Rosyjskie kolonie karne. Tortury, wyzysk, zimno
22 lutego 2021Po próbie otrucia nowiczokiem na Aleksieja Nawalnego czyhają kolejne zagrożenia. Znany krytyk Kremla ma spędzić w kolonii karnej dwa lata i osiem miesięcy. Działaczka na rzecz praw człowieka Olga Romanowa z organizacji Rosja za kratkami mówi, że boi się o jego życie. Rosyjskie kolonie karne znane są bowiem z przemocy, tortur czy przypadków śmierci osadzonych.
Nawet niektórzy przedstawiciele rosyjskich władz porównują nieludzkie warunki w koloniach karnych z tymi panującymi w niesławnych łagrach – obozach karnych w czasach stalinowskich. O tym, czego się tam doświadcza, opowiadali już inni prominentni przeciwnicy prezydenta Rosji Władimira Putina.
Były oligarcha Michaił Chodorkowski, który spędził w kolonii karnej cztery lata, mówił, że decyzja Nawalnego o powrocie do Rosji, gdzie groziło mu aresztowanie, była odważna. Ostrzegał też, że Nawalnemu mogą grozić dodatkowe lata więzienia z innych, toczących się przeciwko niemu postępowań karnych.
Współczesne niewolnictwo
– Tortury, bicie i przypadki śmierci to codzienność w koloniach karnych – mówiła Nadieżda Tołokonnikowa, aktywistka z grupy Pussy Riot. W 2012 roku skazano ją, razem z drugą artystką kolektywu, na dwa lata kolonii karnej, bo ich grupa protestowała w punkowym-performansie przeciwko Putinowi w jednym kościołów.
W swojej książce „Instrukcja rewolucji” w rzeczowy i przekonujący sposób opowiadała o przypominającym niewolnictwo systemie wyzysku w zakładach karnych w Rosji. Z oficjalnych danych wynika, że za kratkami przebywa w tym kraju około pół miliona osób. Statystyki Rady Europy pokazują, że nigdzie indziej w Europie nie więzi się większej liczby osób w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców.
Także więźniowie polityczni trafiają do kolonii karnych. Zdaniem obrońców praw człowieka nie ze względu na faktyczne przestępstwo, ale z powodu działalności antyrządowej. Nadieżda Tołokonnikowa, która trafiła do obozu IK-14 w Republice Mordowii opowiada, że jako szwaczka mundurów policyjnych zdarzało jej się pracować od godziny 7.30 do 0.30 mając tylko jeden wolny dzień w miesiącu.
Systematyczne pozbawianie snu, niewystarczające posiłki, zimno i brud w celach miały pomóc w złamaniu niepokornych osadzonych – relacjonowała. Wynagrodzenie za pracę wynosi poniżej 4 euro za dzień. „Setki osób chorych na HIV pracowały po 16 godzin dziennie, wyniszczając resztki odporności. Gdy już umierali, zabierano ich do obozowych szpitali, żeby nie psuli statystyk danej kolonii – pisała w swoich notatkach.
Po wyjściu na wolność, pod koniec 2013 roku, Tołokonnikowa założyła organizację pomocową Strefa Prawa. Jak mówiła w rozmowie z niemiecką agencją prasową dpa, angażuje się ona głównie na rzecz kobiet, które przed długi okres doświadczały przemocy domowej, po czym broniąc własnego życia zamordowały swoich mężów.
Rodziny błagają Putina
To jak brutalne może być życie w koloniach karnych opisywał już dawno laureat literackiej nagrody Nobla Aleksander Sołżenicyn w książce „Archipelag Gułag”. Ale zdaniem obrońców praw człowieka nawet w 30 lat po upadku Związku Radzieckiego zasadniczo niewiele się tam zmieniło. Organizacja Memoriał zbiera relacje świadków. Byli osadzeni opowiadają o samowoli i drakońskich karach, o gwałtach, głodzie i chorobach. Krytyczna wobec Kremla „Nowaja Gazieta” wielokrotnie opisywała przypadki rodzin osadzonych, które błagały prezydenta Putina, by zrobił coś z sadystycznymi strażnikami.
Ale jak informują organizacje broniące praw człowieka, apele te pozostają bez odpowiedzi.
Aleksieja Nawalnego czekają trudne czasy. Przez lata nie zobaczy żony Julii i dwójki swoich dzieci. Przepisy pozwalają co prawda na sześć krótkich i cztery długie wizyty rodziny rocznie, ale pojawiają się doniesienia, że z powodu pandemii koronawirusa przywileje te zostały ostatnio ograniczone.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
Obrończyni praw człowieka Olga Romanowa dodaje, że w obozie z powodu korupcyjnej i kryminalnej sieci, a także braku monitoringu, bardzo trudno jest wyjaśnić przestępstwa. Na razie Nawalny jest pod ścisłą obserwacją w areszcie śledczym, ale po przeniesieniu do kolonii karnej, nie będzie już bezpieczny – mówi Romanowa.
(DPA/szym)