Reakcje na film ZDF o życiu w okupowanej Polsce. "Nie łudźmy się"
24 czerwca 2013Autorami filmu pt. "Walka o przetrwanie" są dwaj filmowcy: Andrzej Klamt i Alexander Berkel. Telewizja ZDF zleciła przygotowanie półgodzinnego filmu dokumentalnego po tym jak serial "Nasze matki, nasi ojcowie" wywołał w Polsce oburzenie. Twórcy tego serialu pokazali w nim bowiem żołnierzy AK wyłącznie jako antysemitów, nie naświetlając warunków panujących w Polsce pod hitlerowską okupacją. Dlatego nowy film dokumentalny miał stanowić rodzaj historycznego uzupełnienia serialu.
Film został wyemitowana w niedzielę (23.6.) późnym wieczorem (23.20). Dodatkowo został też pokazany w południe na cyfrowym kanale ZDF Info, gdzie go obejrzało 140 tys. osób. Wieczorem, w głównym kanale ZDF przed telewizorami zasiadło 920 tys. widzów (6,5 proc. rynku). Oto kilka reakcji niemieckich i polskich historyków po obejrzeniu dokumentacji.
Ważny kontrapunkt do serialu
– Ten film był bardzo konieczną korektą serialu Nasze matki, nasi ojcowie. Dokumento wiele lepiej i szczegółowo wyjaśnił sytuację, w jakiej znajdowało się polskie podziemie, Armia Krajowa oraz w jakim wymiarze i dlaczego dochodziło do antysemickich reakcji – powiedział DW Heinrich August Winkler, emerytowany profesor Uniwersytetu im. Humboldta w Berlinie. Historyk dodał, że polskie reakcje po filmie fabularnym ZDF były zrozumiałe i "dobrze się stało, że ZDF tak szybko zareagował". – Ta dokumentacja jest ważnym kontrapunktem do serialu – skomentował Winkler.
Jednocześnie historyk skrytykował ZDF za późną porę nadania filmu dokumentalnego. – Przez to nie obejrzało go tylu widzów, co serial – zaznaczył.
"Brakowało emocji"
Z kolei prof. Robert Traba, dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, dobrze ocenia film dokumentalny ZDF-u. – Jest to poprawna politycznie opowieść, naświetlająca polską walkę z okupacją niemiecką z różnych punktów widzenia – uważa polski historyk. Jego zdaniem autorzy starali się możliwie poprawnie zaprezentować fakty historyczne, co sprawiło, że dokumentacja ma raczej charakter kalejdoskopu, niż opowieści, która dotarłaby do widza także na płaszczyźnie emocjonalnej. Historyk zaznacza jednak, że "ZDF dobrze odrobił swoje zadanie domowe".
Natomiast krytycznie Traba ocenia fakt, że w filmie nie wypowiedział się żaden niemiecki historyk ani świadek historii, co utrudnia dotarcie do niemieckiego widza na płaszczyźnie emocjonalnej. – Widzowie są dziś przyzwyczajeni do dramatycznych, brutalnych zdjęć wojennych, także z okresu II wojny światowej. Brakuje jednak opowieści o tzw. normalnych Niemcach, którzy też okazali się bestiami - jakby to wciąż byli jacyś obcy – twierdzi Traba. Dodaje, że tutaj kryje się potencjał dla dalszych filmów dokumentalnych. – Trzeba dziś znaleźć klucz do opowiadania historii tak, aby była ona możliwie mało abstrakcyjna oraz by powodowała u widza impuls, który wywoła refleksję – podsumowuje.
"Poprawny, ale za krótki"
Prof. Klaus Ziemer,niemiecki historyk wykładającyna Uniwersytecie im. Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie i były dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie, uważa, że film "formalnie spełnił wszystkie najważniejsze wymagania i był merytorycznie poprawny, ale jak na tak wiele informacji był on zbyt krótki, co utrudniało zrozumienie ówczesnej sytuacji i związków przez widzów nieposiadających odpowiedniej wiedzy.
– Pytam się, co niemiecki widz tak naprawdę zrozumiał i czy pojął np. czym był polski rząd na emigracji – zastanawia się historyk. Zdaniem Klausa Ziemera w dokumentacji ZDF-u zabrakło również staranności i jak to określił: "było widać, że dokumentacja była robiona na chybcika".
"Zabrakło perspektywy sprawców"
– Uważam ten dokument za udany, bo pokazał dużo bliżej okres okupacji w Polsce niż serial Nasze matki, nasi ojcowie, który był bezpośrednią przyczyną powstania tego filmu – podsumowuje dr Stephen Bastos,politolog i historyk z Europejskiej Fundacji Genshagen. Bastos ocenia, że film był konieczny i wskazany oraz że spełnił oczekiwania. Jego zdaniem widz mógł się dowiedzieć, że w Polsce zdarzali się kolaboranci, ale zrozumiał też, dlaczego i w jak trudnych warunkach znajdowało się polskie społeczeństwo w okresie hitlerowskiej okupacji.
Również Bastos krytycznie ocenia fakt, że film został pokazany o późnej porze (23.20) oraz, że zabrakło w nim niemieckich głosów. – Zabrakło perspektywy sprawców, a szkoda, bo to by jeszcze autentyczniej naświetliło ówczesną sytuację – uważa. Jego zdaniem dokumentacja zawierała bardzo wiele informacji, dlatego mogła być również dłuższa, niż pół godziny. – Nie łudźmy się – twierdzi historyk – ten film jest bardzo ważny, ale nie dotrze on ani takiej szerokiej publiczności, ani też nie wywoła takiego medialnego echa, jak serial.
Róża Romaniec
Red. odp. Bartosz Dudek