Grecja: Odeprzeć uchodźców za wszelką cenę
21 września 2021Rzeka Evros (inna nazwa to Marica) wyznacza granicę lądową między Grecją a Turcją. Rzeka i jej dopływy nawadniają ziemię i sprawiają, że okoliczne tereny należą do najbardziej żyznych regionów Grecji. Po obu stronach najbardziej spornej zewnętrznej granicy Europy rozciągają się zielone wzgórza porośnięte małymi lasami liściastymi.
„Najbardziej zaniedbany region”
„Odkąd pamiętam, przejeżdżali tędy uchodźcy” – mówi DW rolnik Fotis Chantzis. Podczas gdy migranci przemierzają region Evros w drodze do Europy Zachodniej, wielu mieszkańców opuściło go w ostatnich dekadach. 36-latek jest jednym z niewielu, którzy pozostali. – To najbardziej zaniedbany region w Grecji – wyjaśnia.
Niezależnie od idealnych warunków dla rolnictwa, miejscowa ludność borykała się z trudnościami ekonomicznymi. – Zamknęli tutejszą cukrownię, która była bardzo ważna dla mieszkańców – opowiada Fotis.
Światowa konkurencja sprawia, że rolnikom jeszcze trudniej jest wiązać koniec z końcem. Pomimo wielu problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy Evros, rząd w Atenach jest zainteresowany przede wszystkim jednym: sprawieniem, by granica grecko-turecka była nie do pokonania dla uchodźców, nawet po przejęciu władzy w Afganistanie przez talibów.
Granica turecka przebiega bezpośrednio za wzgórzami małej wioski, w której znajduje się gospodarstwo Chantzisa. Niezliczone opuszczone budynki świadczą o rzeczywistości gospodarczej w Evros. Zamiast traktorów i kombajnów widać tylko wojskowe jeepy. Rzeka jest zastrzeżonym terenem wojskowym, niedostępnym dla większości ludzi. Każdemu, kto próbuje filmować lub robić rozeznanie w tym miejscu, grozi oskarżenie o szpiegostwo.
Ślady uchodźców
Mimo to uchodźcy nadal przekraczają granicę, choć ich liczba w ostatnich tygodniach wydaje się maleć. Każdy, kto spaceruje po lasach w pobliżu granicy, znajduje plecaki, namioty, puste butelki po wodzie lub papierki po czekoladzie, często zadrukowane tureckimi literami. – Po przekroczeniu rzeki śpią w lesie i następnego dnia ruszają dalej – relacjonuje Chantzis.
Ekonomiczne i polityczne zaniedbania napędzają ksenofobię wśród wielu miejscowych, wyjaśnia w rozmowie z DW, dodając: "Uchodźcy jednak po prostu tędy przejeżdżają, nie powodując żadnych szkód".
Na pytanie, czy i ilu uchodźców obecnie przekracza granicę, inni miejscowi udzielają sprzecznych odpowiedzi. Wielu z tych, którzy mówią o „lathrometanastes”, czyli o „nielegalnych imigrantach”, twierdzi, że codziennie dochodzi do przekraczania granicy, a ludzie przechodzą przez wioski i kradną owoce i warzywa z ogrodów oraz pól. Inni uważają, że liczba uchodźców maleje. – Od dawna nie widziałam ludzi – mówi kelnerka z wioski Praggi. Jak dodaje, „unikają głównych dróg w obawie przed policją”.
Ochrona granic kosztem praw człowieka
Tymczasem lokalne media twierdzą, że wielu afgańskich uchodźców przekroczyło granicę w Evros już pod koniec sierpnia. Pokazują filmy, na których duże grupy, w tym rodziny, idą przez lasy i pola. Na to, gdzie i kiedy nakręcono ten materiał, dowodów brak. Prosty komunikat brzmi: nielegalni imigranci opanowali nasz kraj i zmierzają do naszych miast.
W odległości około czterystu kilometrów znajdują się Saloniki, drugie co do wielkości miasto Grecji. Większość uchodźców, którzy przekraczają granicę w Evros, przechodzi właśnie tędy, jak donosi Hope Barker, pracownica Border Violence Monitoring Network. Sieć Monitorowania Przemocy na Granicach to niezależna sieć organizacji pozarządowych i stowarzyszeń działających głównie na Bałkanach i w Grecji, która monitoruje przypadki łamania praw człowieka na zewnętrznych granicach UE.
