Polacy w Niemczech. Zamiast pomocy – utrata prawa pobytu
3 listopada 2022Na biurko Sylwii Jasion z organizacji SeWo w Hanowerze, która zajmuje się pomocą bezdomnym Polakom i osobom w trudnej sytuacji, niemal co tydzień trafia odmowna decyzja w sprawie przyznania wsparcia potrzebującemu. Powodem jest odebranie prawa pobytu (tzw. Freizuegigkeit) w Niemczech, a tym samym brak podstaw do pobierania zasiłku czy starania się o inną pomoc od państwa.
– Kiedyś takie decyzje zdarzały się bardzo rzadko. Od mniej więcej roku jest ich bardzo dużo – mówi DW Sylwia Jasion, pracowniczka socjalna i pedagogiczna w SeWo. – Właściwie nie ma tygodnia, żebym nie spotkała się z taką sprawą.
Według Jasion jedną z najczęstszych sytuacji jest odbieranie prawa pobytu osobom, które rozstały się w Niemczech z partnerem lub partnerką i zostały bez źródła dochodu.
– Typowa sytuacja: mąż pracował, żona zajmowała się w domu dziećmi. Po rozstaniu została bez niczego i potrzebuje pomocy finansowej albo mieszkania socjalnego – opowiada Jasion. – Jeżeli jest w Niemczech krócej niż 5 lat i nie pracowała, Urząd ds. Cudzoziemców może zdecydować o odebraniu jej prawa pobytu. I coraz częściej tak robi. Jedynym wyjściem byłoby podjęcie pracy, ale to nie zawsze z dnia na dzień jest możliwe.
Powody cofnięcia prawa pobytu w Niemczech zwykle są te same: brak wystarczających środków do życia oraz przebywanie w Niemczech krócej niż 5 lat. Tak było m.in. w przypadku Polaka, który w 2019 roku przyjechał do córki mieszkającej w Niemczech. Ze względu na wiek i stan zdrowia mężczyzna nie mógł pracować, mieszkał z córką, pobierał też świadczenia socjalne. Władze powiatu cofnęły mu prawo pobytu w Niemczech i zagroziły deportacją.
Socjal nie dla każdego
Polakowi nie pomogło zaskarżenie decyzji do sądu w Moguncji. Sędziowie w uzasadnieniu stwierdzili, że obywatel innego kraju UE może stracić prawo pobytu w Niemczech, jeśli w nieuzasadniony i wygórowany sposób korzysta z zasiłków socjalnych. Ma to zapobiec nadmiernemu obciążeniu niemieckiego systemu pomocy społecznej, a władze powiatowe mają prawo uwzględnić to jako ważniejsze niż więzi rodzinne – zdecydował sąd.
Jak mówi Sylwia Jasion, zdarzają się urzędnicze decyzje w odniesieniu do osób, które w Niemczech mieszkają dużo dłużej niż 5 lat.
– Niedawno trafił do mnie mężczyzna, który mieszka w Niemczech od 1989 roku, skończył tu nawet szkołę, pracował. 3 lata temu stracił pracę, wpadł w alkoholizm, długi i w rezultacie został bezdomny – opowiada Jasion. – Teraz dostał decyzję o utracie prawa pobytu. W jego przypadku pewnie uda się od niej odwołać, ale to pokazuje, że urzędnicy nie zawsze sprawdzają faktyczną sytuację danej osoby.
Lepiej poszukać pomocy
Roksana Przyjemska, obywatelska deputowana w komisji ds. partycypacji i integracji berlińskiej dzielnicy Marzahn-Hellersdorf, apeluje do osób, które otrzymały tego typu pismo, żeby jak najszybciej poszukały fachowej pomocy.
– W każdym landzie są organizacje polonijne czy antydyskryminacyjne, które oferują bezpłatną pomoc prawną i doradztwo – mówi w rozmowie z DW. – Takie pisma zwykle są zawiłe, pełne niezrozumiałych paragrafów. Lepiej skonsultować to z kimś, kto się na tym zna.
Przyjemska sama niedawno zetknęła się z przypadkiem odebrania prawa pobytu Polce zamieszkałej w Berlinie.
– Kobieta otrzymała taką decyzję dla siebie i swojego dziecka, a także dla partnera, który jest uchodźcą – opowiada. – W jej przypadku nie było wcale tak, że siedziała tylko w domu i pobierała zasiłek. Robiła różne kursy, a do pracy pójść nie mogła, ponieważ nie dostała dla dziecka miejsca w przedszkolu.
