Zmarł reżyser Wolfgang Petersen
17 sierpnia 2022Wszystko zaczęło się w telewizji. To właśnie tam Petersen, urodzony w Emden 14 marca 1941 roku, nauczył się swojego fachu. Wcześniej był jednym z pierwszych absolwentów Niemieckiej Akademii Filmowej i Telewizyjnej w Berlinie, uczył się w teatrze, a także szkolił się jako aktor. Dla telewizji sumiennie kręcił solidną rozrywkę. Wyreżyserował kilka odcinków nowego wówczas, a dziś kultowego, serialu kryminalnego „Tatort”, ale także zaangażowane filmy na tematy ważne społecznie. Warte uwagi są jego obrazy na temat ochrony środowiska „Smog” (1972/73) czy homoseksualizmu „Die Konsequenz” (1977).
W pewnym momencie producenci, a przede wszystkim Guenter Rohrbach, zdali sobie jednak sprawę, że ten sympatyczny reżyser to więcej niż tylko solidny rzemieślnik. Rohrbach zapytał Petersena, czy chciałby sfilmować obszerną powieść wojenną „Okręt” Lothara-Guenthera Buchheima. Petersen był na to gotowy. Reszta jest (filmową) historią: „Okręt” okazał się wielkim sukcesem, zarówno jako film kinowy jak i wieloczęściowa wersja telewizyjna, odniósł też sukces za granicą. Był nominowany do sześciu Oscarów.
Skok do Hollywood
Teraz było już jasne, że Petersen może wziąć na swoje barki naprawdę wielkie rzeczy, czyli hollywoodzkie filmy. Najpierw nakręcił w swojej ojczyźnie najdroższy jak dotąd niemiecki film, sagę fantasy „Niekończąca się opowieść”. Rok później zrealizował w Monachium dla amerykańskiego studia film science fiction „Mój własny wróg”. Choć ten ostatni nie odniósł wielkiego sukcesu komercyjnego, szybko stało się jasne, że Petersen będzie teraz szukał swojego szczęścia w Hollywood.
Ale dla pracowitego Niemca sprawy w Stanach Zjednoczonych nie poszły tak gładko, jak się spodziewał. Kilka projektów upadło i minęły cztery lata, zanim Petersen mógł zaprezentować swój pierwszy prawdziwy hollywoodzki film, thriller „Okruchy wspomnień”. I choć był to film godny uwagi, to wydawało się, że reżyser, jak wielu innych, wróci do domu po bolesnych doświadczeniach w USA.
Jednak trzy lata później Wolfgang Petersen nakręcił film „Na linii ognia”, którego niemiecki tytuł „Die zweite Chance” (Druga szansa) był dobrym opisem jego ówczesnej sytuacji zawodowej. Główną rolę w filmie o przeżywającym kryzys agencie Secret Service zagrał Clint Eastwood, co nie pozostało bez konsekwencji. W kolejnych filmach czołowe amerykańskie gwiazdy również oddawały się w reżyserskie ręce Niemca, który cieszył się w branży dobrą opinią rzetelnego pracownika i sympatycznego człowieka. Petersen kręcił z Dustinem Hoffmanem i Harrisonem Fordem, z Glenn Close, George'em Clooneyem, Morganem Freemanem, Bradem Pittem i wieloma innymi.
Dlatego wiadomość o śmierci Petersena spotkała się odzewem na całym świecie. Glenn Close, która wystąpiła u boku Harrisona Forda w „Air Force One” z 1997 roku, powiedziała agencji informacyjnej AFP, że praca z Petersenem to dla niej szczególne wspomnienie. Niemiecka minister stanu ds. kultury Claudia Roth wyraziła uznanie dla Petersena jako wielkiego reżysera, który „wyznaczył standardy porywającego, a zarazem ambitnego opowiadania historii”.
Zafascynowany Ameryką
Wolfgang Petersen nigdy nie ukrywał swojej sympatii dla USA, przypisując ją wyzwoleniu Niemiec przez aliantów w 1945 roku. - Nasi rodzice byli dość zdemoralizowani po tym wszystkim, co zrobił Hitler, więc ci Amerykanie, dobrze odżywieni i śmiejący się na swoich statkach, wydawali się wybawieniem - tłumaczył kiedyś reżyser. Jak mówił, Amerykanie byli dla niego przedstawicielami piękniejszego świata, bogatego, potężnego i przyjaznego. - To pozostawiło na mnie głębokie wrażenie - przyznawał. Wiele dekad później ta wdzięczność była szczególnie widoczna w amerykańsko-patriotycznym filmie „Air Force One”.
Wolfgang Petersen w 2016 roku wrócił do niemieckiego filmu reżyserując komedię o oszustach „Jak rozbić bank”. Petersen nakręcił już ten film 40 lat wcześniej dla niemieckiej telewizji. To jego żona podsunęła mu pomysł, by zrealizować kinowy remake, mówił w wywiadzie dla DW kilka lat temu. - Zawsze martwiło mnie robienie komedii z angielskim dialogiem, czyli nie w moim ojczystym języku, bo dialogi są tak ważne w komedii. Pociągało mnie robienie komedii w Niemczech po niemiecku – mówił.
Jego najnowszy film znowu miał być kręcony w Niemczech. Petersen pracował nad historią miłosną o agencie KGB i młodej Niemce z NRD, na krótko przed wybudowaniem muru berlińskiego. Film oparty był na prawdziwej historii. Petersen nie dokończy już jednak tego projektu. Jak poinformował jego asystent, Wolfgang Petersen zmarł w piątek w Los Angeles na raka w wieku 81 lat. Umarł w otoczeniu rodziny w swoim domu w Brentwood w jego przybranej ojczyźnie - USA.