Ekspert: Zamachy w Brukseli są ostrzeżeniem dla Niemiec
23 marca 2016DW: Czy Pana zdaniem istnieje związek między aresztowaniem Salaha Abdeslama i zamachami terrorystycznymi w Brukseli?
Guido Steinberg* : To całkiem możliwe, że jego aresztowanie przyspieszyło zamachy. Ale do przeprowadzenia takiej akcji trzeba się długo przygotowywać. Trzeba skonstruować ładunki wybuchowe, obserować wybrane cele i odpowiednio wyszkolić zamachowców. Dlatego wychodzę z założenia, że te ataki były zaplanowane na długo przed ujęciem Abdeslama.
DW: Czy w związku z jego aresztowaniem w Brukseli nie należało się liczyć z zamachami?
Guido Steinberg: Brukselskie władze bezpieczeństwa w pełni rozpoznały zagrożenie. Już wcześniej liczono się z tym, że Salah Abdeslam przygotował następne uderzenia, i że przynajmniej jeden dobrze wyszkolony konstruktor ładunków wybuchowych pozostaje na wolności. O tym wiedziano i dlatego można było spodziewać się, że coś się wydarzy. Problem polega na tym, że w mieście takim jak Bruksela jest wiele potencjalnych celów zamachów bombowych, i podjęte działania zapobiegawcze nie zawsze są wystarczające.
DW: Po zamachach bombowych w Paryżu także w Belgii prowadzono intensywne śledztwo. Czy powinniśmy zakładać, że siatka terrorystów jest dużo większa niż uważaliśmy do tej pory?
Guido Steinberg: Ta siatka wydaje się większa, niż uważaliśmy w listopadzie, kiedy terroryści zaatakowali Paryż. Wiadomo było, że w otoczeniu paryskiej komórki terrorystycznej są osoby udzielające jej członkom pomocy i wsparcia logistycznego. Obecnie wydaje się, że jest ich dużo więcej niż zakładano. Najbardziej niepokojące jest teraz to, że nie wiemy, z jak licznym zapleczem bezpośrednich wykonawców zamachów mamy do czynienia, oraz to, że na wolności nadal pozostaje przynajmniej jeden konstruktor ładunków wybuchowych. Prawdopodobnie jest nim ktoś, kto przeszedł specjalistyczne szkolenie w tym zakresie w Syrii.
DW: W Europie panuje przekonanie, że dojdzie do następnych zamachów bombowych.
Guido Steinberg: Też się z tym liczę. W pierwszej chwili uważałem, że zamachy w Brukseli są o wiele gorsze od tych w Paryżu. Zmieniłem zdanie w miarę zapoznawania się z kolejnymi doniesieniami o liczbie ofiar. Tym niemniej jest to bardzo starannie zaplanowany i sprawnie przeprowadzony zamach bombowy. Dopóki na wolności pozostają ludzie obeznani z bronią i wyszkoleni w konstruowaniu ładunków wybuchowych, dopóty mamy do czynienia z bardzo dużym zagrożeniem nie tylko w Brukseli, ale także wszędzie tam, dokąd można z niej uciec.
DW: Czy belgijskie organa bezpieczeństwa są właściwie przygotowane i wyposażone, aby stawić czoło takiemu silnemu zagrożeniu terrorystycznemu?
Guido Steinberg: Nie, z całą pewnością nie. Mimo to trudno je za to winić, bo liczba belgijskich dżihadystów, którzy wyjechali do Syrii i przeszli w niej szkolenie wojskowe, a potem wrócili do kraju, jest bardzo duża. Tak w liczbach absolutnych, jak i, zwłaszcza, w stosunku do liczby ludności kraju. Ten problem dotyczy nie tylko Belgii, ale także paru innych, mniejszych państw UE o słabiej rozbudowanych organach bezpieczeństwa. Dlatego w najbliższych latach trzeba będzie im pomóc w zorganizowaniu, rozbudowie i wyposażeniu różnych tajnych służb. Mam tu na myśli Belgię, Danię oraz Austrię. Jeśli jednak zdamy sobie sprawę, jak wielkie problemy w walce z terroryzmem ma dobrze przecież do tego przygotowana Francja, to wtedy belgijskie słabości ujrzymy w innym świetle.
DW: Co trzeba zrobić, aby usprawnić współpracę policji i tajnych służb państw?
Guido Steinberg: Od chwili zamachów bombowych w Paryżu 13 listopada ubiegłego roku wiemy, że wymiana informacji między nimi nie zawsze przebiega należycie, mimo naprawdę dużych wysiłków w tym zakresie, podjętych po roku 2001, po ataku na WTC w Nowym Jorku. To musi się szybko zmienić na lepsze. Największe trudności wiążą się z działaniami organów bezpieczeństwa w różnych państwach unijnych. Belgia jest dużo gorzej przygotowana do walki z terroryzmem niż Francja, a swobodny przepływ osób między nimi ma bezpośredni wpływ na stan bezpieczeństwa publicznego. Niemcy też są gorzej przygotowane niż Francja i należy potraktowań to jako ostrzeżenie z jednej, i nakaz podjęcia koniecznych działań z drugiej strony. To samo dotyczy także innych państw unijnych.
DW: Czy chce Pan powiedzieć, że obok Paryża i Brukseli także inne, duże miasta europejskie są na celowniku terrorystów?
Guido Steinberg: Na pewno nie w tym samym stopniu co Bruksela, gdzie organa bezpieczeństwa są słabe, a środowisko dżihadystów wyjątkowo silne. Tego nie ma nigdzie indziej, ale także w innych miejscach mamy do czynienia z szybko rosnącym w siłę środowiskiem dżihadystów, co w najbliższych latach przysporzy nam wiele problemów, nie tylko w Belgii.
DW: Czy w ogóle można skutecznie chronić tzw. miękkie cele przed atakami terrorystów i to niezależnie od siły i stopnia wyszkolenia policji i różnych tajnych służb?
Guido Steinberg: Nie można ustrzec wszystkich takich celów z uwagi na wielkość i stopień skomplikowania dzisiejszych zachodnich metropolii. Ale można ulepszyć kontrolę na lotniskach, kontrolując bagaż podróżnych przed ich wejściem do hali odlotów. Tak, jak się to robi na Bliskim Wschodzie. Ale i to nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa. Chodzi o to, aby jak najwcześniej wykryć i zlokalizować potencjalnych zamachowców i skutecznie ich obserwować, niezależnie od ograniczeń związanych z przepisami prawa. Na tym polu unijne organa bezpieczeństwa i tajne służby w oczywisty sposób zawiodły. Tysiące młodych Europejczyków wyruszyło na „świętą wojnę” do Syrii, gdzie przeszli lub przechodzą szkolenie wojskowe i nabierają także doświadczenia w walkach, a potem niezauważenie powracają do Europy. Bez sprawnej pracy wywiadu, kontrwywiadu i innych służb nie poradzimy sobie z niebezpieczeństwem, które się z tym wiąże.
Z Guido Steibergiem rozmawiała Diana Hodali.
* Guido Steinberg jest ekspertem ds. Bliskiego Wschodu i terroryzmu w Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie. W latach 2002 - 2005 był referentem ds. międzynarodowego terroryzmu w Urzędzie Kanclerskim.
Tłum. Dagmara Jakubczak