Zieloni i FDP - główni rozgrywający w pokerze o władzę
28 września 2021Zwycięzca wyborów Olaf Scholz z SPD i przegrany Armin Laschet z konserwatywnej CDU/CSU chcą zostać kanclerzami. Ale niezależnie od tego, kto zdoła stworzyć rząd, bez FDP i Zielonych oraz wyraźnych ustępstw na rzecz jednych i drugich ani rusz. A powstanie kolejny raz wielkiej koalicji między CDU/CSU i SPD jest mało prawdopodobne.
Christian Lindner, przewodniczący partii FDP, powiedział: „Mandat dany wszystkim partiom odpowiedzialnym za politykę państwa brzmi: Obywatele chcą, aby rząd został utworzony z centrum. Aby Republika Federalna Niemiec pozostała nadal stabilnym partnerem”.
O tym, kto wejdzie obecnie do Urzędu Kanclerskiego, zadecydują zajmujący trzecie miejsce Zieloni (14,8 proc.) oraz będąca na miejscu czwartym FDP (11,5 proc.). FDP i Zieloni mają dwie możliwości udziału w rządzie: tzw. sygnalizację świetlną (koalicja SPD, Zieloni, FDP) lub koalicję jamajską (CDU/CSU, Zieloni, FDP).
„Wstępne rozmowy” Zielonych z FDP już w toku
W poniedziałek powyborczy FDP i Zieloni narzucili już tempo. Partie, które „merytorycznie najbardziej się różnią”, już rozmawiają ze sobą o opcjach koalicyjnych, jak ogłosił w południe w Berlinie szef liberałów Christian Lindner. Zarząd FDP zdecydował się na tak zwane „wstępne rozpoznanie” z Zielonymi. Celem jest współpraca rządowa, ale problemem, jak zaznaczył Lindner, jest to, „czy może powstać wspólne postępowe centrum”.
W odniesieniu do istniejących możliwości koalicyjnych Lindner dodał, że między Zielonymi a FDP istnieją „największe różnice merytoryczne”. Dlatego uzasadnione było, aby obie strony najpierw ze sobą porozmawiały. Dopiero potem, gdyby miały pojawić się zaproszenia do rozmów z CDU/CSU lub SPD, podjęto by z nimi rozmowy.
Już w niedzielę podczas wieczoru wyborczego FDP i Zieloni brzmieli bardzo podobnie. Nadszedł „czas na nowy początek”, powiedział przewodniczący FDP na przyjęciu wyborczym w siedzibie partii, w Domu Genschera. − Za nami osiem lat wielkiej koalicji pod rządami Angeli Merkel, czas, w którym wiele zadań pozostało niewykonanych − dodał Konstantin Kuhle, rzecznik ds. polityki wewnętrznej frakcji FDP w Bundestagu.
FDP za koalicją jamajską z Laschetem jako kanclerzem
Kuhle z zadowoleniem przyjął pomysł Christiana Lindnera, „aby partie, które razem mają więcej głosów niż CDU/CSU czy SPD, wspólnie zastanowiły się, jak może wyglądać program modernizacji dla kraju”. Liberałowie często współdecydowali o rządzie Niemiec, czasem tworząc koalicje z SPD, a czasem z chadekami. „Nie lubię słowa kingmaker lub chancellormaker”, powiedział Christian Lindner, ale FDP jest po raz kolejny właśnie tym: rozgrywającym, przechylającym szalę. Jednak trójpartyjna konstelacja razem z Zielonymi jest dla FDP nowym terytorium. Dlatego częsta odpowiedź zapytanych członków partii FDP w wieczór wyborczy była jasna. Pożądaną konstelacją dla wolnych demokratów jest koalicja jamajska (CDU/CSU, Zieloni, FDP) z Arminem Laschetem jako kanclerzem Niemiec, bez względu na to, że w wyborach zajął tylko drugie miejsce. W rozmowach z DW w wieczór wyborczy żaden z członków FDP nie wypowiadał się pozytywnie na temat koalicji sygnalizacji świetlnej, czyli sojuszu z socjaldemokratami i Zielonymi. To byłoby zbyt lewicowe, padała raz po raz odpowiedź. W tej konstelacji FDP byłaby „bezsilna”.
