Wybory w Brandenburgii. Gra o wysoką stawkę
21 września 2024„Jeśli łysy, to Woidke” – samochód z takim napisem przemierza od kilku dni brandenburskie drogi. To nawiązanie do łysiny premiera landu. Socjaldemokrata Dietmar Woidke, który rządzi tym krajem związkowym od 2013 roku, ubiega się o kolejną kadencję.
Ogolona głowa to też wywodzący się jeszcze z lat 90. znak rozpoznawczy prawicowych ekstremistów. I choć dzisiaj zwolennicy tych poglądów nie odbiegają zwykle wyglądem od reszty społeczeństwa, skojarzenie „łysej głowy” w odniesieniu do prawicowych radykałów nadal jest czytelne. Przekaz kampanii SPD jest więc jasny: zamiast łysych głów prawicowych ekstremistów, chcemy widzieć w Brandenburgii tylko demokratyczne łysiny.
62-letni Woidke, sprawujący za czasów Angeli Merkel funkcję koordynatora rządu ds. kontaktów z Polską, cieszy się w swoim landzie dużą sympatią. Według sondażu telewizji ZDF aż 55 proc. mieszkańców Brandenburgii chętnie widziałoby go nadal na stanowisku premiera. To może jednak nie wystarczyć – wśród partii największe szanse na wygraną ma Alternatywa dla Niemiec (AfD). W Brandenburgii zakwalifikowano ją jako „podejrzaną o działalność skrajnie prawicową”, a sześciu jej lokalnych polityków kontrwywiad uznał nawet za skrajne prawicowych. Brandenburskim wyborcom to najwyraźniej nie przeszkadza, w sondażach AfD osiąga stabilne 27-29 procent i jest pierwszą siłą polityczną.
Na dystans z Scholzem
SPD rządzi (obecnie z CDU i Zielonymi) 2,5-milionową Brandenburgią nieprzerwanie od zjednoczenia Niemiec. Teraz ze swoim lubianym premierem depcze AfD po piętach. Przedwyborcze szacunki dają socjaldemokratom nawet 23-26 procent. To wyjątek na tle wschodnich Niemiec, gdzie partia Olafa Scholza notuje historyczne spadki popularności, a sam kanclerz należy do polityków, których darzy się najmniejszym zaufaniem.
Rosnące niezadowolonie z rządu Scholza sprawiło, że Woidke zrezygnował z przedwyborczych wieców odbywanych wspólnie z kanclerzem. W jednym z wywiadów otwarcie przyznał, że „cieszy się, kiedy kilka dni z rzędu nie słyszy niczego o rządzie federalnym”. Premier Brandenburgii zdystansował się też od stanowiska Scholza w sprawie migracji, domagając się odysłania na granicy uchodźców, którzy do Niemiec przybyli przez tzw. bezpieczne kraje trzecie.
Polityka migracyjna to - podobnie jak w wyborach landowych w Saksonii i Turyngii, które odbyły się 1 września br. - najważniejszy temat brandenburskiej kampanii. Według portalu Statista na koniec 2023 roku odsetek obcokrajowców w Brandenburgii wyniósł 7,5 proc. (wobec 15,2 proc. w całych Niemczech). Wzrost liczby cudoziemców jest jednak w graniczącym z Polską landzie wyraźny – od 2015 roku podwoił się. Przez wiele lat największą grupę obcokrajowców stanowili Polacy. Obecnie mieszka ich tam blisko 30 tysięcy. Po 2022 roku wyprzedzili ich pod względem liczebności Ukraińcy, których żyje w Brandenburgii ok. 35,5 tys. Na trzecim miejscu są Syryjczycy (22,3 tys.).
Najbardziej polski land
Z punktu widzenia Polski wybory w Brandenburgii są szczególnie ważne. To właśnie z tym krajem związkowym Polska ma najdłuższą granicę, a po obu stronach Odry i Nysy przez ponad 30 lat współpracy rozwinęły się niezliczone polsko-niemieckie inicjatywy. Codziennością stało się posyłanie polskich dzieci do niemieckich szkół i przedszkoli czy wypady Niemców na polski bazar lub do restaruacji. Niemieccy uczniowie z Seelow będą odbywać w tym roku szkolnym lekcje pływania w nowo wybudowanym basenie w Kostrzynie. Tysiące Polaków zaś każdego dnia dojeżdża do pracy do niemieckich firm, m.in. do zlokalizowanej w Grünheide fabryki samochodów elektrycznych Tesla.
Czy prawdopodobna wygrana prawicowych populistów z AfD zmieni coś w polsko-niemieckich stosunkach na pograniczu? Dr Anja Hennig z Uniwersytetu Viadrina uważa, że dobry wynik lub nawet wygrana Alternatywy dla Niemiec nie powinny mieć dużego wpływu na stosunki polsko-niemieckie, szczególnie w regionie przygranicznym.
– Kwestie poruszane przez AfD, takie jak migracja czy pomoc dla Ukrainy, rozwiązuje się na poziomie federalnym, nie landowym – mówi dr Hennig w rozmowie z DW i dodaje, że to typowe działanie populistów: sięgać po tematy, które nie są w ich gestii. – Poza tym Brandenburgia jako jedyny kraj związkowy w Niemczech ma pielęgnowanie dobrych stosunków z Polską zapisane w konstytucji landowej. Nie tak łatwo to zmienić.
