Goerlitz - Zgorzelec: dwie niepodobne siostry
25 sierpnia 2014"Po tamtej stronie teraz już wszystko wygląda zupełnie inaczej". Niemieckie małżeństwo, koło pięćdziesiątki, z lodami w ręku, siedzi na ławeczce nieopodal mostu. 'Po tamtej stronie' dla ludzi urodzonych w Goerlitz oznacza polską część miasta, które bardzo zmieniło się po zniesieniu granic. "Kiedyś tam było ohydnie", dodaje mężczyzna, a żona mu przytakuje.
Na moście mijają się mieszkańcy Goerlitz, Zgorzelca i turyści. Każdy podąża w swoją stronę. Nigdy jeszcze nie było tak łatwo przeprawić się na drogą stronę Nysy, która w tym miejscu ma 60 metrów szerokości. To, że przekracza się granicę państwa trudno właściwie dostrzec. Żadnych tablic, szlabanów ani kontroli.
Od podzielonego do europejskiego miasta
Przez setki lat staromiejski most łączył centrum Goerlitz ze wschodnimi dzielnicami miasta, czyli dzisiejszym Zgorzelcem. W roku 1945 most wysadzono i obie części miasta straciły ze sobą styczność. Od tego czasu Nysa stała się rzeką graniczną. Siostrzane miasta chciały po upadku komunizmu nadążyć za Europą; w 1998 nadały sobie miano miasta europejskiego, jak tuzin innych niemieckich miast. Nie jest to żaden oficjalny tytuł, tylko część nowego wizerunku. Kto obwieszcza się europejskim miastem, ten staje się częścią europejskiej idei.
Kiedy w 2004 roku, przy okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej, oddano do użytku nowy most, miał stać się on symbolem jednoczącej się Europy.
- Budowa mostu wiele dla nas znaczyła - podkreśla Barbara Szutenbach. - My ze Zgorzelca znamy teraz każdy kąt Goerlitz.
Pani Szutenbach pracuje w Domu Kultury przy Parkowej, placówce, do której warto zajrzeć. Budynek wygląda jak mały Reichstag, tyle, że bez kopuły, dlatego łatwo do niego dotrzeć. Ludzie przychodzą tu na koncerty, wystawy. Jest to jedna z niewielu placówek, które tchną rzeczywiście transgranicznym, europejskim duchem.
Perełki architektury po obu stronach rzeki
Pod względem walorów architektonicznych dużo lepsze karty ma miasto po niemieckiej stronie rzeki. Na jego zaletach poznali się nawet filmowcy: dawny, secesyjny dom towarowy posłużył ostatnio za plan filmu "The Grand Budapest Hotel". Starówka Goerlitz uważana jest za jeden z lepiej zachowanych zespołów miejskich: ma niezaburzony układ przestrzenny i zabytki ze wszystkich epok historycznych. Starówkę odrestaurowano po zjednoczeniu Niemiec, co przywróciło temu miejscu dawny blask. Ale czasami urocze widoki mąci widok socjalistycznych blokowisk zza rzeki. Do Zgorzelca Niemcy idą najczęściej do tańszego niż w Niemczech fryzjera, albo po papierosy.
- Samo miasto nie jest dla nich zbyt atrakcyjne - przyznaje Barbara Szutenbach.
- A przecież to miasto też ma swoje walory - podkreśla Lorenz Kallenbach ze stowarzyszenia "Second Attempt", które w Goerlitz inicjuje szereg niemiecko-polskich projektów dla dzieci i młodzieży. Co konkretnie pokazałby turystom?
- Może miasto nie odpowiada klasycznym wyobrażeniom o atrakcjach turystycznych, nie jest na pierwszy rzut oka piękne, ale Zgorzelec jest znakomitym polem, by spojrzeć chłodno na rzeczywistość XX wieku, na ciemne strony nowoczesności. Jak wyglądają blokowiska z prawdziwego zdarzenia? Jakie ślady pozostawia przemysł wydobywczy? To wszystko można przestudiować w Zgorzelcu - wyjaśnia 26-latek.
Słabo z językami
Kiedy już przy kawie spotykają się działacze kultury z miast po obu stronach rzeki, jak najbardziej uzasadnione jest pytanie, co można zrobić, by kontaktów było więcej, jak miasta mogą się zrastać.
- Potrzebne byłyby wspólne projekty urbanistyczne - twierdzi Kallenbach. I przyłożenie większej uwagi do dwujęzyczności, bo to jeszcze bardzo kuleje, podkreśla Ania Caban z inicjatywy "Second Attempt". Na próżno na przykład szukać wskazówek po polsku, jak dotrzeć do zabytkowego, XIV-wiecznego ratusza w Goerlitz. Kto przechadza się po zgorzeleckim parku nad rzeką, ten nie uświadczy tablicy informacyjnej w języku niemieckim, z wyjaśnieniami, jakie tu można napotkać zwierzęta.
Mabel Gundlach / Małgorzata Matzke