczycie w Madrycie, aby jeszcze bardziej wzmocnić naszą obecność we wschodniej części Sojuszu – przypominał Stoltenberg. A zatem odpowiedź na zagrożenie choćby przypadkowymi atakami rakietowymi prowadzonymi blisko polskiej granicy ma się mieścić w działaniach Sojuszu prowadzonych już od paru miesięcy.
Bez artykułu czwartego
Władze Polski postanowiły nie sięgać po artykuł czwarty traktatu NATO. – Nie zaszły żadne nowe przesłanki co do zagrożenia Polski w porównaniu z tym, co wiedzieliśmy przed wczorajszym incydentem – tłumaczył ambasador Szatkowski. Przekonywał, że artykuł czwarty należy zachować na ewentualne poważniejsze okoliczności, kiedy byłaby potrzebna „polityczna eskalacja” na rzecz solidarnościowych działań sojuszników.
Artykuł czwarty Traktatu Północnoatlantyckiego stanowi, że członkowie NATO będą „wspólnie się konsultować, ilekroć zdaniem któregokolwiek z nich zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo” któregoś z krajów Sojuszu. Choć teoretycznie chodzi „tylko” o konsultacje bez konieczności konkretnych następstw, to Sojusz sięgnął po to narzędzie tylko siedem razy (w tym dwa razy z udziałem Polski). A w NATO dominuje przeświadczenia, że dyskusje w ramach artykułu czwartego – choć nie wynika to wprost z traktatu – powinny prowadzić do wspólnych działań na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa krajów, które czują się zagrożone.
Gdy w lutym tego roku po napaści Rosji na Ukrainę, po artykuł czwarty sięgnęło aż osiem państw NATO (Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria), to oparte na nim dyskusje Rady Północnoatlantyckiej stały się etapem wzmacniania wschodniej flanki NATO wobec zagrożenia ze strony Rosji, co potem na najwyższym poziomie potwierdził czerwcowy szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego w Hiszpanii. Gdyby teraz doszło do sięgnięcia przez Polskę po artykuł czwarty, NATO musiałoby – zdaniem niektórych brukselskich ekspertów i dyplomatów – zająć się zwiększeniem wsparcia Polski w obronie powietrznej. A co najmniej dalszym wzmocnieniem Warszawy w patrolowaniu polskiego nieba przez sojuszników z NATO, w tym za pomocą dodatkowych samolotów wczesnego ostrzegania.
Polska uruchomiła artykuł czwarty traktatu NATO także w 2014 roku po agresji Rosji wobec Ukrainy, czyli aneksji Krymu i wznieceniu wojny w Donbasie. Również wtedy zapoczątkowało to dyskusje o wzmacnianiu wschodniej części Sojuszu Północnoatlantyckiego m.in. poprzez stworzenie szpicy NATO, czyli wydzielenia sił bardzo szybkiego reagowania do obrony Polski bądź krajów bałtyckich w razie ataków – konwencjonalnych bądź hybrydowych – ze strony Rosji.
Natomiast Turcja aż pięciokrotnie sięgała po artykuł czwarty w latach 2003-2020 w związku z wojnami w Iraku i Syrii. W 2012 roku kraje NATO rozmieściły dodatkowe systemy rakietowe Patriot, aby chronić Turcję przed atakami z terytorium Syrii. A w 2003 roku, czyli w pierwszym roku prowadzonej przez USA wojny w Iraku, do Turcji skierowano samoloty wczesnego ostrzegania, systemy rakietowe i ponad tysiąc dodatkowych żołnierzy Sojuszu.
Klauzula o wzajemnej pomocy
Z kolei artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który dotyczy zbiorowej obrony państw członkowskich, stanowi, że „atak zbrojny przeciwko jednemu lub kilku” członkom NATO „będzie uważany za atak przeciwko nim wszystkim”, choć nie ustanawia automatyzmu co do sposobów obrony, co pozostaje decyzją polityczną Rady Północnoatlantyckiej. Kiedy w 1949 roku w Waszyngtonie podpisywano Traktat Północnoatlantycki, założyciele NATO stworzyli oba mechanizmy (artykuł czwarty i piąty), by poradzić sobie z potencjalną radziecką inwazją na Europę Zachodnią. Podczas zimnej wojny żaden z artykułów nie został jednak uruchomiony. Artykuł 5 został przywołany tylko raz, nazajutrz po atakach terrorystycznych Al-Kaidy z 11 września 2001 roku na Stany Zjednoczone.
Dziś wieczorem (16.11.2022) o atakach rakietowych na Ukrainę i wypadku w Polsce mają dyskutować europosłowie z komisji obrony oraz spraw zagranicznych.