Mobilizacja rasizmu
Naukowczyni z Viadriny dowodzi, że AfD nie występuje przeciwko Polakom, a grupą, którą partia najbardziej piętnuje, są wyznawcy islamu. – Większe zagrożenie widzę tutaj np. dla międzynarodowej społeczności Viadriny, szczególnie dla osób, po których widać, że nie pochodzą z Europy. Tutaj na pewno mamy do czynienia z mobilizacją rasizmu.
Mało prawdopodobne jest też, żeby AfD udało się, nawet w przypadku wygranej, utworzyć rząd. Wszystkie inne partie zapowiedziały, że nie wejdą z nią w koalicję. Może jednak ona uzyskać na tyle silną reprezentację w landtagu, żeby móc wywierać presję na decyzje podejmowane przez polityków partii demokratycznych.
Aleksandra, Polka mieszkająca w niewielkiej miejscowości w Brandenburgii, uważa jednak, że antyimigracyjne nastroje uderzają rykoszetem w Polaków. – Pamiętam czasy, kiedy to Polacy byli uważani za obcych. Z czasem Niemcy się do nas przyzwyczaili, a gdy pojawili się uchodźcy z Bliskiego Wschodu to oni stali się bardziej obcy – mówi DW. – Od pewnego czasu wyczuwam jednak ogólną niechęć do imigrantów, nieważne skąd są. Obawiam się, że te nastroje będą jeszcze się wzmagać.
„Moda” na populizm
Martwi się też Michael Kurzwelly, człowiek-instytucja we Frankfurcie nad Odrą. To artysta i performer znany m.in. jako twórca Słubfurtu, idei wspólnego, polsko-niemieckiego miasta obejmującego Frankfurt i Słubice. Od lat angażuje się nie tylko na rzecz pogranicza, ale i docierających tu uchodźców. – Staram się robić swoje, ale oczywiście, że mam obawy. AfD już zapowiedziała, że chce odebrać wszystkim organizacjom zajmującym się integracją czy imigrantami status pożytku publicznego – mówi Kurzwelly DW. – Martwi mnie też to, że teraz prawie wszyscy politycy stali się populistami, bez względu na to, jaką partię reprezentują. Nie używają argumentów, wszystko robią na pokaz.
Jako przykład Kurzwelly podaje kontrole graniczne, wprowadzone na granicy z Polską w październiku 2023 roku, rozszerzone teraz na wszystkie granice Niemiec. Zatrzymania samochodów, nawet wyrywkowe, często prowadzą do długich korków. Artysta protestował też na granicy przeciwko tzw. profilowaniu rasowemu. Zanim kontrole wprowadził rząd Niemiec AfD od dawna o nie apelowała. Jeden z posłów tej partii w brandenburskim landtagu domagał się nawet wzniesienia ogrodzenia z drutu kolczastego na granicy z Polską, by wcielić w życie ideę „zero migracji”.
Czarnowidztwo kontra rozwój gospodarczy
W przeciwieństwie do czarnowidztwa populistów premier Brandenburgii Dietmar Woidke w swojej kampanii wyborczej stara się stawiać na pozytywny przekaz. Pokazuje np. rekordowy wzrost gospodarczy Brandenburgii, który w ubiegłym roku był największy w całych Niemczech. Podczas gdy PKB w skali całego kraju skurczyło się o 0,3 proc., Brandenburgia odnotowała wzrost PKB o 2,1 proc. – podaje landowy urząd statystyczny. Bodziec gospodarczy związany jest jednak przede wszystkim z działalnością otwartej w 2022 roku w Brandenburgii fabryki Tesla – a ta, choć zatrudnionych jest tu 12 tysięcy osób, uchodzi wśród lokalnej społeczności za bardzo kontrowersyjną. Z tego powodu generowane przez nią gospodarcze wyniki nie do wszystkich przemawiają.
Przedsiębiorcy i stowarzyszenia pracodawców biją jednak na alarm: antyimigracyjne nastroje w Niemczech wschodnich mogą sprawić, że pilnie poszukiwani fachowcy z zagranicy nie będą chcieli się tu osiedlać. Podobnie jak firmy. – To szeroko dyskutowany temat – przyznaje Anja Hennig. – Nikt nie chce inwestować tam, gdzie musi obawiać się rasizmu.
Wszystko na jedną kartę
Wyścig o zwycięstwo w Brandenburgii rozstrzygnie się między AfD a SPD. Pozostałe partie, takie jak chadecka CDU czy skrajnie lewicowa BSW, pozostają w sondażach w tyle, notując poniżej 20 proc. głosów. Partia Lewica i Zieloni mogą nie przekroczyć wymaganego progu pięciu procent. FDP nie jest zaś reprezentowana w landtagu od dziesięciu lat i nie zanosi się na zmianę.
Dla SPD to wybory o szczególnym znaczeniu, być może zdecyduje się tu nawet przyszłość kanclerza Olafa Scholza. Porażka SPD w Brandenburgii, która swojego premiera ma tutaj nieprzerwanie od ponad 30 lat, może mieć konsekwencje dla ponownej kandydatury Scholza na fotel kanclerza.
Dietmar Woidke postawił w tych wyborach wszystko na jedną kartę. Zapowiedział, że jeśli wygra AfD, on wycofa się z polityki – nawet gdyby jego partia była w stanie utworzyć rządzącą koalicję. W 2019 roku SPD do samych wyborów znajdowała się w sondażach na trzecim miejscu. Ostatecznie wybory wygrała. Czy i tym razem tak będzie, okaże się w niedzielę, 22 września.