Zdaniem Sylwii Jasion decyzje o odebraniu prawa pobytu w stosunku do niektórych grup społecznych są trudne do wyegzekwowania.
– Ludziom odbiera się możliwość jakiejkolwiek pomocy – twierdzi Jasion. – Bezdomni, którzy otrzymali takie decyzje i tak nie wyjadą z Niemiec. Przeniosą się w inne miejsce, ale dalej będą żyć na ulicy.
Nikt nic nie wie
By dowiedzieć się, jak duża jest skala zjawiska, DW zwróciło się z prośbą o dane do kilku instytucji, zarówno na szczeblu federalnym, jak i landowym. Pytanie, jak wielu Polaków otrzymało w ostatnich trzech latach decyzje o utracie prawa pobytu, wywołało sporą konsternację.
Biuro pełnomocniczki rządu federalnego ds. migracji, uchodźców i integracji przyznało w korespondencji z DW, że nie posiada takich danych i skierowało nas do Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ojczyzny (BMI), które powinno takimi informacjami dysponować. BMI poinformowało nas jednak, że nie prowadzi statystyk dotyczących utraty prawa pobytu w Niemczech przez obcokrajowców. Posiada jedynie informacje o obywatelach polskich, którzy byli zobowiązani do opuszczenia kraju w określonym terminie. I tak na dzień 31 grudnia 2020 roku Niemcy powinno opuścić 1674 Polaków, na koniec 2021 roku było to zaś 1786 osób. Danych za 2022 rok jeszcze nie ma.
Według BMI za decyzje odbierające prawo do swobodnego przemieszczania się odpowiadają kraje związkowe i gminy. Zapytaliśmy więc w Berlinie, gdzie sprawami imigrantów zajmuje się Krajowy Urząd ds. Imigracji (LEA). Także on nie posiada danych o liczbie Polaków, którzy utracili prawo pobytu. Z dostępnych statystyk nie można wiele wyczytać, ponieważ obejmują one wszystkich cudzoziemców, których tego prawa pozbawiono. „Jednak odebranie prawa do swobodnego przemieszczania się obywatelom UE i członkom ich rodzin jest tematem bardziej niż marginalnym w działalności LEA. Dotyczy to również największej grupy imigrantów z UE w Berlinie: 66 800 obywateli polskich przebywających w mieście na dzień 31 grudnia 2021 r.” – zapewnia LEA.
Także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Sportu Dolnej Saksonii, do którego się zwróciliśmy, odpisało w odpowiedzi: „niestety nie można odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ Dolnosaksońskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Sportu nie dysponuje ustrukturyzowanym wykazem, którym obywatelom UE odebrano prawo do swobodnego przemieszczania się w Dolnej Saksonii, ani w jakim momencie takie odebranie miało miejsce. W szczególności nie rejestruje się systematycznie obywatelstwa osób dotkniętych utratą prawa pobytu. Takich informacji nie podaje również Centralny Rejestr Cudzoziemców” – czytamy w przesłanym nam e-mailu.
„Krzywdząca praktyka”
Sprawie krytycznie przygląda się Polska Rada Społeczna w Berlinie, organizacja, która od 40 lat pomaga Polakom w Niemczech.
– Dotarły do nas sygnały o takich praktykach i jesteśmy nimi zaniepokojeni. Uważam, że to nieludzkie i krzywdzące, szczególnie, że wśród osób, którym odbiera się prawo pobytu często są osoby w trudnej sytuacji – mówi Kamila Schoell-Mazurek z Polskiej Rady Społecznej. Jej zdaniem decyzje te są łamaniem praw człowieka.
– To, że prawo niemieckie pozwala na to, nie oznacza jeszcze, że jest to właściwe prawo – komentuje. – Każdy człowiek ma prawo do wsparcia w trudnej sytuacji życiowej.
Nieoficjalnie pracownicy socjalni mówią, że w obliczu napływu kolejnych grup uchodźców i wszechobecnego kryzysu, a co za tym idzie rosnącej liczby osób korzystających z pomocy społecznej, landy szukają oszczędności. Roksana Przyjemska ma jeszcze inny ogląd na sprawę:
– Polacy przebywający w Niemczech muszą zdawać sobie sprawę, że nie mogą być latami uzależnieni od pomocy instytucjonalnej – uważa. – Ofert doszkalających czy aktywizujących na rynku pracy jest w tym kraju bardzo dużo. Warto z nich korzystać.