FAZ: Dlaczego Polska każe czekać nowemu ambasadorowi RFN?
26 sierpnia 2020Warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Gerhard Gnauck zastanawia się nad powodami, dla których polski rząd zwleka z udzieleniem nowemu ambasadorowi RFN zgody na rozpoczęcie misji dyplomatycznej (agrément), co zazwyczaj jest formalnością. Na agrément czeka od 13 tygodni desygnowany ambasador Arndt Freytag von Loringhoven. Według Gnaucka w niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych „panuje poczucie bezsilności”.
Autor podkreśla, że Freytag von Loringhoven jest doświadczonym dyplomatą, który ma za sobą kilka placówek, w tym dwukrotnie był w Moskwie. W 2007 roku został wiceszefem Federalnej Służby Wywiadowczej BND, potem był ambasadorem w Pradze, a w 2016 roku objął stworzone właśnie stanowisko koordynatora ds. Służb specjalnych w NATO w Brukseli.
Sięganie aż do średniowiecza
W ocenie Gnaucka pandemia koronawirusa i wybory prezydenckie w Polsce mogły spowodować niewielkie opóźnienie decyzji w sprawie agrément, potem nastąpiła zmiana na stanowisku szefa dyplomacji. „Ale czy udzielenie agrément musi zająć aż 13 tygodni? W międzyczasie krążą teorie na temat powodów tej sytuacji. W ujęciu chronologicznym, najpierw chodzi o średniowiecznego przodka dyplomaty. W XV wieku był on czołowym rycerzem Zakonu Niemieckiego. Ci «Krzyżacy» do dziś odgrywają w polskiej kulturze popularnej rolę odwiecznego wroga. Kolejny możliwy powód dotyczy już XX wieku: ojciec dyplomaty, Bernd Freytag von Loringhoven, rocznik 1914, w czasie II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w naradach o sytuacji w berlińskiej kwaterze głównej fuehrera. Potem był inspektorem generalnym Bundeswehry” – relacjonuje dziennikarz „FAZ”.
„Jego krewny Wessel Freytag von Loringhoven był tym oficerem, który w 1944 roku zorganizował ładunek wybuchowy do zamachu Stauffenberga na Hitlera, a później w oczekiwaniu na aresztowanie odebrał sobie życie” – dodaje.
Spór o niemieckie media
Według Gaucka to przede wszystkim biografia ojca dyplomaty może być przyczyna zastrzeżeń dla przewodniczącego PiS Jarosława Kaczyńskiego. Niemiecki dziennik cytuje byłego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który odwlekanie decyzji w sprawie agrément uważa za „rezultat niekompetencji albo nieprzyjazny gest”. „Źródłem jest jednak Kaczyński, który nie rozumie, jak funkcjonuje świat” – mówi Sikorski „FAZ”. „Jeśli chodzi o średniowiecze, to byłoby to groteskowe, a jeśli o adiutanta, to byłaby to obsesyjna postawa wobec Niemiec” – dodaje. Uważa on też za prawdopodobne, że przyczyną tej sytuacji jest „konfrontacja” pomiędzy polskim obozem rządzącym a krytycznymi mediami niemieckimi albo wydawanymi przez niemieckich wydawców w Polsce.
„Ucieleśnienie tradycji pruskiej arystokracji”
Podobnego zdania – jak pisze „FAZ” – jest krakowski historyk Andrzej Nowak, „prominentny zwolennik obozu rządzącego”. Mówi on, że Kaczyński „nie ma negatywnej obsesji na punkcie Niemiec”, a co najwyżej poczucie konkurowania z Niemcami, krajem dobrze zorganizowanym politycznie, medialnie i gdy chodzi o realizację swoich interesów. Rozmówca „FAZ” ocenia, że nie jest normalną sytuacją, iż większość polskich gazet regionalnych jest w rękach niemieckich i że jest to „najbardziej czuły punkt stosunków polsko-niemieckich, bo wyraża się w tym pewnego rodzaju nierównowaga między oboma krajami”.
Oczywiście pozostaje pytanie, czy można przenosić na syna odpowiedzialność za (winy) ojca. Jednocześnie może powstać wrażenie, że silne Niemcy wysyłają do Polski przedstawiciela, który ucieleśnia tradycję «pruskiej arystokracji», której postawa wobec wschodniego sąsiada zbyt często była naznaczona kolonializmem i pychą. To dotyczy też autora zamachu na Hitlera, Stauffenberga” – relacjonuje „FAZ” wypowiedź krakowskiego historyka.