W odpowiedzi na przejęcie przez talibów władzy w Kabulu Grecja kontynuowała prace nad ogrodzeniem wzdłuż części granicy z Evros, aby utrudnić uchodźcom jej przekroczenie.
Umocnienie granic zwiększa ryzyko dla migrantów
– Ludzie jednak nie pozwolą, by to ich powstrzymało – mówi Hope Barker. – Umocnienie granic tylko zwiększa ryzyko, na jakie narażeni są ludzie podczas ich przekraczania. Oznacza to również, że muszą polegać na przemytnikach, przez których często są wykorzystywani.
– Dziesiątki uchodźców, którzy według lokalnych mediów rzekomo przekroczyli granicę, nigdy nie dotarły do Salonik – podkreśla aktywistka. Hope Barker ma wątpliwości, czy wyemitowany materiał jest autentyczny. Potwierdza, że ludzie z Afganistanu rzeczywiście uciekli ze swojego kraju, ale minie trochę czasu, zanim dotrą do greckiej granicy.
Hope Barker ostrzega, że gdy migranci po trudnej podróży przez Iran i Turcję dotrą do rzeki Evros, będą narażeni na dodatkowe niebezpieczeństwa. – Podczas próby przekroczenia granicy z Grecją ludzie napotykają greckie wojsko, pracowników Frontexu, niezidentyfikowanych zamaskowanych mężczyzn, nieoficjalne więzienia itd. Wszystkie te elementy sprzyjają forsowaniu bardzo dobrze rozwiniętego systemu pushback, w którym ludzie uciekający są raz po raz wypychani z powrotem przez granicę do Turcji.
„Grecja nie zmieni swojej polityki migracyjnej”
Wszystkie te informacje opierają się głównie na licznych zeznaniach uchodźców, które Sieć Monitorowania Przemocy na Granicach zbiera i dokumentuje od lat. Władze jednak uniemożliwiają uzyskanie jasnego obrazu tego, co dzieje się na zewnętrznej granicy UE. – Bez dostępu do regionu dla badaczy, pracowników organizacji pozarządowych, działaczy praw człowieka i dziennikarzy, władze mogą robić, co chcą – zaznacza Hope Barker.
Grecki minister ds. migracji Notis Mitarakis zaprzecza wszelkim oskarżeniom o nielegalny pushback lub łamanie praw człowieka. W swoim pierwszym oświadczeniu po zdobyciu Kabulu przez talibów, powiedział: „Grecja nie zmieni swojej twardej, ale sprawiedliwej polityki migracyjnej”. Na swoich kanałach w mediach społecznościowych minister pochwalił się stałym spadkiem liczby nowych osób przekraczających granice lądowe i morskie oraz znacznym zmniejszeniem liczby ubiegających się o azyl w obozach. Notis Mitarakis niedawno ogłosił koniec kryzysu migracyjnego w Grecji.
UE wzywa do większej przejrzystości
Hope Barker widzi zupełnie inny scenariusz. Jak mówi, mniejsza liczba przybyszy oznacza więcej nielegalnych pushbacków, a mniej ludzi w obozach nie oznacza mniej ludzi w kraju. – Rządząca partia Nea Demokratia stale naciskała na zmniejszenie wsparcia dla uznanych uchodźców – zaznacza.
– Oczywiście, prowadzi to do mniejszej liczby ludzi w obozie, ale także do większej liczby ludzi na ulicach – uważa aktywistka. Hope Barker twierdzi, że oficjalne dane nie są godne zaufania.
Unia Europejska, która od 2017 roku przekazała miliardy na rozwiązanie kryzysu migracyjnego w Grecji, niechętnie formalnie upomniała kraj za nielegalne wypychanie i inne naruszenia praw człowieka. Bruksela jednak powoli zaczyna też wymagać od Aten większej przejrzystości. Gdy Grecja wystąpiła ostatnio o kolejne 16 mln euro dla straży przybrzeżnej, Bruksela zażądała utworzenia niezależnego aparatu monitorującego. Organizacje pozarządowe już od lat wzywają do tego, aby zapewnić przejrzystość na granicach morskich i lądowych oraz zagwarantować praworządność również osobom ubiegającym się o azyl.