Był twarzą niemieckich związków zawodowych. Teraz odchodzi
23 września 2019Trudno powiedzieć, jak by się kształtowała płaca minimalna w Niemczech, czy pracownicy Amazona mogliby w ogóle śnić o układzie zbiorowym a kasjerki supermarketów o lepszych warunkach pracy, gdyby nie Verdi. Największy w Niemczech związek zawodowy – Zjednoczony Związek Zawodowy Pracowników Usług właściwie codziennie gdzieś strajkuje. Wynika to z charakteru branż, które skupia – usługi są z reguły traktowane po macoszemu i źle opłacane.
W 2001 roku pięć związków zawodowych branży usługowej postanowiło zjednoczyć siły. Frank Bsirske był wówczas szefem związków zawodowych pracowników służb publicznych, komunikacji i transportu (OeTV). – Wiele osób patrzyło sceptycznie, czy ta fuzja się powiedzie – wspomina dzisiaj. Powiodła się. Powstały największe w Niemczech związki zawodowe, skupiające wówczas ponad 2,8 mln członków. Bsirske stał na ich czele przez 18 lat. – Frank Bsirske był Verdim a Verdi Frankiem Bsirske – podsumował na trwającym w Lipsku zjeździe związkowców prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Zdaniem Steinmeiera związki zawodowe są w demokracji nieodzowne. Także polityczne wyzwania obecnych czasów przełomu – od digitalizacji po zmiany klimatu – wymagają aktywnego udziału związków zawodowych, które będą reprezentowały interesy pracowników. – Verdi i inne związki są i będą potrzebne. Można to bez trudu przewidzieć – podkreślił prezydent Niemiec.
Praca nie może upokarzać
Verdi traci od lat członków, w ubiegłym roku zrzeszał już tylko 1,97 mln osób. Związek tłumaczy to tym, że odchodzi pokolenie, które wstępowało do związków zawodowych w latach 70-tych, i tym, że z biegiem lat radykalnie zmieniały się też branże. – Reorganizacje służby publicznej, sektora energetycznego, kas chorych kosztowały setki tysięcy miejsc pracy i trwa to do dzisiaj – zauważył Bsirske. Ale przychodzą nowi – w ubiegłym roku Verdi znowu powiększył się o 122 tys. członków. Związkowcy modernizują się, stawiają np. na większą dywersyfikację, w tym np. więcej kobiet i osób z imigranckim pochodzeniem na czołowych stanowiskach w związku. I przede wszystkim stawiają na kontynuację walki o godziwą pracę. – Większość ludzi w tym kraju nie chce, żeby praca prowadziła do ubóstwa i upokarzała – stwierdził Bsirske.
W swoim ostatnim wystąpieniu w Lipsku ustępujący szef Verdi wezwał związkowców do stawienia czoła nienawiści, podżeganiu i pogardzie dla człowieka – i Alternatywie dla Niemiec (AfD). – Powrót do narodowej ograniczoności jest ostatnim, czego dziś potrzebujemy – powiedział w poniedziałek (23.09.2018). AfD chce m.in. podnieść wiek emerytalny i znieść podatek spadkowy. – Jest to nic innego jak zradykalizowany neoliberalizm – skonkludował Bsirske. Z interesami pracowników żądania AfD nie mają nic wspólnego.
Następcą Franka Bsirske ma być jego dotychczasowy zastępca Frank Werneke.
(DPA / stas)