Zieloni za koalicją jamajską z Olafem Scholzem
Również Zieloni mówią o „odnowieniu kraju”. Jednak euforia na powyborczej imprezie była umiarkowana. Zieloni spodziewali się więcej i wystawili nawet własnego kandydata na kanclerza: Annalenę Baerbock. − Chcieliśmy więcej, nie osiągnęliśmy tego, także przez własne błędy na początku kampanii i w jej trakcie. To były moje własne błędy. Ale stoimy tu dziś wieczorem i mówimy: tym razem to nie wystarczyło, ale mamy misję na przyszłość – posumowała w niedzielę po wyborach współprzewodnicząca Zielonych.
Tymczasem Zieloni zdobyli już przecież doświadczenia rządowe w koalicji z SPD, w latach 1998-2005, gdy Gerhard Schroeder (SPD) był kanclerzem, a Joschka Fischer (Zieloni) ministrem spraw zagranicznych i wicekanclerzem.
Przewodniczący frakcji Zielonych w Bundestagu Anton Hofreiter zwrócił uwagę na to, że CDU/CSU jest wyraźnym przegranym wyborów. Innymi słowy, Zieloni nie są szczególnie zainteresowani tym, aby Armin Laschet został kanclerzem. Dlatego też na imprezie powyborczej Zielonych wyraźnie preferowano tzw. koalicję sygnalizacji świetlnej, czyli sojusz ze zwycięską partią SPD, oraz z FDP. Wielu członków Zielonych twierdzi, że Zieloni mają z SPD więcej wspólnego niż z CDU.
Niemniej jednak w ostatnich latach Zieloni stali się otwarci na wszystkie opcje. Nie chcieli już wiązać się wyłącznie z SPD. Zwłaszcza, że u steru partii, od stycznia 2018 roku, stoją Annalena Baerbock i Robert Habeck, którzy reprezentują politykę realną prawego skrzydła Zielonych.
Poker o miejsca. FDP dyktuje warunki
FDP wyznacza dwie czerwone linie, które warunkują jej udział w nowym rządzie: żadnych podwyżek podatków ani złagodzenia tzw. hamulca zadłużenia. Państwo powinno mieć możliwość zaciągania nowych długów tylko w bardzo ograniczonym zakresie. FDP obawia się, że sojusz pod przewodnictwem SPD mógłby od tego odejść.
Przewodniczący FDP postawił także warunek, że chce zostać ministrem finansów. Christian Lindner podkreślał to wielokrotnie w kampanii wyborczej. Ale współprzewodniczący Zielonych Robert Habeck również ma zakusy na to stanowisko. Z kolei były przewodniczący Partii Zielonych Cem Özdemir, który zdobył bezpośredni mandat w Stuttgarcie, mógłby także wyobrazić sobie siebie w MSZ.
Sporna kwestia ochrony klimatu, sukces młodych wyborców
Poza kwestiami natury personalnej, głównym zagadnieniem dla Zielonych w obu możliwych konstelacjach rządowych jest ich priorytetowy temat ochrony klimatu. Jeśli zgodzą się na koalicję jamajską, wówczas w zamian mogliby zażądać utworzenia superministerstwa ds. klimatu, środowiska i gospodarki.
Tymczasem w kwestii ochrony klimatu FDP stawia przede wszystkim na innowacyjną siłę gospodarki i do tej pory partia odrzucała państwowe wytyczne w tym zakresie, czego domagają się Zieloni. Ale i w szeregach FDP w powyborczy poniedziałek pobrzmiewały nowe tony. Na przykład zastępca lidera FDP Johannes Vogel mówił, że można by się zgodzić na limit emisji CO2.
Mimo wielu różnic kulturowych i politycznych, Zielonych i FDP po tych wyborach łączy jedno: osoby głosujące po raz pierwszy oraz młodzi wyborcy szczególnie często zakreślali obie partie. Były one w stanie zebrać po prawie jednej czwartej głosów młodych wyborców. Przynajmniej od młodych ludzi Zieloni i FDP otrzymali wyraźny mandat zaufania i mają odegrać decydującą rolę w następnym rządzie.