1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
PolitykaAmeryka Północna

Zamach na Trumpa. Brutalizacja kampanii wyborczej w USA

Alexandra Jarecka opracowanie
15 lipca 2024

W kampanii wyborczej w USA ze wszystkich stron padają obelgi, podsycany jest strach i legitymizowana przemoc. Jakie mogą być tego fatalne konsekwencje, pokazują ostatnie wydarzenia w Pensylwanii.

https://p.dw.com/p/4iGyB
Donald Trump podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii krótko przed zamachem
Donald Trump podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii krótko przed zamachem Zdjęcie: Gene J. Puskar/AP Photo/picture alliance

Zamach na życie Donalda Trumpa podczas wystąpienia wyborczego w stanie Pensylwania spełnił najgorsze obawy. Eskalacja i przemoc w języku politycznym w amerykańskiej kampanii wyborczej stały się realnym zagrożeniem.

Dlatego wiele osób już wcześniej obawiało się rozlewu krwi. Od czasu próby szturmu na Kapitol w styczniu 2021 roku, parlamentarzyści i analitycy polityczni w USA alarmowali, że coraz bardziej brutalny ton w kampanii przed listopadowymi wyborami prezydenckimi może mieć niepokojące konsekwencje dla krajobrazu politycznego i polityków.

Rok 2022 jednoznacznie ujawnił zagrożenie, gdy napastnik związany z ultraprawicowymi środowiskami spiskowymi zaatakował młotkiem męża byłej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi w ich domu. Chciał on wziąć Pelosi jako zakładniczkę i „połamać jej kolana”.

Polityczna orientacja sobotniego strzelca - 20-letniego Thomasa Matthew Crooksa z Filadelfii - jest jak dotąd niejasna. Jednak politycy i eksperci natychmiast wskazali skrajną debatę polityczną jako przyczynę.

Podburzająca retoryka

Od tygodni czołowi politycy Demokratów posycali „absurdalną histerię, że zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach oznaczałoby koniec demokracji w Ameryce”  – skrytykował Steve Scalise, lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów. Jak napisał na platformie X, sam został poważnie ranny w ataku z bronią palną podczas wydarzenia sportowego Kongresu w 2017 roku. Oskarżył on „skrajnie lewicowych szaleńców” o używanie języka przemocy. Według Republikanina: „Ta podburzająca retoryka musi się skończyć”.

Donald Trump chwilę po zamachu w Pensylwanii
Donald Trump chwilę po zamachu w PensylwaniiZdjęcie: Brendan McDermid/REUTERS

W język „lewicowych aktywistów, darczyńców Demokratów, a nawet (prezydenta USA) Joe Bidena” celował także Chris LaCivita, który odgrywa ważną rolę w zespole kampanii Trumpa.

Nawet były partner kandydatki Partii Zielonych Jill Stein, Ajamu Baraka, publicznie zastanawiał się, czy komentarze polityków partii Demokratów mogły sprawić, że strzelec uznał za „swój patriotyczny obowiązek” uratowanie kraju przed Donaldem Trumpem. Teraz zbiera to swoje żniwo, napisał Baraka na platformie X.

„Potwory”, „psychopaci”,„obłąkani”

Żaden z nich nie przyznał jednak, że sam Trump był jednym z głównych motorów brutalizacji języka politycznego w USA w ostatnich latach. Wielu nawet republikańskich polityków, których zaatakował, musiało, jak sami przyznali, wynająć prywatne firmy ochroniarskie, ponieważ otrzymali groźby od wojowniczych zwolenników Trumpa. Dotyczyły to choćby republikańskiego senatora Mitta Romneya i niegdyś czołowego eksperta od koronawirusa Anthony'ego Fauciego.

W ubiegłym roku Trump wywołał również gniewne reakcje, gdy publicznie rozważał, że najwyżsi wojskowi kraju powinni zostać straceni. Ponadto szydził z ataku młotkiem na rodzinę Pelosi.

Skłonność Trumpa do przemocy nie jest niczym nowym. W 2020 roku podczas gwałtownych protestów przeciwko rasizmowi, nawoływał on również do strzelania do szabrowników. Prokuratorów prowadzących liczne postępowania sądowe przeciwko niemu nazwał „potworami”, „psycholami” i „obłąkanymi”. A przede wszystkim zarzuca się dzisiejszemu 78-latkowi, że podburzył swoich zwolenników do brutalnego szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, aby zapobiec oficjalnemu potwierdzeniu zwycięstwa Joe Bidena w wyborach na prezydenta USA. Do dziś Trump nie uznał swojej porażki wyborczej z tamtych czasów. Tuż przed szturmem na Kapitol krzyczał do swoich zwolenników: „Walczcie jak diabli”. W brutalnym ataku mas zginęło pięć osób.

Brutalny szturm na Kapitol w styczniu 2021
Brutalny szturm na Kapitol w styczniu 2021 Zdjęcie: John Minchillo/AP/picture alliance

Przemoc  środkiem dozwolonym

Nawet jeśli Republikanie zarzucają swoim politycznym przeciwnikom, że minimalizują lub ignorują przemoc pochodzącą z lewicowego obozu, to chociaż policja i wymiar sprawiedliwości wskazują na zagrożenia ze wszystkich stron, to jednak przemoc ze strony skrajnie prawicowej stanowi większy problem. To, co kiedyś w języku politycznym było tabu, stało się dziś powszechne w środowisku skrajnej prawicy, a w Kongresie także Republikanie coraz częściej używają agresywnego słownictwa w swoich przemówieniach. Według danych policji Kapitolu, liczba groźb skierowanych przeciwko członkom Kongresu osiągnęła w 2021 roku rekordowy poziom 9625. W 2017 roku było ich zaledwie 3939.

Robert Pape z Uniwersytetu w Chicago przeprowadził kilka ankiet na temat przemocy politycznej. W najnowszej, z zeszłego miesiąca, dziesięć procent respondentów uważało, że użycie przemocy jest uzasadnione, aby „uniemożliwić Donaldowi Trumpowi zostanie prezydentem”. Jednakże siedem procent, było zdania, że użycie przemocy jest uzasadnione, aby ponownie uczynić Trumpa prezydentem i zapobiec wyborowi Joe Bidena.

Analityk polityczny Charlie Kolean wezwał teraz Amerykanów do jednoczenia się i wspólnego potępienia takiej przemocy. Zamach na Trumpa „przypomina nam o zagrożeniu dla naszych czołowych polityków”, mówi analityk z agencji konsultingowej należącej do bardziej konserwatywnych. I ostrzega: „Atak na kandydata na prezydenta jest atakiem na naszą demokrację”.

Debata Biden-Trump: pierwsze wystąpienie polityków

(AFP/jar) 

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>