Wyjątkowe wybory w USA. „Historyczny moment”
7 listopada 2022W 2014 roku frekwencja w wyborach połówkowych (midterms) była rekordowo niska, wyniosła niecałe 42 procent. Wybory te odbywają się na półmetku kadencji urzędującego prezydenta, a wybierani są członkowie Izby Reprezentantów, jedna trzecia Senatu jak i wielu gubernatorów amerykańskich stanów. W 2018 roku, już w czasach prezydenta Donald Trumpa, frekwencja podskoczyła do 53,4 procent.
Brandon Conradis, redaktor w waszyngtońskim serwisie informacyjnym „The Hill” i były współpracownik DW, uważa, że także w ten wtorek (8 listopada) wielu amerykańskich wyborców weźmie udział w głosowaniu.
– Pierwsze dane na temat wcześnie oddanych głosów pokazują, że frekwencja może być zdecydowanie wyższa, niż zwykle podczas wyborów połówkowych – mówi Conradis w rozmowie z DW. – Myślę, że to pokazuje, iż ludzie martwią się tym, co dzieje się z krajem.
Stany zjednoczone? Może w przeszłości
Stany Zjednoczone roku 2022 są ekstremalnie spolaryzowanym krajem. Pokazują to choćby reakcje na czerwcowe orzeczenie Sądu Najwyższego odbierające konstytucyjne prawo do przerywania ciąży. Liberalni Amerykanie byli wściekli. Uważali ich podstawowe prawa za zagrożone. Konserwatyści świętowali zaś długo wyczekiwane zwycięstwo. Ten ekstremalny podział może być motywacją popychającą ludzi do urn. Nie można przecież dopuścić do tego, aby druga strona zdobyła choć jedno dodatkowe miejsce w Kongresie.
Wyborcy demokratów w stanach, w których w midterms wybiera się także nowe władze, chcą doprowadzić do tego, aby w przyszłości żaden republikański gubernator nie mógł decydować o ustawowym dostępie do aborcji. Z kolei republikanie, którzy obawiają się recesji, obwiniają prezydenta Joe Bidena za gospodarcze problemy kraju i liczą na zmianę władzy w swoim stanie albo w Kongresie.
– Inflacja, gospodarka oraz przestępczość to teraz najważniejsze sprawy dla konserwatywnych wyborców. To o tych tematach w większości mówią ich kandydaci – mówi DW politolożka z University of Indianapolis Laura Merrifield Wilson. – U demokratów głównym tematem jest aborcja – dodaje. Zwolennicy demokratów obawiają się, że Sąd Najwyższy, po kwestii przerywania ciąży, zajmie się innymi przepisami i na przykład ograniczy prawa osób homoseksualnych.
Kłamstwo o ukradzionych wyborach żyje dalej
Utrata przez demokratów kontroli na Izbą Reprezentantów, Senatem albo obiema izbami Kongresu znacznie utrudniłaby dalsze urzędowanie prezydenta Bidena. Bardzo trudno jest bowiem wprowadzać ustawy bez większości w Kongresie. Ale obok tradycyjnej kwestii posiadania większości w Kongresie, tegoroczne wybory połówkowe mają też cechę szczególną. Niektórzy republikańscy kandydaci do Kongresu albo na stanowiska gubernatorów nadal rozpowszechniają kłamstwa o rzekomo skradzionych, bo przegranych przez Trumpa, wyborach prezydenckich.
Wyznawczynią tej teorii jest m.in. Kari Lake, gorliwa zwolenniczka Trumpa, która kandyduje na stanowisko gubernatora Arizony.
– Niestety nasze wybory zostały skradzione i mamy nielegalnego prezydenta w Białym Domu – miała powiedzieć w czerwcu podczas kampanii wyborczej. Z kolei republikański kandydat na stanowisko sekretarza stanu Arizony (trzeci pod względem ważności urząd) Mark Finchem powiedział, że nie zatwierdziłby zwycięstwa Bidena w Arizonie. Trump i Biden szli w tym stanie łeb w łeb, aby w końcu nieznacznie wygrał kandydat demokratów – po ponownym liczeniu głosów.
Wpływ na wybory prezydenckie 2024
W systemie wyborczym USA rządy poszczególnych stanów są odpowiedzialne za przeprowadzenie wyborów i potwierdzenie ich oficjalnych wyników. Ponadpartyjny newsletter „Cook Political Report with Amy Walter” szacuje, że także wyścig o fotel gubernatora w wyborach połówkowych będzie bardzo zacięty i nie sposób jeszcze przewidzieć, czy wygra kandydat demokratów czy republikanów.
– Lake mogłaby wygrać ten wyścig i to mogłoby mieć wpływ na wybory prezydenckie w 2024 roku – mówi ekspertka ds. wyborów stanowych w USA Jessica Taylor w rozmowie z DW. Jej zdaniem, jeśli Trump będzie kandydatował, a oddani mu ludzie będą rządzić w tych stanach, które mają decydujące znaczenie dla wyboru, to sprawy mogą potoczyć się inaczej niż w 2020.
Historyczny moment dla USA
Duża liczba kandydatów, którzy podważają legitymacje prawną obecnie amerykańskiego rządu, jest czynnikiem wywołującym obawy w przededniu wyborów połówkowych, mówi Brandon Conradis. Jak zauważa, jeszcze nigdy nie było tylu kadydantów, którzy nie chcą zaakceptować, że prezydent został wybrany legalnie. – Panuje wrażenie, że znajdujemy się w absolutnie wyjątkowym momencie amerykańskiej historii – dodaje.