UE: Zielony Ład, konkurencja z Chinami i wolny rynek
16 marca 2023Komisja Europejska zaproponowała w czwartek (16.03.2023) projekt przepisów o surowcach, a także o wspieraniu przemysłu, które w najbliższych miesiącach będą musiały być zatwierdzone przez Parlament Europejski i przez unijne rządy w Radzie UE.
Szykują się ostre spory między twardymi wolnorynkowcami, jak Holandia, oraz zwolennikami śmiałych interwencji władz w gospodarkę (w tę stronę zmierzają dzisiejsze projekty Komisji), jak Francja. Niemcy czy Polska w debatach z ostatnich miesięcy prezentowały podejście bardziej zniuansowane. W przypadku Niemiec jest to po części – jak często słychać w Brukseli – wywołane różnicami w koalicji rządowej. Z kolei w przypadku Polski – skupieniem się na kwestiach Ukrainy i, jak wytykają krytycy, braku uwagi dla innych tematów unijnych.
Energetyczny wyścig
Unia zgodnie dzisiejszymi projektami Komisji powinna najpóźniej w 2030 roku mieć u siebie moce produkcyjne na 40 proc. zapotrzebowania UE w dziedzinie kluczowych zielonych czy też „czystych” technologii. Chodzi o branżę energii słonecznej, baterii, elektrolizerów. A także – w sektorze energii wiatrowej oraz pomp ciepła, gdzie cele dla niektórych części są podwyższone nawet do 85 procent. Chodzi bowiem nie tyle o odzyskiwanie miejsca w globalnym wyścigu zdominowanym np. przez Chiny, co o utrzymanie obecnie silnej pozycji Unii.
Na tę listę wspieranych technologii po ostrych sporach komisarzy UE dziś wciągnięto również małe reaktory nuklearne.
Kraje UE miałby wspierać zielone projekty w tych branżach poprzez m.in. usprawnienie procedur wydawania pozwoleń, nadanie im statusu priorytetowego w procedurach sądowych, nadanie im statusu interesu publicznego, co pozwoliłoby władzom na większą swobodę co do obaw środowiskowych, a także – to najbardziej kontrowersyjne – ułatwiony dostęp do finansowania, w tym poprzez subsydiowane umowy o odbiorze oraz poprzez gwarancje rządowe.
Ponadto Komisja Europejska chce utrudnień w dostępie do zamówień publicznych dla zielonych technologii z pozaunijnych krajów, które mają co najmniej 65 proc. udziału w rynku UE. Oczywistym przykładem są Chiny, gdzie produkowane jest 90 proc. części do paneli fotowoltaicznych obecnie sprzedawanych w Unii.
Mniej surowców z Chin
Kraje UE mają w 2030 roku wydobywać u siebie co najmniej 10 proc. surowców potrzebnych dla zielonych technologii oraz przetwarzać ich 40 procent na terenie UE.
– Nasze zapotrzebowanie na metale ziem rzadkich potrzebne do produkcji turbin wiatrowych będzie pięć do sześciu razy wyższe do 2030 roku oraz sześć lub siedem razy wyższe do 2050 roku. Oczekujemy, że popyt na lit potrzebna dla baterii samochodów elektrycznych będzie 12 razy większy do 2030 roku i 21 razy większy do 2050 roku – powiedział dziś Valdis Dombrovskis, wiceszef Komisji Europejskiej.
Wydobycie, przetwarzanie oraz recykling surowców potrzebnych zielonym branżom ma być wspomagane za pomocą ułatwień administracyjnych, a także subsydiów.
Pomimo wahań Brukseli ostatecznie na liście „surowców krytycznych” znalazł się także węgiel koksujący. – To dobry dzień dla województwa śląskiego, bo największy w UE dostawca węgla koksowego to Jastrzębska Spółka Węglowa. Dzisiejsza decyzja oznacza, że nadal prościej będzie jej pozyskiwać fundusze na przyszłe inwestycje czy tworzenie miejsc pracy. Jednocześnie dostęp do węgla koksowego jest niezbędny dla naszego przemysłu hutniczego; stal z kolei potrzebna jest do budowy farm wiatrowych, instalacji fotowoltaicznych czy rozwoju transportu kolejowego – komentował dziś europoseł Jerzy Buzek.
Ponadto Komisja chciałaby, by największym przedsiębiorstwom żyjącym z wydobywania paliw kopalnych wyznaczać cele co do pojemności podziemnego składowania wychwyconego CO2 w 2030 roku.
Coraz więcej dotacji
Rosnąca rola Chin na rynku zielonych technologii była w ubiegłym roku jedną z przesłanek dla amerykańskiego „Inflation Reduction Act” (IRA), czyli hojnych dotacji dla zielonych branż w USA. UE po początkowym oburzeniu na zagrożenia ze strony IRA dla uczciwej konkurencji Amerykanów z europejskim przemysłem przystąpiła do – nadal trwających – rokowań z Waszyngtonem, by złagodzić wpływ IRA m.in. dla unijnych samochodziarzy.
Ponadto Bruksela otwiera drogę dla hojniejszych subsydiów m.in. dzięki – mocno wspieranemu przez Berlin i Paryż – poluzowaniu reguł pomocy publicznej w UE, co Komisja zatwierdziła w ubiegłym tygodniu. A także chce wsparcia dla przemysłu UE za sprawą regulacyjno-finansowych ułatwień dla zielonych branż, którym jednocześnie stawia ambitne cele produkcji, co jest główną nowością dzisiejszego pakietu.
Nowe pomysły Komisji Europejskiej dla jej krytyków oznaczają dołączenie dla szkodliwego „wyścigu na subsydia” oraz pokazują nostalgię za centralnym planowaniem. – To jawny protekcjonizm – ostrzegają eksperci brukselskiego ośrodka Bruegel, wskazując, że ograniczanie zasad wolnorynkowych w dłuższej perspektywie przyniesie sektorowi czystych technologii w UE efekty przeciwne od zamierzonych.
Natomiast dla obrońców Komisji jej ostatnie projekty są efektem porzucenia wolnorynkowego dogmatyzmu, który równa się naiwności w warunkach zaostrzającej się konkurencji z USA oraz często nierzetelnej rywalizacji ze strony Chin.
– Fałszywym wnioskiem z dawnych błędów polityki przemysłowej byłaby rezygnacja z jakiejkolwiek polityki przemysłowej. Zbyt długo myśleliśmy, że rynek zadba o wszystko. Teraz już rozumiemy, że to my musimy czynić wybory strategiczne co do rozwoju w najbliższych dekadach. Robimy to co należy w dobie trwającej rewolucji przemysłowej – przekonywał dziś Frans Timmermans, wiceszef Komisji Europejskiej odpowiedzialny za Zielony Ład.