„Twardy, ale znakomity" – główny sędzia w procesie NSU
13 kwietnia 2013Na ławie sędziowskiej zasiądzie aż pięciu sędziów. Wszyscy mają takie samo prawo głosu jak przewodniczący składu sędziowskiego. Ale jemu przypada szczególna rola – prowadzenia procesu i ustalania jego przebiegu.
Tym głównym sędzią jest Manfred Götzl. 59-letni monachijski prawnik uchodzi za doświadczonego i odpornego na stres. W latach 80-tych był prokuratorem, szybko zmienił jednak garnitur na sędziowską togę. Götzl unika publicznych wystąpień. Nie udziela wywiadów. Niewiele wiadomo więc o jego życiu prywatnym. Tylko tyle, że ma dwoje dorosłych dzieci, a jego żona też jest prawniczką. Lubi ponoć jazz i w wolnym czasie gra w małym zespole na gitarze. Odpręża się biegając i na pieszych wędrówkach, zdradzają koledzy.
Reguły są po to, by je przestrzegać
Gisela Friedrichsen, wieloletnia reporterka sądowa magazynu „Der Spiegel“, śledziła prawie wszystkie największe procesy ostatnich 20 lat i zna Götzla. W rozmowie z Deutsche Welle mówi o nim jako o wyśmienitym prawniku. „Myśli szybko, myśli strukturalnie. Jeżeli chciałoby się być złośliwym – jest technokratą”.
Dało się to zauważyć już przy przydzielaniu miejsc dziennikarzom, ubiegającym się o miejsca na sali sądowej, za co odpowiedzialny jest właśnie sędzia Götzl. Nie chciał popełnić żadnych błędów formalnych i bardzo starał się zachować neutralność. Dlatego o obsadzeniu niewielu miejsc, stojących do dyspozycji mediów, nie miał decydować sąd, tylko kolejność zgłoszeń. Dziś wiadomo już - co przyznał Wyższy Sąd Krajowy w Monachium - że popełniony został błąd w rozsyłaniu do dziennikarzy zawiadomień o procesie. Götzl broni jednak decyzji o wyborze takiej, a nie innej procedury. Jest ona ostro krytykowana, bo nie znalazło się miejsce dla ani jednego tureckiego dziennikarza. A tureckojęzyczne media są szczególnie zainteresowanie procesem – osiem z dziesięciu ofiar NSU było pochodzenia tureckiego.
W piątek (12.04), kilka dni przed wyznaczonym terminem rozpoczęcia prosesu, Trybunał Konstytucyjny przyznał rację tureckiej gazecie, która zaskarżyła nie przyznanie na sali sądowej miejsc tureckim mediom. Monachijski sąd będzie musiał szybko zrewidować swoje stanowisko.
Brak wyczucia?
Götzl ściśle przestrzega przepisów i trzyma się faktów. Pracuje precyzyjnie, ponoszoną przez siebie odpowiedzialność traktuje bardzo poważnie. Jego sposób prowadzenia procesów uchodzi za nieprzyjemny, bo sędzia Götzl za wszelką cenę dochodzi prawdy. „Ale jest też sędzią wybuchowym”, uważa reporterka Gisela Friedrichsen. Jeżeli coś mu przeszkadza, bardzo szybko może „eksplodować”. Na przykład, kiedy przydługie lub nieprecyzyjne wydają mu się zeznania świadków, czy mowy adwokatów.
Gisela Friedrichsen dlatego wątpi, czy sędzia Götzl będzie potrafił zadbać o właściwą atmosferę na sali sądowej. A będzie to bardzo ważne, bo w grę wchodzą też przecież oczekiwania rodzin ofiar serii morderstw. Interesy 77 oskarżycieli posiłkowych będzie reprezentowało 53 adwokatów. „Będą na sali ludzie z innych kręgów kulturowych, którzy inaczej reagują, są bardziej emocjonalni. Götzl będzie musiał to zrozumieć“, zaznacza reporterka „Spiegla“. Chodzi w końcu o rodziny ofiar, a nie o zasady prawne.
Zasad Manfred Götzl przestrzega jak mało który z jego kolegów. W całej jego karierze tylko raz sąd wyższego stopnia skorygował wydany przez niego wyrok. Dlatego, mimo wszystkich wytykanych mu wad, sędzia Götzl uważany jest za idealną obsadę tego procesu stulecia.
Procesy
Proces NSU nie jest pierwszym procesem Manfreda Götzla cieszącym się tak ogromnym zainteresowaniem. W 2005 roku skazał mordercę znanego projektanta mody Rudolpha Moshammera. W 2009 sądził 90-letniego byłego oficera Wehrmachtu, Josefa Scheungrabera, za udział w zamordowaniu w 1944 roku dziesięciu włoskich osób cywilnych. W jednym i drugim przypadku wyrok brzmiał: dożywocie. Taki wyrok w procesie NSU musiałby paść z ust czterech z pięciu prowadzących sprawę sędziów. O wymiarze kary Götzl nie będzie więc decydował sam.
Mamuci proces
Przed rozpoczynającym się 17 kwietnia procesem, uwagę mediów i opinii publicznej zaprząta pytanie, na ile mogą być niezależni sędziowie, znajdujący się pod taką silną presją. Nie mówiąc o oczekiwaniach politycznych.
Christoph Frank jest przewodniczącym niemieckiego stowarzyszenia sędziów i prokuratorów - Deutscher Richterbund (DRB). Pracuje jako prokurator generalny we Fryburgu. Prezentuje przekonywujący argument. – Chodzi wyłącznie o skupienie się na faktach – mówi w rozmowie z Deutsche Welle. Sędziowie znają wszelkie gierki, doskonale wiedzą, w jaki sposób sterowana jest opinia publiczna. Public relations jest często elementem strategii obrońców. – Jest to dla nas sędziów łatwe do rozszyfrowania – dodaje Christoph Frank. W procesie takim jak proces NSU, obserwowanym przez bez mała cały świat, tym większe znaczenie ma „intensywne przeprowadzenie dowodu”.
Przygotowania do procesu są nadzwyczaj pracochłonne. Akta śledztwa obejmują 280 tys. stron. Tylko akt oskarżenia prokuratury liczy blisko pięćset stron. Na sali sądowej pojawi się 600 świadków. Jako rzeczoznawcy wystąpi 22 psychiatrów. Na ławie oskarżonych zasiądzie pięć osób, najważniejsza jest wśród nich Beate Zschäpe, jedyna żyjąca z trójki głównych podejrzanych o dokonanie morderstw. Przewidzianych jest 85 dni rozpraw, proces ma trwać 2,5 roku.
Unikanie błędów
Pozostaje ryzyko zagrożenie ze strony środowiska neonazistowskiego. Prawnicy Deutscher Richterbund nie są zaniepokojeni. Przewodniczący Christoph Frank podkreśla, że groźby, które trzeba by brać poważnie, są rzadkością. Niemiecki system prawny cieszy się uznaniem. – Nie znamy przypadków, by trzeba było wymieniać sędziów lub odsuwać ich od procesu – zaznacza. Środki bezpieczeństwa w i wokół gmachu Wyższego Sądu Krajowego w Monachium, w którym będzie toczyła się rozprawa, będą mimo wszystko zaostrzone.
Wolfgang Dick / Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Pawlak