25. rocznica podpisania traktatu granicznego Polska-Niemcy
14 listopada 2015Niemiecki kanclerz Helmut Kohl długo starał się przesunąć ten moment na późniejsze lata. Kohl bał się bowiem, że uznanie linii na Odrze i Nysie rozzłości środowiska wypędzonych, co osłabi jego pozycję w trudnym dla Niemiec momencie. Niemcy były bowiem w trakcie procesu zjednoczeniowego, który zakończył się jesienią 1990 roku. Zaraz potem doszło do ogólnoniemieckich wyborów do Bundestagu.
Uparty Mazowiecki
Rząd Tadeusza Mazowieckiego nie zgadzał się jednak na odwlekanie sprawy. Pierwszy niekomunistyczny premier Polski popierał zjednoczenie Niemiec, jednak stawiał jeden warunek: wcześniejsze uznanie polsko-niemieckiej granicy. Choć w Warszawie nie obawiano się, że Niemcy będą chcieli rewidować granice, a dyplomaci z Bonn zapewniali za kulisami, że chodzi jedynie o odwleczenie tego w czasie, to jednak polski premier mocno naciskał, aby jednoczące się Niemcy ostatecznie i formalnie uznały wspólną granicę.
Przesuwanie tego momentu w czasie poważnie osłabiało pozycję pierwszego niekomunistycznego rządu w kraju. Poza tym strona polska zabiegała o układ graniczny, bo wobec upadku żelaznej kurtyny i ważnych geopolitycznych zmian w Europie, formalne uznanie granicy gwarantowało stabilizację i bezpieczeństwo kraju. Tym bardziej, że żaden wcześniejszy traktat nie potwierdzał w pełni polskiej granicy, a postanowienia poprzedniego traktatu z 1970 r. dotyczyły wyłącznie RFN, a nie zjednoczonych Niemiec.
Trudna sytuacja wyjściowa
Wszystko to działo się krótko po upadku Muru Berlińskiego, gdy sytuacja międzynarodowa była mocno napięta. Euforia mieszała się ze strachem przed niemiecką hegemonią w Europie. Kiedy w listopadzie 1989 roku Helmut Kohl zapowiedział niespodziewanie w Bundestagu, że będzie dążył do zjednoczenia Niemiec ("10-punktowy plan"), mocarstwa koalicji antyhitlerowskiej zdały sobie sprawę, że muszą przejąć inicjatywę w procesie zjednoczeniowym. Tym bardziej, że układ poczdamski z 1945 roku gwarantował im prawo współdecydowania o przyszłości Niemiec. Plan Kohla postawił mocarstwa przed faktem dokonanym. Dlatego rozpoczęły one rokowania w sprawie zjednoczenia w formacie "dwa plus cztery" (RFN, NRD oraz USA, Wieka Brytania, Francja i ZSRR).
- Chodziło o polityczne aspekty zjednoczenia, kształt granic, przynależność do struktur międzynarodowych i wielkość armii - wylicza ostatni minister spraw zagranicznych NRD Markus Meckel.
Punktem, na który od początku zwracano uwagę była nienaruszalność granic. Przypominał o tym zwłaszcza Paryż, który otrzymał po wojnie Alzację i chciał, by na zawsze pozostała ona francuska. Także Wielka Brytania, ZSRR i USA nalegały na ostateczne potwierdzenie granicy na Odrze i Nysie, bo gwarantowało to stabilizację w regionie. Minister spraw zagranicznych NRD Markus Meckel proponował umowę graniczną jeszcze przed zjednoczeniem, co RFN początkowo odrzucała.
Poparcie mocarstw miało kluczowe znaczenie. Choć Polska nie była stałym uczestnikiem rozmów "dwa plus cztery", ministrowie spraw zagranicznych czterech mocarstw zaprosili do udziału w rozmowach na trzecie spotkanie, latem 1990 r. w Paryżu, także polskiego szefa dyplomacji Krzysztofa Skubiszewskiego. Wtedy to właśnie chodziło o sprawę regulacji granicznych. Skubiszewskiemu udało się osiągnąć najważniejszy cel. Wprawdzie do podpisania traktatu granicznego nie doszło przed zjednoczeniem Niemiec, ale zaledwie miesiąc później.
Poparcie dla Polski
- Polskie elity i rząd Tadeusza Mazowieckiego popierały zjednoczenie Niemiec, bo w dalszej perspektywie dawało ono szanse na granicę ze Wspólnotą Europejską oraz NATO, a to poprawiało geostrategiczne położenie Polski - mówi Janusz Reiter, ówczesny ambasador RP w Bonn. Warszawa żądała jednak w zamian, by RFN ostatecznie uznała granicę z 1945 roku. - Kanclerz miał trudną sytuację wewnątrzpolityczną i dlatego zwlekał z decyzją - tłumaczy jego doradca Horst Teltschik. - Nikt z nas nie myślał o tym, aby cokolwiek rewidować, ale chcieliśmy zyskać na czasie. Pod presją aliantów ostatecznie się jednak ugięliśmy - dodaje.
- Prezydent USA przed spotkaniem z Tadeuszem Mazowieckim zadzwonił do Bonn - wspomina Robert Zoellick, doradca w administracji Georga Busha seniora. Dodaje: - Chciał się upewnić, że może polskiemu premierowi obiecać, iż sprawa granicy będzie załatwiona.
Niemiecko-amerykański historyk Konrad Jarausch mówi wprost: "Administracja Busha jasno Kohlowi powiedziała: albo uznacie tę granicę, albo nici ze zjednoczenia. Kanclerz nie miał więc wyjścia. Uznał warunki i podpisał umowę graniczną, ale potem długo zwlekał z jej ratyfikacją".
12 września 1990 doszło do podpisania Traktatu o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec. Dwa miesiąca później, 14 listopada, ministrowie spraw zagranicznych Polski i zjednoczonych Niemiec - Krzysztof Skubiszewski i Hans-Dietrich Genscher - podpisali traktat graniczny. Polska ratyfikowała układ w listopadzie 1991 roku, natomiast Niemcy miesiąc później. Umowa weszła w życie razem z Traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, w styczniu 1992 roku.
Róża Romaniec, Berlin